Wybory prezydenckie trzeba potworzyć a wszystko z powodu głupoty i zachłanności Kaczyńskiego. Okazuje się bowiem, iż cała Polska żyje w fikcji. Dlaczego? Bo Karol Nawrocki nie jest prezydentem – ani zgodnie z konstytucją, ani zgodnie z prawem. To, co nam sprzedano jako „wybory”, okazuje się zwykłą iluzją.
Konstytucja mówi jasno: wybór prezydenta musi zostać stwierdzony przez legalny organ państwa. Tylko taki werdykt daje podstawę do objęcia urzędu. Tymczasem w przypadku Nawrockiego głos zabrała… Izba Spraw Nadzwyczajnych SN. Problem w tym, iż – i tu pada kluczowa kwestia – Izba ta nie jest sądem w rozumieniu prawa.
Co to oznacza? Proste: nie było żadnego legalnego stwierdzenia wyboru. A skoro nie było – nie ma też prezydenta. Nawrocki może paradować w pałacu, podpisywać dokumenty, uśmiechać się do kamer, ale w świetle prawa jest zwykłym uzurpatorem.
To trochę tak, jakby ktoś sam się ogłosił królem Polski, bo „tak mu wyszło z kart tarota”. Zero podstaw prawnych, zero legitymacji. Cała reszta to teatr. jeżeli Nawrocki nie jest prezydentem – to kto nim jest? Odpowiedź szokuje: Polska w tej chwili nie ma legalnej głowy państwa. Wszystko, co podpisuje Nawrocki, każda nominacja i decyzja, stoi na glinianych nogach i może być uznane za nieważne. Jest nieważne. On sam jest nikim.
Czyli? Państwo bez prezydenta, a w Pałacu Prezydenckim siedzi uzurpator.