Ursula von der Leyen zapowiada radykalną reformę europejskiego rynku startupów – „jednolity zbiór zasad” dla wszystkich państw członkowskich. Pomysł, który miał ułatwić rozwój innowacji, już teraz budzi kontrowersje.
Podczas Italian Tech Week w Turynie przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen ogłosiła zamiar stworzenia „jednego, prostego zbioru zasad” dla przedsiębiorstw działających na jednolitym rynku. Projekt ma stanowić fundament dla ogólnoeuropejskiej jednostki gospodarczej – struktury, która ułatwiłaby startupom ekspansję w granicach całej Unii.
Von der Leyen jasno podkreśliła, iż nie chodzi o mozolne zbliżanie 27 różnych systemów krajowych, ale o stworzenie „czegoś zupełnie nowego”. W praktyce oznaczałoby to wprowadzenie tzw. „28. reżimu” – jednolitego aktu, który funkcjonowałby równolegle do krajowych regulacji dotyczących przedsiębiorstw.
Deklaracja ta, choć brzmi ambitnie, natychmiast zderzyła się z realiami europejskiej polityki. W Parlamencie Europejskim toczą się bowiem intensywne dyskusje nad kształtem przyszłej regulacji, a część deputowanych ostrzega przed zbyt daleko idącą unifikacją.
Parlament Europejski: ostrożność zamiast entuzjazmu
Socjaldemokrata René Repasi, główny europoseł odpowiedzialny za projekt, opowiada się za bardziej umiarkowanym podejściem. Zamiast tworzyć nowy reżim prawny, proponuje on szeroką harmonizację istniejących regulacji krajowych. Jego zdaniem pełna unifikacja mogłaby doprowadzić do sporów między państwami i zablokować projekt na wiele lat.
Repasi przestrzega, iż wprowadzenie zupełnie nowego systemu wymagałoby jednomyślności w Radzie, a uzyskanie takiego poparcia w obecnym klimacie politycznym graniczy z niemożliwością. Przykłady wcześniejszych prób reform, które utknęły w negocjacjach międzyrządowych, wskazują, iż ryzyko jest realne.
Jednocześnie posłowie z komisji prawnej Parlamentu mają debatować nad poprawkami do projektu już 13 października. W przestrzeni publicznej wskazuje się, iż tylko chadecy w ramach kordonu sanitarnego sprzeciwili się stanowisku Repasiego. Pozostałe grupy polityczne wydają się podzielone, choć bez wyraźnej większości po żadnej ze stron.
Startupy: „więcej odwagi, mniej kompromisów”
Środowisko startupowe przyjęło inicjatywę Komisji z entuzjazmem, ale też z pewnym poczuciem pilności. Organizacja „EU Inc” – skupiająca europejskie firmy technologiczne – od miesięcy lobbuje za ambitną reformą, argumentując, iż obecne różnice między systemami krajowymi są jednym z głównych czynników hamujących rozwój przedsiębiorczości w UE.
Zdaniem przedstawicieli „EU Inc”, dalsze łagodzenie projektu tylko pogłębiłoby istniejące bariery administracyjne. Firmy, które dziś chcą działać w kilku krajach, muszą bowiem dostosowywać się do odmiennych wymagań dotyczących rejestracji, podatków, czy odpowiedzialności prawnej.
Z ich perspektywy „jednolity zbiór zasad” mógłby wreszcie stworzyć realne warunki do konkurencji z amerykańskimi i azjatyckimi gigantami technologicznymi. O ile Komisja nie zrezygnuje z ambicji, nowy akt mógłby stać się przełomem w budowie europejskiego rynku cyfrowego.
Opozycja związków zawodowych i pytanie o prawa pracownicze
Nie wszystkie głosy są jednak entuzjastyczne. Niemiecki związek zawodowy DGB stanowczo sprzeciwił się propozycji Komisji, ostrzegając, iż może ona podważyć prawo pracowników do współdecydowania w przedsiębiorstwach.
Obawy DGB są szczególnie istotne, ponieważ organizacja ta od lat utrzymuje ścisłe relacje z niemieckimi socjaldemokratami – ugrupowaniem, z którego wywodzi się również Repasi. Co więcej, partia ta sprawuje w tej chwili kontrolę nad Ministerstwem Sprawiedliwości w Berlinie, co może w praktyce oznaczać blokadę ambitniejszych rozwiązań w Radzie UE.
Wątpliwości dotyczące standardów pracy pojawiły się także w rozmowach gospodarczych między Francją i Niemcami, prowadzonych we wrześniu na szczeblu ministerialnym. Obydwa państwa, tradycyjnie stojące na straży modelu społecznej gospodarki rynkowej, obawiają się, iż uproszczenie regulacji mogłoby doprowadzić do „wyścigu w dół” w zakresie ochrony pracowników.
Polityczne tło: między innowacją a suwerennością
Pomysł „28. reżimu” wpisuje się w szerszy trend działań Komisji von der Leyen, która coraz mocniej akcentuje potrzebę technologicznej suwerenności Europy. Dla wielu obserwatorów jest to próba odzyskania pola po licznych kryzysach – od pandemii, po napięcia gospodarcze wywołane wojną w Ukrainie.
Jednak pytanie, czy jednolity reżim przedsiębiorstw wzmocni wspólny rynek, czy raczej pogłębi wewnętrzne podziały, pozostaje otwarte. Część państw członkowskich może bowiem uznać nowy akt za próbę ograniczenia ich kompetencji w zakresie prawa gospodarczego.
Choć intencją Komisji jest ułatwienie życia przedsiębiorcom, nie sposób pominąć ryzyka, iż projekt stanie się kolejnym symbolem różnic między północą a południem, centrum a peryferiami Unii. Równowaga między elastycznością biznesu a ochroną socjalną okaże się tu prawdziwym testem dojrzałości europejskiego projektu gospodarczego.