Trzeba przyznać, iż Jarosławowi Kaczyńskiemu udało się jedno. Rozkręcił konkurs na największych fantastów w polskiej polityce. Każdy z nich czuje się już prezydentem. No, powiedzmy, iż kandydatem na prezydenta.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Teraz swoją gotowość do startu obwieścił Tobiasz Bocheński. Uznawany przez wielu za „cudowne dziecko” PiS.
– Nie jestem taką osobą, która wchodzi drzwiami do siedziby PiS-u na ulicy Nowogrodzkiej i mówi „ja (…) chcę, żądam”. Jestem wyrzucany drzwiami a wchodzę oknem. Tak nie jest. Nie za wszelką cenę. To jest najbardziej zaszczytny urząd w Polsce, więc staram się nie podchodzić do tego niefrasobliwie – przekonywał Tobiasz Bocheński w rozmowie z PAP.
Po czym obiecywał, iż jeżeli ktoś inny zostanie wybrany kandydatem, to będzie ciężko pracował na jego rzecz. – Niezależnie od wszystkiego obiecuje ciężko pracować na jego wygraną. – jeżeli okazałoby się iż to ja, to jako polityk, człowiek, biorę na siebie tę odpowiedzialność i ciężko pracuję od rana do wieczora, żeby to się stało – stwierdził polityk.
Niech już PiS wybierze tego swojego kandydata. I skończy się ten festiwal pięknoduchów marzących o prezydenturze. Tego się nie da wytrzymać.