"19. Południk", komedia Juliusza Machulskiego z gatunku political-fiction, to przede wszystkim świetny spektakl w gwiazdorskiej obsadzie. I mimo iż jego premiera odbyła się w 2003 r., jest dziś mocno aktualny.
Fabuła rozgrywa się w Polsce na początku XXI wieku. W 2003 r. Polacy decydują w referendum o niewstąpieniu do Unii Europejskiej, a cztery lata później prezydentem RP zostaje Bartłomiej Czop (świetny Andrzej Grabowski) – człowiek bez wykształcenia, a co najistotniejsze – bez kultury osobistej.
Urzędowanie rozpoczyna od wyrzucenia z Pałacu Prezydenckiego swojego poprzednika – Kazimierza Czechmeszyńskiego (Jan Machulski), kiedy ten chce mu przekazać insygnia władzy. Niedługo potem obraża też ambasadorów Rosji i Niemiec. I w prostacki sposób rozwiązuje problemy.
Machulski w "19. Południku" przewidział pomysł Błaszczaka
Niemieckiego dyplomatę Czop przyjmuje bez marynarki i w kapciach, żeby "okazać mu brak szacunku". Żąda odszkodowań za II wojnę światową i odbudowy Warszawy. Do scysji dochodzi też z rosyjskim ambasadorem – mimo iż Rosjanie "dali pieniądze" na jego kampanię wyborczą, to prezydent Federacji Rosyjskiej może go "pocałować w d***ę", bo Polska jest w NATO.
A jedną z pierwszych decyzji prezydenta Czopa jest stawienie czoła przestępczości. W jaki sposób? Po prostu likwiduje kilkuset więźniów w sfingowanym wypadku na poligonie wojskowym w Drawsku.
Populista i skrajny radykał Czop kombinuje też ze swoim premierem, sekretarzem i szefem kancelarii, jak rozwiązać parlament. Zapowiada, iż zlikwiduje bezrobocie i podniesie emerytury. Twierdzi, iż "na wszystko ma pomysł". Mówi też, iż "peda*izm powinien być karany", bo obiecał to "tysiącom zdrowych polskich rodzin i słowa dotrzyma".
Mamy więc ostre kłótnie z ważnymi sojusznikami Polski (Niemcami i USA) czy ściganie mniejszości sek*ualnych. Ale w "19. Południku" jest coś jeszcze, co jest odbiciem rządów Prawa i Sprawiedliwości. W pewnym momencie spektaklu widzimy scenę rozmowy Czopa z młodą dziennikarką (Joanna Brodzik).
Na pytanie o 30-procentowe bezrobocie prezydent oznajmia, iż chce, aby do budowy muru na całej wschodniej granicy Polski zatrudnić bezrobotnych. Ma to być mur "jedyny oprócz Muru Chińskiego, który będzie widzialny z Księżyca", i "który położy tamę barbarzyńcom ze wschodu". – A widziała pani żart wysoki na 4 m i długi na 1258 km? – tak Czop odpowiada na pytanie, czy pomysł z murem to żart.
Czop jest też przekonany, iż budowę sfinansuje UE. A jeżeli nie, to Polska "co godzinę będzie przerzucać przez zachodnią granicę uchodźców z Afganistanu, Kurdów, dziadów z Bangladeszu czy z Kosowa".
I ten fragment komedii Machulskiego również stał się po latach proroczy. W 2021 r. ówczesny szef MON Mariusz Błaszczak ogłosił budowę płotu z drutu kolczastego wzdłuż granicy z Białorusią – wysokiego na 2,5 m, docelowo mającego mieć 180 km. Miało to powstrzymać uchodźców i sprawić, by Polska nie stała się kanałem przerzutowym "nielegalnych imigrantów".
W spektaklu Czop zapowiada też, iż przywróci karę śmierci, która "będzie wykonywana publicznie" (a prezes telewizji jest tym zainteresowany), iż w szkołach będzie tylko jeden przedmiot – religia katolicka, a zyski z restauracji McDonald's będzie czerpać wyłącznie Polska, bo są one na polskiej ziemi "przesiąkniętej krwią i potem naszych ojców". A w ogóle Polska to "bidny" kraj, którego nie stać na odprowadzanie pieniędzy do Ameryki", natomiast USA "sprzedały nas w Jałcie".
