Konfederacja – fałszywa nadzieja

zorard.wordpress.com 1 rok temu

Wielu z tych, którzy już zorientowali się, iż i PiS i PO to oportuniści kierowani przez agentów i zdrajców zwróciło swoje nadzieje ku Konfederacji. Nadzieje te ostatnio rozbudza umiejętna kampania prowadzona przez Sławomira Mentzena z jednej i Grzegorza Brauna z drugiej strony. W efekcie większość moich znajomych wybiera się na jesieni głosować na Konfederacją W moim przekonaniu jednak nadzieje te są fałszywe w tym sensie, iż głosowanie na Konfederację czy w ogóle jej działalność nie są w stanie przynieść Polsce istotnej zmiany, której tak bardzo potrzebujemy.

Najważniejszym problemem Konfederacji jest jej niespójność ideowa a adekwatnie brak idei. Konfederacja jest bowiem – jak sama nazwa wskazuje – zlepkiem małych ugrupowań, które w zakresie deklaratywnego programu i poglądów mocno się różnią. To „połączenie sił” na krótką metę dało im widoczność w sondażach i 11 miejsc w obecnym Sejmie, prawdopodobnie da też więcej miejsc w przyszłym. Na dłuższą metę jednak oznacza ono słabość, bo żeby zachować spójność z konieczności Konfederacja nie może stać się ugrupowaniem wyrazistym pod względem ideowym. Z tego też powodu bez problemu przyciąga i asymiluje na listach wyborczych „spadochroniarzy” pokroju posłanki Siarkowskiej, skompromitowanej przynależnością do PiS, najróżniejszych oportunistów w rodzaju rodzin liderów (brat Mentzena, żona Bosaka) jak i ludzi takich jak zasłużony szef wydawnictwa 3DOM Tomasz Stala (któremu jako żywo nie wiem po co to jest).

Problem w tym, iż – pomijając oportunistów i „spadochroniarzy”, którym idzie wyłącznie o lekkie życie za nasze pieniądze – ludzi tych ideowo łączy wyłącznie mglisty i niedoprecyzowany sprzeciw wobec tego, co jest obecnie. Czy „wolnościowcy” Mentzena zechcą zdecydowanie walczyć ze zboczeniami i ich propagandą? Przecież nie raz wypowiadali się, iż w sumie małżeństwa zboczeńców są w porządku bo to zwykły kontrakt cywilny. Wśród „korwinistów” nie brakuje ateistów, którzy od wiary w Boga się dystansują. A jaki jest adekwatnie pomysł Brauna na gospodarkę poza „Szczęść Boże”?

O Ruchu Narodowym szkoda gadać, bo poza ogólnymi hasłami nie mają oni na poziomie ideowym nic. Choć zatem jest niemożliwym by Konfederacja samodzielnie rządziła trudno sobie taki rząd wyobrazić, bo w wielu wymiarach to co chcieliby robić przedstawiciele różnych ugrupowań tworzących Konfederację jest sprzeczne. Prowadziłoby więc do rozpadu. Póki co zaś będzie znacząco ułatwiać „obrabianie” klubu Konfederacji w Sejmie przez większe ugrupowania, przede wszystkim PiS.

Przy tym ów spajający Konfederację sprzeciw wobec obecnej sytuacji jest sprzeciwem umiarkowanym, „rozsądnym” – a przez to bezpłodnym.

I to jest właśnie drugi ideowy problem Konfederacji. Nie kwestionuje ona w ogóle systemu jako takiego, a więc nie kwestionuje przede wszystkim demokracji parlamentarnej jako jego fundamentu, nie kwestionuje również koncepcji geopolitycznej w ramach której Polska przynależy do Zachodu pod każdym względem – i za każdą cenę.

