Karne zwalczanie „mowy nienawiści” zostało zatrzymane!

2 dni temu

W pewnych kwestiach politycy i wyborcy polityków potrafią mówić jednym głosem, chociaż niekoniecznie myślą o tym samym. O miłości do Polski i łączeniu Polaków mówią wszyscy choćby ci, którzy szczerze Polską gardzą i co najmniej połowy Polaków nienawidzą. Od 35 lat panuje też powszechny konsensus w sprawie głodnych dzieci, ale najpierw tego banalnego problemu nie udało się rozwiązać, a potem problem na siłę odgrzewano. Z „mową nienawiści” politycy wspierani przez ideologów zmagają się od niedawna, jeżeli za kryterium czasu przyjąć wieloletnie spory, choćby o aborcję, jednak temat od początku podzielił Polaków i dzielić będzie do końca.

O co chodzi z tą „mową nienawiści”? Jak z większością skrajnie lewicowych pomysłów na budowanie „nowego człowieka”, chodzi o relatywizowanie i wręcz odwracanie pojęć. W największym skrócie „mowa nienawiści” to część większego projektu o nazwie „polityczna poprawność”. Tyle teorii, bo znacznie gorsza jest praktyka, szczególnie ta procesowa, ale też medialno-polityczna. Sądy za „mowę nienawiści” przeważnie uważają te sformułowania i zachowania, które wymierzone są w mniejszości seksualne, narodowe i wybrane religie. Natomiast agresja wyrażona wobec większości narodowych i religijnych zwykle nie narusza dóbr osobistych ani nie wypełnia przesłanek znieważenia i zniesławienia, przynajmniej w ocenie polskich sądów.

Kary nie ma, za to można dostać nagrodę lub choćby wielkie wyróżnienie, takie jak „Warszawianka Roku”. Tytuł ten nadał niejakiej „babci Kasi” sam prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski i wcale mu nie przeszkadzało, iż jest to wybitnie wulgarna i agresywna osoba, która swoim karygodnym zachowaniem choćby sądy zmusiła do wydania wyroków na swoją niekorzyść. Taki stan rzeczy nie podoba się obecnej „koalicji 13 grudnia” i postanowiono to zmienić poprzez zapisy w prawie karnym. Zmiana kodeksu karnego na pierwszy rzut oka wydaje się całkiem niewinna i dotyczy poszerzenia katalogu cech chronionych o: wiek, płeć, niepełnosprawność oraz orientację seksualną. Wcześniejszy zapis dotyczył: przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej oraz bezwyznaniowości.

Prezydent Andrzej Duda postanowił jednak, iż więcej razy rzuci okiem na proponowane zmiany i wynikiem tej analizy wzorkowej jest odesłanie ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. Oczywiście i prezydent i wszyscy pozostali krytycy nowelizacji kodeksu karnego w tym zakresie, nie są zwolennikami prześladowania osób starszych i niepełnosprawnych, ani żadnych innych. Cały problem zawiera się w dwóch kategoriach: płeć i orientacja seksualna. Jak wiadomo skrajne środowiska lewicowe, wbrew biologii i logice, mówią o kilkudziesięciu płciach i prawie każdego człowieka do identyfikacji z dowolną płcią i orientacją seksualną. Ponadto osoby te są bardzo wrażliwie na punkcie własnych identyfikacji i jeżeli ktoś się nie zgadza na to, aby mówić o Janie Kowalskim, iż to jest „ono niebinarnie kumulatywne biseksualnie”, to wtedy taki nienawistnik może posiedzieć choćby 5 lat.

Decyzja prezydenta z pewnością spodoba się więcej niż połowie Polaków, bo Polacy to bardzo wyrozumiały naród, co zostało na przestrzeni wieków wielokrotnie udowodnione. Jednocześnie każdy Polak i człowiek ma swój próg wytrzymałości, a wmawianie na siłę czegoś, co nosi wszelkie znamiona absurdu, to jeden z takich progów. Polskie prawo karne i cywilne daje pełne możliwości do ochrony dóbr osobistych i dobrego imienia. Gdy politycy z radykałami ideologicznymi biorą się za nowelizację kodeksu, to zawsze trzeba zachować szczególną ostrożność. Tak właśnie postanowił uczynić prezydent Andrzej Duda i odesłał pozornie niewinną, a w praktyce bardzo niebezpieczną nowelizację ustawy, do Trybunału Konstytucyjnego.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

Idź do oryginalnego materiału