Zasiedzenie nieruchomości to nieodpłatny i legalny sposób na nabycie własności rzeczy na skutek jej posiadania samoistnego przez przewidziany prawem okres czasu (tzw. okres zasiedzenia). Reguluje to art. 172. Kodeksu cywilnego. Wyróżnimy przy tym zasiedzenie w dobrej wierze (gdy dana osoba nie wie, iż nie ma prawa własności, np. przez błąd formalny) i zasiedzenie w złej wierze (gdy dana osoba korzysta z rzeczy, choć wie, iż nie ma prawa własności). Jakie zatem szczegóły sprawiły, iż tym razem do zasiedzenia nie doszło w opinii sądu?
REKLAMA
Zobacz wideo Ujawniamy grzechy polskich flipperów
Zasiedzenie nieruchomości uniemożliwione przez Sąd Okręgowy. Sprawa trafiła do Sądu Najwyższego
Jak dowiadujemy się w orzeczenia opublikowanego na stronie Sądu Najwyższego, pewne małżeństwo w 1987 roku nabyło działkę i zamieszkało w znajdującym się w nim baraku. Otworzyli w nim również punkt gastronomiczny. Na tyłach ich nieruchomości znajdowała się opuszczona działka przylegająca do innej ulicy, przez którą prowadziło dogodne przejście do baru. Małżeństwo regularnie sprzątało opuszczoną działkę ze śmieci zostawianych tam przez okolicznych mieszkańców. Ponadto umieścili drewniane żerdki między drzewami stojącymi na granicy działki z ulicą. Z czasem na tym terenie zaczęły parkować samochody, zarówno klientów baru, jak i innych osób. W końcu w 1996 roku małżeństwo postawiło ogrodzenie wzdłuż granicy działek z ulicą, z bramą wjazdową i furtką. Od tego momentu przejście przez działki między ulicami było niemożliwe w przypadku zamkniętej bramy i furtki. Z kolei 14 lutego 2018 roku wystąpili o nabycie opuszczonej działki przez zasiedzenie.
Zobacz też: Zamienili dom na mieszkanie przy szpitalu. Wydali krocie. I tak wylądują na bruku
Sąd Rejonowy w Wejherowie początkowo stwierdził, iż właściciele baru to prawo nabyli. Gdański Sąd Okręgowy uchylił jednak to postanowienie, a wniosek o zasiedzenie oddalił. W związku z tym sprawa została skierowana do Sądu Najwyższego.
Zasiedzenie w złej wierze wymaga spełnienia określonych warunków. Małżeństwo nie sygnalizowało, iż są właścicielami
Sąd Najwyższy postanowił, iż decyzja SO była słuszna. Wskazał przy tym, iż korzystanie z przedmiotowej działki przed jej ogrodzeniem nie miało charakteru samoistnego posiadania, które należy liczyć od momentu postawienia ogrodzenia w 1996 roku. Wcześniejsze drewniane żerdki były bowiem mało widoczne. Co więcej, małżeństwo przed 1996 rokiem nie próbowało ograniczać korzystania z działki innym osobom, poza zwracaniem uwagi na niedopuszczalność wyrzucania śmieci. Oznacza to, iż do złożenia wniosku o zasiedzenie nie upłynęło 30 lat wymagane do zasiedzenia nieruchomości objętej w posiadanie w złej wierze (w przypadku zasiedzenia w dobrej wierze okres ten wynosi 20 lat).
Zasiedzenie to z jednej strony nabycie, a z drugiej utrata własności. Własność to prawo chronione konstytucyjnie, jego utrata może nastąpić tylko w ściśle określonych przypadkach. Jedną z gwarancji tej ochrony jest możliwość obrony przed zasiedzeniem. Właściciel działki nie ma obowiązku korzystania ze swojej własności. Może godzić się, iż np. przez jego działkę ludzie urządzili sobie skrót, iż są parkowane jakieś samochody. Innymi słowy, iż służy jako teren ogólnodostępny. Inna rzecz, gdy ktoś zawłaszcza teren wyłącznie dla siebie. Musi to tak stanowczo i jednoznacznie zamanifestować, by dla ogółu jawić się jako właściciel, i jednocześnie by dla właściciela sytuacja ta była oczywistym dzwonkiem alarmowym. Kiedy alarm stale brzmi, a właściciel nie reaguje, dopiero wówczas, po trzydziestu latach, następuje utrata własności
- wyjaśnia dla "Rzeczpospolitej" Stefan Jacyno, adwokat, Kancelaria Wardyński i Wspólnicy.
Źródło: Sąd Najwyższy, "Rzeczpospolita"
Dziękujemy, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.

7 godzin temu







