Karolina Stefanowska: Punkt odniesienia

solidarni2010.pl 9 miesięcy temu
Felietony
Karolina Stefanowska: Punkt odniesienia
data:02 stycznia 2024 Redaktor: Agnieszka
wiara Bóg Unia Europejska Karolina Stefanowska punkt odniesienia wartości

W życiu i w polityce nie wygrywa ten, który najlepiej zna i stosuje wszystkie reguły. Wygrywa ten, kto reguły ustala.

Wydarzenia z 2008 roku zrozumiałam w pełni dopiero po latach, po Smoleńsku i całej, adekwatnie trwającej nadal, operacji posmoleńskiej. Był to czas, kiedy Rosja zaatakowała Gruzję. Jak zwykle w takich przypadkach po początkowym szoku politycy zaczynają mówić, czasem działać, jedni spoglądają na drugich, ktoś zapala świeczki, ktoś organizuje marsz, ktoś mówi o sankcjach. Co zrobił wtedy kierujący Polską prezydent Lech Kaczyński? Wsiadł w samolot i do Gruzji poleciał. Stanął przed Gruzinami na wiecu i głośno, jednoznacznie i wyraźnie powiedział, iż polskiej zgody na takie działania Rosji nie ma i nie będzie. Zaskarbił sobie tym wielką wdzięczność Gruzinów i równie wielką nienawiść Rosjan, tym bardziej, iż nie przyleciał do Tbilisi sam. Zabrał ze sobą przywódców innych państw bałtyckich, którzy, poinformowani o planie prezydenta Polski musieli się opowiedzieć - przylecą czy nie przylecą. W tamtym momencie to Lech Kaczyński ustalił regułę postępowania i inni musieli już tylko się do tej reguły odnieść, przyjmą ją czy nie, zastosują czy nie.

Nie chcę tu oczywiście oceniać całej prezydentury śp. Lecha Kaczyńskiego, bo to sprawa bardzo złożona, ale to jedno zdarzenie, ten jeden postępek, był - jednym z niewielu w naszej najnowszej historii - postępkiem przywódcy. Bo prawdziwy przywódca myśli ponad schematami, potrafi wydostać się swoim umysłem ponad ciasne ramy reguł narzuconych przez innych, niekoniecznie mądrzejszych czy lepiej wykształconych.

Zdaję sobie sprawę, iż niektórym Czytelnikom może się tutaj zapalić czerwona lampka: mamy odrzucać reguły? Brzmi to trochę niebezpiecznie i może takie być, ale wszystko zależy od tego, co jest naszą wewnętrzną regułą, do czego odnosimy nasze decyzje i postępki. To jest klucz i najważniejsza kwestia w ocenie naszych czynów zarówno przez pryzmat doczesności, jak i wieczności.

Pewnie wielu z nas wydaje się, iż naszym punktem odniesienia jest wiara, katolicyzm i wynikające z nich wartości, jednak czy tak jest naprawdę? W przypadku wielu osób z kręgu władzy (mówię tu o partiach usiłujących wyglądać na prawicowe i katolickie, pozostałe z oczywistych względów pomijam) tak niestety nie jest, na wartości (które może gdzieś tam w głębi serca są albo usiłują być, to już wie tylko Bóg) deklarowane nałożonych jest wiele innych zasad i reguł, które są wyłącznie regułami wynikającymi z działań innych ludzi, którzy niekoniecznie są mądrzejsi, lepiej wykształceni niż my, a przede wszystkim często - niestety - nie są tak blisko Boga, jak powinni być.

Przykłady? Ceny prądu i gazu rosną do absurdalnych poziomów, upadają z tego powodu biznesy, ludzie tracą pracę, wpadają w zadłużenie, a jaka jest na to odpowiedź naszych przywódców? “Unia każe”, “To wynika z przepisów unijnych, mamy obowiązek je wprowadzić”, po czym rozkładają bezradnie ręce. Jaki jest w tej chwili ich punkt odniesienia? Czy mają - jak na prawdziwych, Bożych przywódców przystało - przed oczami zasobną i szczęśliwą Polskę, do której ich decyzje mają nas doprowadzić? Być może, ale ich decyzje na to nie wskazują, a jedynie świadczą o tym, iż Unia jest dla nich ważniejsza niż Polska, niż ład i dobrobyt w ich Ojczyźnie. Czy Bóg gdziekolwiek mówi o Unii Europejskiej, o konieczności stowarzyszania się narodów, czy raczej mówi o tym, iż przywódcy powinni służyć i dbać zwłaszcza o najmniejszych i najbiedniejszych? Co jest ich wewnętrznym kompasem, Unia czy Boże prawo? A co zajmie miejsce kompasu, kiedy już Unia się rozpadnie?

Dalej, ciekawym przykładem w tym kontekście będzie postępek posła Grzegorza Brauna, który ugasił chanukowe świece zapalone w Sejmie. Dla większości opinii publicznej (bądź dla jej głośniej krzyczącej części) punktem odniesienia są… Żydzi, których jakoś prawdopodobnie ten postępek obraził, w związku z tym będzie to dla nich postępek karygodny. Inni natomiast spojrzą na to zupełnie inaczej: mamy budynek parlamentu w katolickim kraju, mamy okres Adwentu, a mimo to nikt wieńca adwentowego w Sejmie nie stawia. Być może to wynika z błędnie pojętej “świeckości państwa”, być może z płytkości wiary posłów, być może nikt po prostu aż do tej pory na taki pomysł nie wpadł. Tak czy owak wieńca nie ma. Jest za to symbol innej religii, marginalnej w tej chwili w Polsce, i w jakim celu? Czy faktycznie powinien tam być? Co jest naszym celem - nieobrażanie Żydów czy wierność naszemu Bogu, z której wszystko inne powinno wynikać?

Nie ma niestety na polskiej scenie politycznej przywódców wielkiego formatu, nie ma ludzi, dla których odniesieniami jest Bóg i Polska. PiS, partia, po której tak wielu tak wiele się spodziewało, pokazała w poprzedniej kampanii bardzo wyraźnie, kto jest dla nich punktem odniesienia: Donald Tusk i jego ludzie. Głosujcie na nas, jesteśmy lepsi niż Tusk. Czy to wystarcza? Komu to wystarcza?

Czy jakakolwiek szanująca się kobieta weźmie za dobrą monetę zaloty mężczyzny, który przyjdzie i powie, iż jest lepszy niż Kazik spod piątki, bo Kazik pije i bije, a on nie? Czy to wystarcza? Jakim kobietom to wystarcza?

Nie szanujemy się jako Polacy, jako ludzie każdy z osobna i jako naród. Jako ludzie często czujemy, iż coś jest nie tak, i usiłujemy nadrobić to płytką roszczeniowością - "mnie się też coś od państwa należy, nie tylko emerytom/dzieciom/rodzicom/samotnym matkom". Ale to donikąd nie prowadzi, jedynie do konfliktów i jeszcze głębszych podziałów, tak samo, jak wszelkie porównywanie się do innych, bo zawsze ktoś będzie miał lepiej, a ktoś gorzej.

Dlatego też nie pojawią się w moich felietonach komentarze do tego, co wyczynia Tusk i jego hałastra, bo nie widzę potrzeby zniżania się do takiego poziomu. Nie to jest moim punktem odniesienia, a to, jaka Polska być powinna wedle Bożej perspektywy. I to do Niej mamy dążyć, ze wszystkich sił, bez względu na przeciwności, jakie na tej drodze spotkamy.





Idź do oryginalnego materiału