Jan Miszczak: Strach Najjaśniejszego Pana?

1 dzień temu
Jan Miszczak (Fot. Archiwum)

Choć od bulwersującego zdarzenia w naszym Sejmie minęło już trochę czasu, temat wciąż powraca w licznych komentarzach. Chodzi oczywiście o żenujący spektakl w scenografii i reżyserii Jarosława Kaczyńskiego, który w tej odrażającej farsie zagrał też główną rolę.

Sprawa była i przez cały czas jest głośna, więc przypomnę tylko kilka szczegółów, a kto je zna, może ten wstępny fragment opuścić.

Na mównicę wszedł Kaczyński, który śmiercią Barbary Skrzypek usiłował obciążyć Romana Giertycha, nazywając go głównym sadystą. Potem ponoć dorzucił jeszcze, iż to śmierdziel i kanalia. Kiedy zaraz po nim na mównicy pojawił się Giertych, z sali rozległy się okrzyki giermków prezesa, wyzywających posła KO od morderców(!). Następnie owi posłowie-giermkowie otoczyli mównicę, przez cały czas wrzeszcząc pod jego adresem: morderca! Mimo to Giertych zachował spokój i zakpił, wzorem Zagłoby, iż jest dalekim powinowatym Kaczyńskiego, po czym zaproponował mu: „Mów mi wuju”. Prezes stał wtedy obok niego, bo z przyzwyczajenia usiłował zabrać głos „bez trybu”.

Następnego dnia, gdy Giertych rozmawiał na sejmowym korytarzu z dziennikarzami, Kaczyński postanowił dokonać rewanżu. – Niektórzy heraldycy twierdzą, iż jestem bardzo dalekim krewnym rodziny królewskiej brytyjskiej, więc „najjaśniejszy nike factory outlet online shopping panie pośle” proszę się do mnie zwracać – polecił posłowi KO. I to też był kiepski żart. Wszak mógł zaproponować, by mówił mu np. per „Wasza air jordan 1 low og florida gators pe Wysokość”.

Kiedy Giertych upomniał prezesa, iż trwa właśnie Wielki Post i ma świetną okazję przeprosić go za te obelgi, Kaczyński odparł, iż absolutnie nie przeprosi, ale ma za to nadzieję, iż jeszcze je powtórzy. Potem poszedł już na całość twierdząc, iż adwokat PO zasługuje na dożywocie, a w przyszłości może być zastosowana „zasada norymberska”, co oznacza wymierzenie mu kary śmierci. Czyli sznur i szubienica!

Na temat opisywanego tu wyjątkowo bezecnego zdarzenia było już tyle komentarzy, iż adekwatnie kilka można dodać. Chyba tylko tyle, iż większość dyskutantów uważa, iż epizod nie był przypadkowy, a wręcz przeciwnie – starannie zaplanowany z wieku powodów politycznych, którymi też nie będę już nikogo przynudzał. Wciąż mi się bowiem wydaje, iż karygodna agresja prezesa wynikała z jego panicznego strachu, który sparaliżował logiczne myślenie i pozbawił wszelkich hamulców.

Powodem lęku jest prawdopodobnie m. in. śledztwo prowadzone przez prok. Ewę Wrzosek z Prokuratury Okręgowej w głośnej sprawie tzw. dwóch wież, w którą Kaczyński – jak sugerują media – może być mocno umoczony. Ostatnio Agencja SW RESEARCH na zlecenie Onetu zapytała Polaków, czy to śledztwo może zaszkodzić Kaczyńskiemu wizerunkowo? I aż 51,3 proc. badanych zdecydowanie odpowiedziało, iż „TAK!”. Prezes prawdopodobnie wie o tym od dawna i stąd te jego szaleńcze i paniczne reakcje.

Za swój „występ” w Sejmie Kaczyński i posłanka Iwona Arent zostali ukarani „najwyższymi wymiarami kary”, czyli utratą połowy uposażenia przez trzy miesiące, zaś 49 pisowców przez dwa miesiące. Sporo osób uważa, iż całość wypadła komediowo i niebawem zapomnimy o tym żenującym incydencie, po którym zostaną tylko śmieszne fotki Kaczyńskiego wadzącego się z Giertychem przy sejmowej trybunie, przypominające filmowe scenki z serii Pat i Pataszon, Flip i Flap, Kajko i Kokosz, czy Asterix i Obelix. Ale coś mi mówi, iż dla prezesa to jeszcze… ciąg dalszy nastąpi.

Idź do oryginalnego materiału