Tymczasem Polska potrzebuje dramatycznie fundamentalnej zmiany kierunku cywilizacyjnego. Trzeba sobie powiedzieć jasno i otwarcie, iż zachodnia cywilizacja białego człowieka znajduje się końcowym, letalnym stadium degeneracji. Francja, Niemcy, Hiszpania i tak dalej to już tylko fasady, za którymi coraz szybciej postępuje rozkład. Dzieje się tak zarówno w wymiarze kultury jak i bezpośredniej, demograficznej wymiany oryginalnej białej ludności tych państw na ludność rasowo i kulturowo obcą. Biali mieszkańcy Zachodu nie tylko przestali się rozmnażać, nie tylko przestali dbać o czystość rasową, ale zaczęli wręcz nienawidzić sami siebie. Ogarnięci jakimś szałem przepraszają za swoje osiągnięcia i zdobycze wywalczone przez swoich przodków. Jasne jest czym to się skończy: całkowitą zagładą tej niegdyś najsilniejszej i najlepiej się rozwijającej kultury świata. W związku z tym dalsze orientowanie się na nią, co było fundamentalnym założeniem Polski od tysiąca lat, jest szkodliwe bo prowadzi nas do takiego samego samobójstwa.

Przeciwnie więc – należy współczesną kulturę Zachodu fundamentalnie i jawnie odrzucić. Powiedzieć sobie jasno, iż to my i Węgrzy jesteśmy jedynym co z cywilizacji Zachodu zostało. Podać rękę bratnim narodom Białorusi i Rosji, które stanowią w tej chwili największe narody cywilizacji białego człowieka acz w jej wschodniej wersji. I spróbować wspólnie jakoś znaleźć miejsce dla rozwoju i zachowania naszej rasy i jej kultury w świecie, który będzie zdominowany przez Azjatów, przede wszystkim Chiny.

Trzeba więc dokonać fundamentalnego przeorientowania całej polityki Polski a także przeorientowania naszej kultury z kultury odtwórczej, naśladowniczej, powielającej wzorce zachodnie na kulturę twórczą, a więc tworzącą własne oryginalne dzieła i własne idee. Trzeba odkleić się od „starszych i mądrzejszych” (bo straszliwie zgłupieli i już mądrzejsi nie są) i nauczyć kulturowej samodzielności.

Będzie to zadanie o tyle trudne, iż kręgosłupem ideowym kultury białego człowieka Zachodu była religia katolicka, która w tej chwili znajduje się w stanie finalnego rozkładu po skrytobójczym ciosie zadanym jej przez siły zła na Drugim Soborze Watykańskim a potem rękami agentów masonerii na tronie papieskim, którzy usunęli największą siłę Kościoła jaką była tradycyjna, od setek lat niezmienna liturgia Mszy Świętej. Trudność zadania więc polega na tym jak ocalić kulturę, której fundamentem jest wiara katolicka w sytuacji, kiedy papież i przeważająca większość biskupów i księży to świadomi lub nieświadomi agenci zła kasujący Kościół (każdy „ksiądz”, który podczas Covid-u zamknął kościół, nałożył na twarz maseczkę i poszedł się zaszczepić dał świadectwo braku wiary w Jezusa Chrystusa, jest zdrajcą Kościoła, każdy biskup, który poparł zarządzenia władz wkraczających na obszar dla nich zakazany – a więc wkraczających w działanie Kościoła – to zdrajca, o „papieżu” Franciszku szkoda gadać, bo to jawny szkodnik i agent masonerii). Plus jest taki, iż Pan Bóg z pewnością nie jest po ich stronie więc można liczyć na jego oparcie i wsparcie.

Jest to też zadanie trudne gospodarczo, bo gospodarka Polski ma charakter kolonialny, podrzędny, podporządkowany gospodarce Niemiec, UE w ogólności a także USA. Nasz kraj jest dostawcą wykwalifikowanej siły roboczej zarówno wywożonej do innych państw jak i wykorzystywanej na miejscu, w różnych montowniach i – w przypadku pracy intelektualnej – w „centrach outsourcingu”. Upadek gospodarki Niemieckiej spowodowany przez celowe działania USA powoduje, iż realne uniezależnienie gospodarcze od UE staje się żywotną koniecznością, ale to trudności dokonania tego nie umniejsza.

