Kryzys kampanii PiS: Karol Nawrocki na krawędzi wyborczej klęski

7 godzin temu
Zdjęcie: Nawrocki


Ostatnie dni kampanii prezydenckiej w Polsce przyniosły serię debat, które zamiast pomóc kandydatowi Prawa i Sprawiedliwości, Karolowi Nawrockiemu, w walce o prezydenturę, ujawniły słabości jego kampanii i całej partii.

Trzy debaty – dwie w Końskich i jedna w siedzibie Telewizji Republika – pokazały, iż PiS, mimo usilnych prób, nie jest w stanie przełamać dominacji Rafała Trzaskowskiego z Koalicji Obywatelskiej, a Nawrocki zmierza ku nieuchronnej klęsce w nadchodzących wyborach, zaplanowanych na 18 maja 2025 roku.

Debaty, które obnażyły słabości PiS

Pierwsza debata, zorganizowana przez prawicowe media – TV Republikę, wPolsce24 i TV Trwam – na rynku w Końskich, miała być pokazem siły obozu konserwatywnego. Obecność publiczności, wyraźnie faworyzującej Nawrockiego, mogła sugerować, iż kandydat PiS zyska przewagę. Jednak, jak zauważyli komentatorzy, Nawrocki nie potrafił w pełni wykorzystać tej szansy. Jego wystąpienia były sztywne, ograniczone do partyjnego przekazu PiS, co nie pozwoliło mu zdobyć szerszego poparcia poza twardym elektoratem partii. Co więcej, brak Rafała Trzaskowskiego na tej debacie został sprytnie wykorzystany przez innych kandydatów, takich jak Szymon Hołownia, który zyskał sympatię widzów, dystansując się od rządu, ale jednocześnie atakując PiS za chaos rządów w latach 2015–2023.

Druga debata, która odbyła się tego samego dnia w hali sportowej w Końskich. Nawrocki znów nie zdołał przekonać widzów. Jego próby ataku na Trzaskowskiego, takie jak przyniesienie tęczowej flagi i próba zdyskredytowania go w oczach konserwatywnych wyborców, zostały odebrane jako desperackie i nietrafione. Trzaskowski, choć sam nie wypadł najlepiej, zachował spokój, a Magdalena Biejat z Lewicy, przejmując flagę i dumnie stawiając ją na swoim podium, zyskała sympatię części widowni, dodatkowo osłabiając pozycję Nawrockiego.

Trzecia debata, zorganizowana w poniedziałek 14 kwietnia w siedzibie Telewizji Republika, była kolejnym ciosem dla kandydata PiS. Nieobecność Trzaskowskiego została podkreślona przez Marka Jakubiaka, który przyniósł tekturową podobiznę kandydata KO i ustawił ją za pustym pulpitem – gest, który, choć teatralny, skutecznie uwypuklił nieobecność lidera sondaży. Nawrocki, zamiast skupić się na merytorycznej krytyce, znów ograniczył się do partyjnego przekazu, co skrytykował choćby „Rzeczpospolita”, wskazując, iż „nie wyszedł poza partyjny, PiS-owski przekaz”. W efekcie, to Szymon Hołownia i inni kandydaci, tacy jak Adrian Zandberg, zyskali na tej debacie, a Nawrocki po raz kolejny stracił szansę na przekonanie niezdecydowanych wyborców.

PiS w defensywie

W programie „Polska Do Rzeczy” Paweł Lisicki i Rafał Ziemkiewicz nie zostawili suchej nitki na kampanii PiS. Ziemkiewicz zauważył, iż żadna z debat nie spełniała wymagań kodeksu wyborczego, co podważa ich formalny charakter, ale jednocześnie podkreślił, iż pokazały one słabość strategiczną PiS. Lisicki z kolei wskazał, iż plan sztabu Trzaskowskiego, zakładający łatwe zwycięstwo nad Nawrockim w sprzyjających mu mediach, może i się nie powiódł, ale to Nawrocki najbardziej ucierpiał na tych wydarzeniach. – Trzaskowski, mimo iż wypadł słabo, przez cały czas jest liderem sondaży. Nawrocki nie ma pomysłu, jak przełamać jego przewagę – ocenił Lisicki.

Ziemkiewicz zwrócił uwagę na chaos debaty w Końskich. Jednak to nie organizacyjne niejasności, a brak charyzmy i elastyczności Nawrockiego są głównymi przyczynami jego słabych wyników. PiS, które przez lata opierało swoją siłę na polaryzacji i mobilizacji elektoratu wokół tematów takich jak imigracja czy krytyka UE, tym razem nie potrafiło narzucić narracji. Nawrocki, z hasłem „Polska przede wszystkim”, nie zdołał przekonać, iż jest kandydatem zdolnym do zjednoczenia Polaków, a jego ataki na Trzaskowskiego, takie jak zarzuty o elitaryzm czy wspieranie społeczności LGBTQ+, były zbyt schematyczne i przewidywalne.

PiS na krawędzi porażki

Sondaże przedwyborcze wskazują, iż Rafał Trzaskowski utrzymuje stabilną przewagę, zdobywając ponad 30% poparcia, podczas gdy Nawrocki plasuje się na drugim miejscu, ale z dużo mniejszym wynikiem – około 17%. Co więcej, Szymon Hołownia, dzięki dobrym występom w debatach, odrabia straty i może zagrozić Nawrockiemu w walce o wejście do drugiej tury. „Rzeczpospolita” podsumowała, iż Nawrocki „zmierza ku klęsce”, a jego kampania „nie jest w stanie przełamać dominacji Trzaskowskiego” .

PiS, jako partia, również znajduje się w głębokim kryzysie. Po utracie władzy w 2023 roku, partia nie potrafiła odnaleźć się w roli opozycji. Jej przekaz, oparty na straszeniu Unią Europejską, imigrantami czy „demokracją warczącą”, jak określił to Nawrocki w jednej z debat, nie trafia do szerszego elektoratu. Co więcej, brak zgody na obecność prawicowych mediów w debacie TVP, TVN i Polsat, który PiS tak mocno krytykował, został odebrany jako hipokryzja, zważywszy na wcześniejsze próby ograniczania wolności mediów za ich rządów, w tym ataki na TVN czy przejęcie mediów publicznych.

Czas na refleksję w PiS

Karol Nawrocki, jako kandydat PiS, jest symbolem szerszego problemu partii – braku pomysłu na nową rzeczywistość polityczną. Debaty w Końskich i w Telewizji Republika pokazały, iż PiS nie potrafi skutecznie mobilizować wyborców poza swoim twardym elektoratem, a Nawrocki nie ma charyzmy ani strategii, by zagrozić Trzaskowskiemu. jeżeli PiS nie dokona głębokiej refleksji nad swoją strategią, wybory prezydenckie 2025 roku mogą być kolejnym krokiem w stronę marginalizacji tej partii na polskiej scenie politycznej. Nawrocki, zamiast być „game changerem”, jak chciałby poseł PiS Janusz Kowalski, stał się symbolem porażki – zarówno swojej, jak i całej formacji.

Idź do oryginalnego materiału