W obliczu kłótni w Białym Domu, do której doszło między Zełenskim a Trumpem, wielu osobom umknął jeden, ale dość istotny szczegół. W Gabinecie Owalnym doszło do niemałego zamieszania, kiedy okazało się, iż pośród zaproszonych dziennikarzy, w tym Polaka, znajduje się także Rosjanin. Był to pracownik rosyjskiej "agencji informacyjnej" TASS.
Oburzenie w Białym Domu. Rosjanin bez żadnego trybu w Gabinecie Owalnym
O obecności pracownika TASS Dmitrija Kirsanowa informują m.in. CNN i Reuters. Z przekazanych przez nich informacji wynika, iż Rosjanin nie znajdował się na liście zaproszonych. Ostatecznie jednak udało mu się zakraść do Gabinetu Owalnego.
"TASS nie znalazł się na zatwierdzonej liście mediów" – przekazał urzędnik Białego Domu w oświadczeniu przesłanym CNN i Reutersowi. "Gdy tylko personel biura prasowego dowiedział się, iż jest on w Gabinecie Owalnym, został wyprowadzony przez sekretarza prasowego" – dodano.
Jak jednak Rosjanin mógł w ogóle bez wymaganych formalności wejść do Gabinetu Owalnego? Zdecydowali o tym ludzie Trumpa. "Reporter Reutersa widział, jak niektórzy urzędnicy Białego Domu sprawdzali tożsamość reporterów i pozwolili reporterowi TASS wejść przed rozpoczęciem spotkania Trump-Zełenski. Urzędnicy Białego Domu sami wybierali dziennikarzy, którzy mogli relacjonować spotkanie w Gabinecie Owalnym" – podaje Reuters.
Rosjanin w Białym Domu. Dziennikarze Reuters i AP za drzwiami
Cała sytuacja jest oburzająca z jeszcze jednego powodu. Do Gabinetu Owalnego, gdzie ilość miejsca jest dość mocno ograniczona, nie wpuszczono przedstawicieli najważniejszych światowych agencji informacyjnych, czyli Reutersa i Associated Press.
Zwłaszcza druga z nich została zmarginalizowana przez administrację Trumpa. Do Gabinetu Owalnego, ale i Air Force One jej przedstawiciele nie mają dostępu, ponieważ mimo nalegań prezydenta USA, przez cały czas używają oficjalnego określenia "Zatoka Meksykańska", a nie "Zatoka Amerykańska", o czym informuje CNN. Sprawa trafiła już do amerykańskiego sądu. Ten nakazał przywrócenie reporterów AP.