Czy wyborczy wybór może stać się kwestią grzechu śmiertelnego? Coraz głośniej mówi się, iż każdy, kto dziś bezkrytycznie popiera PiS, łamie jedno z najważniejszych przykazań: „Nie kradnij”. Bo jak inaczej nazwać tolerowanie miliardowych afer, ustaw pisanych pod znajomych i kolejne skandale finansowe?
Duchowni, którzy odważają się zabierać głos, przypominają: kto łamie Boże przykazania, ten żyje w grzechu. A grzech, jak wiadomo, prowadzi prosto do piekła. „Nie można jednocześnie mówić o wierze i uczciwości, a jednocześnie usprawiedliwiać złodziejstwo” – podkreślają. „Głos na PiS to przyzwolenie na kradzież. A kto wspiera złodziei, sam staje się współwinny”. Padają mocne słowa o życiu w grzechu na oczach Boga i o tym, iż w dniu Sądu Ostatecznego nikt nie schowa się za partyjną legitymacją ani telewizyjną propagandą.
W sieci nie brakuje komentarzy wprost: „Kto dzisiaj trzyma z PiS, ten już wybrał swoje piekło. I to nie tylko polityczne, ale też wieczne”. Mocne? Tak. Ale wyborcy Kaczyńskiego muszą patrzeć na politykę właśnie przez pryzmat przykazań.
Czy więc popieranie PiS to naprawdę otwarte wystąpienie przeciwko Bogu? jeżeli tak – to każdy wyborca tej partii musi zadać sobie pytanie: czy warto ryzykować wieczność za partyjne obietnice?