Historia zarówno lubi się powtarzać jak i wracać farsą, połączenie tych dwóch powrotów miało miejsce tuż przed opuszczeniem Białego Domu przez byłego prezydenta Joe Bidena. Ostatnie dokumenty, jakie podpisał Biden dotyczyły ułaskawienia 37 z 40 osób morderców skazanych na karę śmierci. Prócz tego in blanco zostali ułaskawieni: Mark A. Milley, dr. Anthony S. Fauci oraz członkowie Komisji ds. Zbadania Ataku na Kapitol Stanów Zjednoczonych z 6 stycznia.
Obie sprawy są bardzo kontrowersyjne, ale w kontekście polskiej polityki zdecydowanie więcej emocji wywołuje ułaskawienie polityków i generała, którzy nie tylko nie mieli na swoim koncie żadnego wyroku, ale choćby nie usłyszeli jeszcze zarzutów. W 2015 roku w Polsce nie ustępujący, ale zaczynający swoje urzędowanie prezydent Andrzej Duda, postanowił ułaskawić Mariusza Kamińskiego, Macieja Wąsika i jeszcze trzech innych funkcjonariuszy CBA, którzy nieprawomocnie zostali skazani przez skompromitowanego sędziego Wojciecha Łączewskiego. Wybuchła wówczas wielka afera i dziesiątki prawnych autorytetów zaczęło opowiadać niestworzone rzeczy na temat prostego zapisu: art. 139 Konstytucji Prezydent RP stosuje prawo łaski.
W przywołanym artykule w ogóle nie ma mowy o tym, na jakim etapie postępowania prezydent stosuje prawo łaski, ponieważ jest to tak zwana abolicja wywodząca się jeszcze z czasów królewskich. Dokładnie taką wykładnię przez dekady przerabiali studenci prawa, ale po wybuchu afery choćby autor podręcznika prof. Stanisław Waltoś zmienił interpretację art. 139 Konstytucji tak, aby brzmiała poprawnie politycznie. Autorytety prawne przekonywały też, iż ułaskawienie przed prawomocnym wyrokiem niszczy fundamenty prawa, w tym prawo do obrony, ale jak się dziś okazało Joe Biden ani fundamentów nie skruszył, ani podręczników nie musiał poprawiać i po prostu skorzystał z prawa łaski znanego od wieków.
Jak dotąd w Polsce nie odezwał się żaden profesor prawa, który tak zaciekle zawracał Wisłę kijem. Milczy „konstytucjonalista” Marcin Matczak i słowem nie pisnął też ulubiony prawnik TVN24 Mikołaj Małecki, który z kamienną miną potrafi powtórzyć każdą niedorzeczność wpisującą się bieżące potrzeby polityczne obozu liberalno-lewicowego. Nie pierwszy raz się okazuje, iż to co wolno lewicy, prawicy niech się choćby nie marzy, a gigantyczny poziom arogancji i bezprawia upudrowany „obroną demokracji” dobitnie widać w oświadczeniu Joe Bidena:
Bezpodstawne i motywowane politycznie śledztwa sieją spustoszenie w życiu osób objętych śledztwem i ich rodzin, a także (uderzają) w ich bezpieczeństwo i zabezpieczenie finansowe. choćby jeżeli (te) osoby nie zrobiły nic złego — a w rzeczywistości postąpiły adekwatnie — i ostatecznie zostaną uniewinnione, sam fakt bycia badanym lub ściganym może nieodwracalnie zaszkodzić (ich) reputacji i finansom.
Z treści oświadczenia wynika jasno, iż istnieją ludzie nietykalni i chociażby popełnili największe zbrodnie, to zawsze są niewinni i samo postawienie zarzutów może „nieodwracalnie zaszkodzić ich reputacji i finansom”. Tak działa „liberalna demokracja” i działać będzie dopóki ludzie nietykalni są na szczytach władzy, mediów i biznesu. Miejmy nadzieję, iż Donald Trump zacznie ten nieznośny stan rzeczy zmieniać we adekwatnym kierunku, czyli demokracji bez dodatków i prawa równego dla wszystkich.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!