Jest to wreszcie zadanie trudne także dlatego, iż resztki polskiego aparatu państwowego są całkowicie przerośnietę obcą agenturą różnych rodzajów i o różnym pochodzeniu. Dotyczy to w szczególności tak zwanych „służb” i korpusu oficerskiego. Niezbędna byłaby tutaj „czystka” podobnie jak w sądownictwie i adekwatnie w każdym obszarze państwa.

Takie przeorientowanie to zadanie tytaniczne, wielkie. Aby takie zadanie podjąć potrzebna jest nowa, radykalna idea polityczna.

Radykalna w istocie, treści bo proponująca nową definicję Polski i polskości, nie opartą o Zachód i jego łaskawe poklepanie po pleckach. Radykalna również bo nazywająca jasno wrogów – żydowscy bankierzy rządzący Zachodem, masoneria, zboczeńcy i degeneraci. Ale także radykalna w formie, bo musi to być idea, która wywoła fanatyczne, pełne oddanie u jej zwolenników. Wreszcie musi to być idea masowa, nie może porywać wąskiej garstki „przebudzonych” – musi porwać przeciętnego leminga, przeciętnego Kowalskiego, a więc i większość tych, którzy dziś wierzą święcie w dobrą Unię Europejską, złą Rosję i tak dalej. Bez masowości niepodobna myśleć w ogóle o zmianie, której skalę ledwie naszkicowałem powyżej. A problem jest taki, iż nic mniej nas nie uratuje.

I tu dochodzimy do kolejnego elementu – by taka idea mogła zaistnieć i to w skali masowej musi mieć swoją personifikację w osobie konkretnego człowieka, charyzmatycznego przywódcy, wodza czy króla. Nie da się bowiem uzyskać fanatycznego przywiązania do ideii proponowanej przez „komitet równych” czy powstałej w wyniku demokratycznych obrad. Nie dość, iż takowe idee są zwykle miałkie i rozmyte – ciężko się związać mentalnie z komitetem.

I tu Konfederacja leży całkowicie. Próbuje zagospodarować niewielki odsetek społeczeństwa już „przebudzonego”, kanalizując to przebudzenie na bezpłodne głosowania którego jedynym celem będzie uzyskanie przez garść „jedynek” parlamentarnych diet i przywilejów na kilka lat. Tylko tyle. W ogóle nie ma prób, by przekonać do Konfederacji ludzi, którzy dziś głosują na PiS i PO. Nie ma, bo nie ma ideii, do której można by przekonywać, w którą ci ludzie mogliby uwierzyć poza mglistym „będzie lepiej”, które obiecują wszyscy aktorzy parlamentarnej szopki.

Ale nie ma tych prób także dlatego, iż Konfederacja nie ma przywódcy wielkiego formatu, obdarzonego charyzmą i umiejętnością sprawnego przedstawiania idei zarówno masom jak i intelektualistom.

Braun mimo ogromnej wiedzy i sprawności intelektualnej jest zmanierowany i antypatyczny, przemawia tylko do wąskiego grona zapatrzonych weń zwolenników. Mentzen jest tu dużo lepszy, bo sprawnie wykorzystując nowoczesne narzędzia propagandowe (TikTok, Instragram, Facebook) dociera do ludzi młodych, ale tylko do tych z nich, którzy są rzutcy i przedsiębiorczy. Odbiorcom 500+ Mentzen nie ma nic do zaproponowania i też nie próbuje do nich trafiać. Bosak ma tyle charyzmy, iż wystarcza co najwyżej na „Taniec z gwiazdami”. Marnie to wygląda.

Podsumowując: Konfederacja to nadzieja złudna i fałszywa. Nie ma idei na miarę zadań stojących przed narodem jeżeli ma on przetrwać to stulecie – przeciwnie, jest zlepkiem reprezentantów idei nie tylko słabych ale i między sobą sprzecznych. W konsekwencji nie ma też w Konfederacji przywódcy zdolnego ideę taką stworzyć i przekazać na masową skalę.

Same wybory nie mają sensu, bo są oszukańcze w samym założeniu – to jednak temat na kiedy indziej.

Idź do oryginalnego materiału