Kaczyński „spalił” kandydaturę Błaszczaka. Jaki ma w tym interes?

3 tygodni temu

Jarosław Kaczyński gromko zapewnia, iż Mariusz Błaszczak powinien zostać jego następcą na „tronie” szefa PiS. Przekonuje także, iż Błaszczak byłby najlepszym kandydatem na prezydenta w przyszłorocznych wyborach.



Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


– Pan przewodniczący jest u nas od politycznego dzieciństwa, od młodzieżówki, przez całe ponad 30 lat dziejów naszej partii. W polityce samorządowej pełnił różne funkcje, był w rządzie jako wicepremier i minister obrony. Bardzo bym się cieszył, gdyby to był Mariusz Błaszczak, ponieważ cenię go i lubię – opowiadał Kaczyński.

Jest tylko pewne „ale”. I to ono właśnie powoduje, iż słowa Kaczyńskiego brzmią mało wiarygodnie.

Kaczyński powołał Błaszczaka do specjalnej partyjnej komórki, która ma się zająć wyborem… kandydata PiS na prezydenta. Błaszczak więc nie będzie mógł startować. Coś nam się wydaje, iż Kaczyński doskonale wiedział, iż wprowadza swojego „pupila” na pole minowe.

Najzabawniejsze jest w tej całej historii to, iż Błaszczak zdawał się naprawdę wierzyć w publiczne (!) zapewnienia Kaczyńskiego. I już się szykował do nowych politycznych zadań.

Idź do oryginalnego materiału