W najbliższą niedzielę niespodzianek nie będzie, ale Suweren pokaże na co go stać i kim jest naprawdę. Będzie miał bowiem do wyboru tylko dwie kandydatury: Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego. Po tak chamskiej kampanii Suweren nie powinien akceptować walki o koryto; Suweren wybiera swojego przedstawiciela, który w jego imieniu ma dobrze reprezentować w świecie nie tylko Polskę, ale również poziom intelektualny Polaków – przez pięć lat. Tak więc właśnie w najbliższą niedzielę wszyscy odpowiemy na pytanie jak rozumiemy swoją rzeczywistość; czy w tak burzliwym okresie w jakim znalazł się świat i sama Polska, chcemy mieć prezydenta słabego, który potrzebuje porad psychologa, i jak pokazała kampania kilka ma do powiedzenia, czy też… i tu zmuszony jestem wspomóc się użytkowym wulgaryzmem…, chce mieć faceta z jajami? Tylko tyle i aż tyle.
Karol Nawrocki nie ma doświadczenia politycznego, i to jest jego największą słabością. Ale jeszcze większą słabością polityczną Polski ostatnich 35 lat jest brak charakteru państwa i jego elit, brak wyrazistości i uderzająca niemota koncepcyjna. Nie wiadomo (a może i wiadomo) też dlaczego od 1989 r. na najbardziej odpowiedzialne stanowiska, z małymi wyjątkami, nie są wybierani najlepsi z najlepszych, ale „najlepsi” ze słabszych. Nie jesteśmy w stanie wykorzystać szansy, którą daje nam historia. Tu i ówdzie słychać o jakiejś niepodległości Polski, przy czym każdy obywatel zdaje sobie sprawę, iż o wszystko musimy pytać UE. Większość, bo 60. procent społeczeństwa wstydzi się polskości; jeszcze większa część nosi w sobie zachwiane poczucie tożsamości. o ile ktoś czytał Sztukę wojny Sun Tzu’ego musi wiedzieć co to znaczy. Znaczy to, iż w takim stanie ducha najbliższe wybory będą tylko formalnym otwarciem bram dla kolejnego barbarzyńcy.
A tymczasem zaistniało kilka nowych spektakularnych faktów i tak się dzieje, iż większość z nich związana jest z Grzegorzem Braunem. Pierwszy dotyczy chanukowych świec, które postawiły powszechne pytanie o uzasadnienie kultywowania tej symboliki w Sejmie; drugi, o wiele głośniejszy, dotyczy aborcji dokonanej w szpitalu w Oleśnicy. Ten ostatni uświadomił wszystkim, czym naprawdę jest aborcja – zamordowano dziewięciomiesięczne dziecko w łonie matki. Wielu pytało czym różni się morderstwo w łonie matki od dokonanego po urodzeniu? Owszem, do Brauna można mieć zastrzeżenia, nie można jednak nie zauważyć, iż to właśnie on stał się autorem przełomów mentalnych w świadomości Polaków. Było też kilka wystąpień Krzysztofa Stanowskiego i jeszcze kilka innych wydarzeń, które wyostrzyły spojrzenie Suwerena.
Z takim bagażem społeczeństwo polskie zostało doprowadzone do dwóch debat w Końskiem, które jakby zbilansowały dotychczasowy stan ducha i Rubikon został przekroczony. To właśnie tam zmiana w myśleniu Polaków uzyskała swoją materialną moc. Kolejna, zorganizowana również przez TV Republika, tym razem bez udziału Trzaskowskiego, jakoś tak sfraternizowała dyskusję kandydatów, iż powszechnie odczuliśmy spadek poziomu agresji.
W międzyczasie doszło do niebywałego wydarzenia, Nawrocki został przyjęty przez Trumpa w Białym Domu. Wściekłość obozu Trzaskowskiego osiągnęła apogeum i w tym napięciu trzymała Polaków przez kilka dni. Nie było innych haków, czepiono się kawalerki, którą Nawrocki miał ukraść uzależnionemu od alkoholu Jerzemu Żywickiemu. Na prawicowego kandydata wylano nieprawdopodobną ilość pomyj i hejtu. Namolność tej propagandy zaczynała wywoływać torsje. Sztab wyborczy Nawrockiego nie pokazał jednak tego mieszkania, natomiast sam jego lider opublikował dwa listy od tego, któremu miał ukraść mieszkanie. Z listów biła przyjaźń i zaufanie.
I wreszcie ostatnia debata, z 12.05.2025 r., która na forum świata miała zmiażdżyć i wdeptać w ziemię Nawrockiego. Odbyła się w studio TVP – właśnie tym, które zostało przejęte siłowo przez rząd Donalda Tuska, a więc w perwersyjnym miejscu, jakby w łóżku przegranego wodza. Debata rozpoczęła się, jak każda, ale zdefiniowanie przez Stanowskiego sytuacji w jakiej się wszyscy znaleźli okazało się tak druzgocące, iż Nawrocki wyszedł z niej co najmniej bez szwanku. Prawda zwyciężyła.
Co więc po kampanii i debatach pozostało? Została przyjaźń, jaką Nawrockiego darzył chory na alkoholizm człowiek, bardzo pozytywny stosunek przybranego syna i miłość rodziny Nawrockich. Pozostał spokój i opanowanie, pozostały też znajomość historii i życia świata przestępczego oraz siła charakteru. o ile ktoś mógł mieć wątpliwości co do wcześniejszej wiarygodności kandydata, to fala hejtu, jaką on przeżył, powinna rozwiać mu wszelkie wątpliwości.
Jest jednak coś jeszcze, co rzuciło się w oczy. To współbrzmienie przynajmniej trzech niezależnych od nikogo kandydatów na prezydenta. Byli nimi Marek Jakubiak, Marek Woch, Artur Bartoszewicz. Wzajemnie się uzupełniali i to właśnie oni powinni zostać wykorzystani do przyszłego racjonalnego i oddolnego odtworzenia polskiej sceny politycznej. Bo tak, jak było, być już nie może. PiS zaczął robić wielkie rzeczy dla Polski i Polaków, ale swojej pracy nie obudował pancerzem świadomości obywatelskiej, poczuciem odpowiedzialności i bezprzymiotnikowym patriotyzmem. Chciał być tym, który rozdaje, a nie współtworzy. Dlatego przegrał.
W momencie, gdy narody wracają do „łask”, nie możemy pozostać bezpaństwowcami, wisieć na czyjejkolwiek klamce lub trwać w kolejce po dotacje. Na ten czas potrzebni są nam ludzie z charakterem i polską identyfikacją – nie tą wiecową lub na papierze, ale w sercu i krwiobiegu. Coś się wreszcie ruszyło i dajmy sobie szansę wybierając Karola Nawrockiego, tego, który już nawiązał kontakt z ośrodkiem decydenckim w naszej cywilizacji.