Lewicki: Monarchiści górą

3 dni temu

Idea monarchizmu kołatała się w Polsce od zmiany ustroju, a pewnie i wcześniej, bo Klub Zachowawczo-Monarchistyczny powstał, a w zasadzie był reaktywacją podobnej organizacji z czasów II RP, już w 1988 roku, zaś jego pierwszym liderem był nieżyjący już Artur Górski. Podobnych organizacji, stowarzyszeń, ruchów, a choćby partii było potem wiele, ale, jak to zwykle bywa, kilka z tego wynikało.
Były to wszystko inicjatywy skupiające bardzo ograniczoną liczbę ludzi, zaś próby zdobycia szerszego znaczenia i poparcia, przez udział w demokratycznych wyborach, kończyły się spektakularnymi porażkami, czego przykładem może być uczestnictwo Leszka Wierzchowskiego, szefa Polskiego Ruchu Monarchistycznego, w wyborach prezydenckich w roku 1995, które skończyło się na niczym, gdyż nie zebrał on wystarczającej liczby podpisów, aby zarejestrować swoją kandydaturę. Dwa lata później usiłował on startować do senatu, ale uzyskał najmniejszą liczbę głosów spośród 18 kandydatów w swoim okręgu. jeżeli osoby deklarujące monarchistyczne poglądy trafiały jednak do parlamentu to działo się tak wyłącznie dlatego, iż wystawiały ich partie, które na swoich sztandarach takich idei bynajmniej nie miały, ani się z nimi nie utożsamiały w niewielkiej choćby części. Na takiej zasadzie był posłem wspomniany śp. Artur Górski.
Musiało to rodzić frustracje wśród wyznawców monarchizmu, którzy stracili nadzieję, iż można przywrócić monarchię werdyktem demokratycznych wyborów. Przypominam sobie taki artykuł sprzed lat, chyba profesora Jacka Bartyzela, gdzie wystąpił on z pomysłem szukania, wśród wojskowych, kogoś mogącego spełnić rolę XVII wiecznego angielskiego generała George’a Moncka, który przywrócił w tym kraju monarchię po okresie dyktatury Oliwiera Cromwella. Ale, podobnie jak w przypadku Kubusia Puchatka, im bardziej ktoś chciał dostrzec dziś w Polsce jakiegoś Moncka, to tym bardziej go nie było.
Sytuacja dla monarchizmu wydawała się beznadziejna, aż wreszcie, właśnie teraz, nastąpił pozytywny przełom, który jednak mało kto zauważył, a prawie nikt się jeszcze się z tym nie oswoił, gdyż w ostatnich wyborach ujawniło się sporo nowych trendów i procesów. Powszechne zdumienie wzbudził względnie bardzo dobry wynik Grzegorza Brauna, który zajął czwarte miejsce i zdecydowanie wyprzedził tak poważną figurę jak Szymon Hołownia, czyli formalnie drugą osobę w państwie. Kim jest Grzegorz Braun? Panuje duża niezgodność w kwestii przyporządkowania jego działalności i programu do określonego kierunku politycznego, ale dobrze widać, iż nie jest on kompatybilny z obecnym systemem jako całością. Mam przypuszczenie, iż w przyszłości to się zmieni, ale w tej chwili wygląda to właśnie tak.
Jeśli mamy trudności z zakwalifikowaniem Grzegorza Brauna to najlepiej będzie, gdy przyjmiemy za adekwatne to, jak on sam siebie określa.
Takim najistotniejszym aktem politycznym, wiązanym z osobą Grzegorza Brauna jest Akt Konfederacji Gietrzwałdzkiej z roku 2018. Już w pierwszym artykule Aktu czytamy: „My, niżej podpisani (…) wyrażamy szczerą wolę poddania naszego życia prywatnego i publicznego panowaniu Chrystusa Króla Polski oraz opiece Jego Najświętszej Matki, Królowej Korony Polskiej. Przy czym Ich władzę nad sobą pojmujemy całkowicie realnie, bynajmniej nie tylko symbolicznie. Upominamy się zatem o respektowanie Ich Najwyższego Majestatu, ostatecznego autorytetu i pełni praw do władania nami”.
Widać, iż jest to akt ustanowienia monarchii, której władza, jak podkreślają sygnatariusze, ma być realna. Należy zatem, bez zbędnych wątpliwości, uznać, iż sygnatariusze tego aktu to monarchiści, zaś od monarchistów w innych krajach różni ich, co najwyżej to, że, jak na razie, nie zajmują się planami powołania króla w planie doczesnym. Gdyby dla kogoś taka argumentacja była niewystarczająca, to może jeszcze zajrzeć na spis sygnatariuszy Aktu, gdzie Grzegorz Braun sam siebie nazywa monarchistą. jeżeli połączymy to z tym, iż jest on prezesem partii Konfederacja Korony Polskiej to dalej rzecz staje się oczywista. Mamy zatem sytuację, iż prezes partii monarchistycznej zdobył w wyborach prezydenckich 1 242 917 głosów, co stanowi 6,34 proc. wszystkich głosów. Jest to bardzo pokaźna liczba i utrzymanie oraz konsolidacja tego elektoratu wskazuje także na możliwość przekroczenia progu wyborczego w wyborach parlamentarnych. To pierwsza taka sytuacja w historii III RP, iż monarchiści wyszli z cienia, się policzyli i jego wynik robi duże wrażenie.
Ale to jeszcze nie koniec dobrych wiadomości dla monarchistów polskich. Wymieniony Akt Konfederacji Gietrzwałdzkiej podpisali także dwaj najważniejsi działacze koalicji Konfederacja WiN, czyli Sławomir Mentzen i Krzysztof Bosak. Czyli oni także są monarchistami, przynajmniej do pewnego stopnia. Gdyby zsumować wynik Mentzena i Brauna w pierwszej turze obecnych wyborów to otrzymamy łącznie już 21,15 proc., a zatem więcej niż jedna piąta całości głosów.
Jednak także i ta liczba to nie jest maksymalna granica poparcia dla polskiego monarchizmu, gdyż jakaś cześć tego elektoratu głosowała i przez cały czas głosuje na PiS, który wcześniej, zgodnie z doktryną Jarosława Kaczyńskiego, iż na prawo od PiS tylko ściana, pragnął monarchistów wmontować w swoje struktury i skąpo, ale jednak, dawał im miejsca na swoich listach wyborczych.
Obecnie Konfederacja Korony Polskiej powołała koło poselskie, a stało się to możliwe dlatego, iż do dwóch posłów tego ugrupowania dołączył poseł Sławomir Zawiślak – właśnie z PiS. Wychodzi więc na to, iż monarchiści się w końcu wyemancypowali i staną się pewnie trwałym elementem polskiej sceny politycznej.

Stanisław Lewicki

Idź do oryginalnego materiału