Klimatyczne szaleństwo rządu Tuska: 2,7–3,5 biliona złotych na „zieloną” ideologię zamiast na bezpieczeństwo Polaków
Rząd Donalda Tuska postanowił urządzić Polsce eksperyment na żywym organizmie – i to za pieniądze, których zwyczajnie nie mamy. Z opublikowanych założeń „Krajowego Planu w dziedzinie Energii i Klimatu” wynika, iż w ciągu kilkunastu lat mamy zostać „przestawieni” na zielone tory za 2,7 biliona zł w wariancie „mniej ambitnym” albo 3,5 biliona zł w wariancie „przyśpieszonym”. W zamian: papierowe cele redukcji emisji, kolejne obciążenia dla gospodarki i ryzyko skokowego wzrostu kosztów życia.
Nie są to moje emocje – to opinia eksperta branży energetycznej. Prof. Władysław Mielczarski nie owija w bawełnę: nazywa ten plan „czystą fantazją” i „totalnym odlotem”.
Biliony złotych, czyli plan, który pachnie… dodrukiem
Skala kosztów jest porażająca. Wg opisu planu, pierwszy scenariusz zakłada 43% redukcji emisji do 2030 r. i 61% do 2040 r. Drugi: 53% do 2030 r. i 75% do 2040 r. – ale za cenę jeszcze większych wydatków.
Prof. Mielczarski mówi wprost, iż realizacja takiego planu byłaby możliwa tylko przy „dodruku pieniądza”, mobilizacji „wszystkich zasobów kraju” i dodatkowym zadłużeniu – po to, by realizować „ideologiczne zadania”. I zadaje najważniejsze pytanie: jaki jest sens kierowania wielkiego strumienia pieniędzy na jeden cel – transformację – tylko po to, by realizować jakąś ideologię?
Węgiel na margines, a ryzyko dla bezpieczeństwa energetycznego rośnie
Dziś węgiel wciąż zapewnia Polsce ponad połowę energii. Tymczasem w rządowych założeniach jego rola ma zostać zepchnięta na margines:
-
w 2030 r. moce węglowe mają spaść poniżej 20 GW przy łącznej mocy systemu 93–99 GW,
-
w 2040 r. – już tylko 6,4 GW (ok. 5%) przy 128 GW, a w wariancie ambitniejszym choćby 4,6 GW przy 158 GW.
To nie są „kosmetyczne korekty”. To jest plan uderzenia w fundament stabilności systemu – w źródło, które działa niezależnie od pogody i pory dnia.
ETS to podatek, który podnosi rachunki – i rząd udaje, iż tego nie widzi
W planie i jego promocji brakuje jednego uczciwego zdania: polityka klimatyczna UE kosztuje realne pieniądze, bo ETS jest de facto podatkiem od emisji CO₂, przerzucanym na ceny energii, produkcji i usług.
Prof. Mielczarski zwraca uwagę, iż bez kosztów ETS energia z konwencjonalnych elektrowni węglowych mogłaby kosztować ok. 30–40 groszy za kWh i byłaby wyraźnie tańsza od stawek zatwierdzanych dla gospodarstw domowych.
To właśnie dlatego Polacy płacą więcej – nie dlatego, iż „mamy za dużo węgla”, tylko dlatego, iż wpycha się nam system kar i opłat, który ma „zachęcać” do droższych rozwiązań.
OZE na papierze wszystko przyjmie. W realu: sieci nie wytrzymują
Rząd chce, by OZE zdominowały energetykę. Tyle iż choćby zwolennicy OZE uczciwie przyznają: bez sieci, magazynów i stabilnych źródeł bilansujących, to się rozsypie.
W artykule przytoczono mocny argument prof. Mielczarskiego: zwiększenie inwestycji w wiatraki lądowe do poziomu 2,5 razy wyższego niż obecnie ma być „nierealistyczne”, skoro już dziś „trudno uzyskać dostęp do sieci”.
Do tego dochodzi sceptycyzm co do skali wiatraków na Bałtyku – bo łatwo coś wpisać do tabeli, trudniej to wykonać w terminie, w budżecie i bez kompromitacji.
Atom? Tak – ale nie w formie bajki z Excela
Jest jeszcze jeden punkt, który obnaża „papierowość” tej strategii: energia jądrowa w 2040 r. W planie zakłada się, iż wówczas mają działać elektrownie jądrowe o mocy prawie 6 GW.
Tyle iż – jak wskazuje prof. Mielczarski – dopiero startujemy z pierwszym reaktorem na Pomorzu (docelowo ok. 3,3 GW mocy netto), a dla drugiej lokalizacji nie ma choćby wybranego miejsca, więc nie ma realnego harmonogramu i wyceny.
Atom jest Polsce potrzebny, ale w oparciu o realne terminy, kompetencje i finansowanie – a nie jako listek figowy, który ma uwiarygodnić zieloną rewolucję.

A na końcu i tak zadecyduje Bruksela
W całej tej historii pozostało jedna rzecz, o której rząd woli mówić ciszej: Krajowy Plan ma jeszcze zatwierdzić Komisja Europejska.
Czyli po polskiej stronie: rachunki, koszty, ryzyko dla przemysłu i miejsc pracy. A po drugiej: „akceptacja” z Brukseli, czy tabelki są wypełnione zgodnie z oczekiwaniami.
I jeszcze jedno – ważne, bo symboliczne
Na końcu tekstu, na który się powołuję, redakcja apeluje o wspieranie niezależnych mediów i przypomina o dostępie do publicystyki oraz telewizji. To też jest element tej układanki: w czasach, gdy władza chce przepchnąć kosztowne, ideologiczne projekty, potrzebujemy silnych, niezależnych redakcji, które patrzą rządzącym na ręce, zadają pytania i nie boją się nazywać rzeczy po imieniu.
Bo jeżeli nie będziemy mówić głośno o konsekwencjach tej „transformacji za biliony”, obudzimy się w Polsce z droższą energią, słabszym przemysłem i rosnącą zależnością – a wtedy będzie już za późno na tłumaczenia.
Źródło: https://wpolityce.pl/gospodarka/748615-rzad-chce-wydac-27-bln-zl-na-klimatyczna-ideologie

2 godzin temu







![Kompletna przebudowa placu zabaw w Królewcu zakończona [zdjęcia]](https://tkn24.pl/wp-content/uploads/2025/12/Kompletna-przebudowa-placu-zabaw-w-Krolewcu-zakonczona-12.jpg)






