W swoim pierwszym expose przed Bundestagiem, nowy kanclerz Niemiec Friedrich Merz ogłosił ambitną wizję przyszłości kraju. W centrum jego wystąpienia znalazły się trzy główne filary polityki: bezpieczeństwo, dobrobyt i jedność społeczna.
Ale to jeden fragment przemówienia przykuł szczególną uwagę zarówno w Niemczech, jak i poza ich granicami: deklaracja, iż Bundeswehra ma się stać najsilniejszą konwencjonalną armią w Europie.
Merz zaznaczył, iż wzmocnienie Bundeswehry stoi na pierwszym miejscu. Jego rząd, tworzony przez CDU i SPD, planuje udostępnić wszelkie niezbędne środki finansowe, by osiągnąć ten cel. Równolegle do tego, ogłoszono utworzenie specjalnego funduszu infrastrukturalnego o wartości 500 miliardów euro — z którego aż 150 miliardów ma być użyte już w tej kadencji. Znaczna część tych środków ma trafić właśnie do Bundeswehry.
Merz nie boi się mocnych słów ani jednoznacznych deklaracji. Jego wypowiedź: „Musimy być w stanie się bronić, aby nie musieć się bronić” stała się mantrą polityki bezpieczeństwa nowego rządu.

Bundeswehra 2025: Słabe ogniwo NATO
Niemcy przez lata nie spełniały zobowiązań wobec NATO dotyczących poziomu wydatków na obronność. W 2022 roku, po inwazji Rosji na Ukrainę, kanclerz Scholz ogłosił tzw. „Zeitenwende” — przełomową zmianę w polityce obronnej, która zakładała zastrzyk finansowy dla Bundeswehry. Jednak mimo zapowiedzi, modernizacja postępowała powoli, a wiele problemów pozostało nierozwiązanych.
Obecnie Bundeswehra liczy około 181 000 żołnierzy — znacznie mniej niż zakładane 203 000 do 2031 roku. Szacuje się, iż jedynie około połowa jednostek jest gotowa do działania. Brakuje nowoczesnego sprzętu, amunicji, a choćby podstawowych elementów wyposażenia jak hełmy czy kamizelki kuloodporne.

Z kolei flota lotnicza i pancerniacka boryka się z awaryjnością i przestarzałą technologią. choćby zakup nowoczesnych myśliwców F-35 czy systemów Patriot nie jest w stanie gwałtownie naprawić sytuacji, w której logistyka i morale armii są na krytycznie niskim poziomie.

Kontekst polityczny i historyczny: Ciężar niemieckiej przeszłości
Nie sposób analizować ambitnych planów Merza bez odniesienia się do historii Niemiec. Dla wielu sąsiadów — zwłaszcza Polski, Francji czy Czech — widmo silnej niemieckiej armii budzi uzasadnione niepokoje. Choć Merz deklaruje pełne zaangażowanie w NATO i wsparcie dla Ukrainy, pytanie pozostaje: czy Europa naprawdę chce Niemiec jako militarnego lidera?
Merz podkreśla, iż Niemcy nie są i nie będą stroną wojny na Ukrainie, ale jednocześnie nie są „neutralnym obserwatorem”. Wskazuje na potrzebę strategicznej niezależności Europy, szczególnie w kontekście możliwego powrotu Donalda Trumpa do władzy w USA i spadku zaangażowania Amerykanów w bezpieczeństwo kontynentu.
Jednak to, co dla jednych jest rozsądną odpowiedzią na kryzys, dla innych może być przerażającym sygnałem: czy Niemcy nie wykorzystają tej okazji do przejęcia roli dominującego gracza militarnego w UE? Francuscy komentatorzy już określają Merza mianem „nowego Erharda z hełmem”, a przedstawiciele włoskiego rządu mówią o „potrzebie równowagi i kontroli”.
W Niemczech opozycja i organizacje społeczne również nie milczą. Lewica i Zieloni krytykują skalę wydatków na zbrojenia, wskazując na potrzebę inwestycji w mieszkalnictwo, zdrowie publiczne i energetykę. Z kolei związki zawodowe ostrzegają przed „militaryzacją budżetu kosztem dobrobytu społecznego”.
Gospodarka i podatki: wszystko dla armii?
Merz zapowiada również obniżki podatków, uproszczenia biurokracji i inwestycje infrastrukturalne, ale nie ukrywa, iż wszystko to będzie finansowane z długu.
„Musimy korzystać z tych możliwości ostrożnie” — podkreślał, zaznaczając, iż zadłużenie oznacza konieczność przyszłej spłaty.
To oznacza polityczny dylemat: czy Niemcy będą w stanie utrzymać balans między ambicjami wojskowymi a potrzebami społecznymi? Historia uczy, iż nie zawsze.
Kanclerz Merz złożył Niemcom obietnicę: bezpieczeństwo, dobrobyt i dumę z własnego państwa. Ale jego słowa mają wagę daleko wykraczającą poza niemieckie granice. Budowa najpotężniejszej armii w Europie przez państwo o tak trudnej militarnej przeszłości musi być przedmiotem uważnej obserwacji, a nie bezrefleksyjnego entuzjazmu.
Europa potrzebuje Niemiec silnych, ale i przewidywalnych. Zbyt duża koncentracja siły w jednym państwie — choćby demokratycznym — zawsze rodzi ryzyko nadużycia. Dlatego reformy Bundeswehry muszą odbywać się w ramach NATO, z pełną przejrzystością i konsultacjami z partnerami. Bo silna armia to nie tylko czołgi i samoloty. To również odpowiedzialność, historia — i zaufanie.