W zgodnej opinii politologów, dziennikarzy i samych polityków, ostatnia kampania prezydencka była najbardziej brutalna w całej historii III RP. Na poparcie tej tezy istnieje mnóstwo argumentów, którymi można by obdzielić przynajmniej kilka kampanii. Jeszcze bardziej dobitnie to wygląda, gdy sobie uświadomimy, iż praktycznie cała agresja była skupiona wyłącznie na jednym kandydacie i oczywiście chodzi o Karola Nawrockiego. W ostatnich tygodniach bitwy o fotel prezydencki afera goniła aferę i część wyborców kompletnie się w tym wszystkim pogubiła albo uodporniła, bo Karol Nawrocki ostatecznie został Prezydentem RP.
Zwycięzcy nie zaszkodziła sprawa ze słynną „kawalerką pana Jerzego”, poradził sobie też z plotkami o prowadzenie działalności sutenerskiej. Przy takiej skali ataków, rzekome tatuaże na torsie Karola Nawrockiego zgubiły się miedzy zażywaniem saszetki z tytoniem i ustawką kibiców Lechii Gdańsk z kibicami Lecha Poznań. Ta ostatnia sprawa nieoczekiwanie miała swoją kontynuację! Podczas sobotniego meczu obu drużyn, kibice Lechii wywiesili na swoim sektorze baner o bardzo wymownej treści: “Lech Poznań pamięta wp****ol od prezydenta”. Treść baneru z pewnością była prawdziwa i celna, bo o ustawce z 2009 roku, w której kibice gdańskiej drużyny mieli pokonać ekipę z Lecha Poznań, było głośno w całej Polsce, głównie dlatego, iż brał w niej udział przyszły prezydent. Zupełnie inaczej wyglądało to wczoraj na boisku, chociaż do przerwy Lechia prowadziła 2:0, to ostatecznie wygrał Lech 3:4.
Pozornie nieistotne wydarzenie doskonale tłumaczy dlaczego Karol Nawrocki, pomimo tylu ataków wygrał wybory z Rafałem Trzaskowskim. Kluczem do zwycięstwa było tak zwany język komunikatu ściśle związany z życiorysem. Karol Nawrocki od początku uchodził za „swojego chłopa” i jak większość Polaków z tego i starszego pokolenia wychował się na podwórku, czy to osiedlowym, czy kamienicznym. Każdy taki chłopak, ale i dziewczyna, mają w swoim życiorysie rozmaite epizody, które po latach niekoniecznie są powodem do dumy, jednak raczej wywołują uśmiech niż zażenowanie. Karol Nawrocki również miał swoje przygody i chociaż chyba wszystkie najważniejsze zostały ujawnione, to nie wyrządziły mu większej krzywdy, a dla niemałej grupy wyborców wręcz uwiarygodniały kandydata, jako chłopaka z podwórka, co to „wyrósł na ludzi” i wszedł na sam szczyt.
Po drugiej stronie mieliśmy dość pyszałkowatego i nudnego prymusa, co pozjadał wszystkie rozumy. Gdy Rafał Trzaskowski próbował naśladować i jednocześnie kpić z Karola Nawrockiego, to gwałtownie się okazało, iż nie z konkurenta, ale z pompek Trzaskowskiego śmiało się pół Polski. Jeszcze bardziej irytująca i niestrawna była opieka medialna nad Trzaskowskim, co najdobitniej ujawniło się w czasie niesławnej debaty w Końskich. Kandydat „europejskich elit” wypadał też fatalnie w bezpośrednim kontakcie „ze zwykłymi ludźmi” i tak samo podczas wywiadu z Krzysztofem Stanowskim. O Rafale Trzaskowskim kibice także pamiętali, ale banery, które wisiały na stadionach w ogóle nie przypominały, tego co się wczoraj wydarzyło na stadionie Lechii.
Oprócz tego, iż kampania była najbardziej brutalna w dziejach III RP wystąpiło jeszcze inne zjawisko w niespotykanej dotąd skali. Nigdy wcześniej wybory prezydenckie nie było tak zdominowane przez kontekst klas społeczny. W dużym skrócie był to pojedynek pomiędzy „zwykłymi ludźmi” samozwańczą elitą i to niekoniecznie identyfikującą się z polskim narodem. Karol Nawrocki zdobył sympatię tych wyborców, którzy sami się czuli Karolami Nawrockimi. Rafał Trzaskowski przegrał sam ze sobą i nie potrafił przekonać nikogo poza „Europejczykami polskiego pochodzenia” i to cała tajemnica ostatnich wyborów prezydenckich.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!