Czop, który przedstawia się jako katolik z dziada pradziada, bardzo mocno żyje przeszłością – o II wojnę światową oskarża współczesnych Niemców i Rosjan, a polski rząd oskarża o "rozkradanie kraju za łapówki" i "mizdrzenie się do niedawnych zaborców". Swoim politycznym oponentom nakazuje, aby nazywali go "wodzem".
Spektakl sprzed ponad 20 lat przypomina strategię Trumpa
"19. Południk" z 2003 r. to w wielu kwestiach odbicie PiS-owskiej wizji Polski, ale chyba jeszcze bardziej przypomina dziś szaleństwa Donalda Trumpa i jego najbliższych współpracowników.
W spektaklu premier Franciszek Ciumak (Jan Frycz) próbuje ostudzić zapędy Czopa i w końcu mówi: – Oni (Zachód) się obawiają, iż nie masz żadnych zasad i wszystkie odrzucasz", a prezydent odpowiada, iż "przyda się zdecydowany ruch".
– Wiecie, czego nam potrzeba, za czym wszyscy tęsknią? Za oświeconą dyktaturą. Dajcie mi jeszcze kilka tygodni, a wszyscy będą błagać o jakieś rozwiązania, o silnego człowieka – stwierdza, co wywołuje szok u premiera, szefa jego kancelarii i sekretarza.
Czop posuwa się też krok dalej. 24 grudnia, w Wigilię, zaprasza nieoczekiwanie opozycję do Pałacu Prezydenckiego. Oświadcza, iż chce "pozbyć się bezkrwawo wrogich elementów cudzoziemskich". Tak brzmi fragment jego orędzia do narodu:
Zastanawiacie się, gdzie tu trumpowska alegoria? Oto ona:
1. "Wyzwolenie Ameryki spod okupacji migrantów"
– Dokonujemy wielkiego wyzwolenia Ameryki spod okupacji migrantów – powiedział prezydent USA w miniony wtorek w Kongresie. Przy okazji wezwał członków Kongresu do przeznaczenia pieniędzy na przeprowadzenie "największej operacji deportacyjnej w historii Ameryki".
Jak mówił, USA gwałtownie osiągnęły "najniższą liczbę nielegalnych przekroczeń granicy, jaką kiedykolwiek odnotowano". Stwierdził, iż całe miasta zostały "zniszczone" pod naporem "okupacji i korupcji migrantów".
Co więcej, jak podał Reuters, administracja Trumpa planuje też cofnąć tymczasowy status prawny około 240 tys. Ukraińców, którzy wyjechali z kraju przez wojnę spowodowaną rosyjską agresją.
2. "Dwie płcie"
Pierwszego dnia swojej prezydentury Trump podpisał rozporządzenie, według którego państwo uznaje tylko dwie płcie – męską i żeńską – nadane przy narodzinach. – A to tylko część moich osiągnięć w kwestii zdrowego rozsądku – oznajmił w Kongresie.
3. Grenlandia i Panama
– Potrzebujemy Grenlandii ze względu na bezpieczeństwo narodowe i międzynarodowe, i dostaniemy ją – w ten, czy inny sposób – oświadczył we wtorek Donald Trump i zachęcał mieszkańców tego regionu, aby poparli przyłączenie do Stanów Zjednoczonych (co już spotkało się z ostrą reakcją premiera Grenlandii).
Wspomniał też o Kanale Panamskim, który – jak mówił – "zbudowali Amerykanie" i był to "najdroższy projekt zbudowany w historii USA, jeżeli przeliczyć to na obecne koszty". – Moja administracja odbierze Kanał Panamski. Już zaczęliśmy to robić – zapowiedział.
Trump twierdzi, iż Grenlandia i Kanał Panamski należą się USA, USA je dostaną i koniec.
4. Kara śmierci
Pod koniec grudnia prezydent USA zapowiedział przywrócenie wykonywania egzekucji osób skazanych na śmierć.
"Jak tylko zostanę zaprzysiężony, polecę Departamentowi Sprawiedliwości, aby zdecydowanie dążył do wykonywania kary śmierci w celu ochrony amerykańskich rodzin i dzieci przed brutalnymi gwałcicielami, mordercami i potworami. Znów będziemy krajem prawa i porządku!" – oznajmił na swojej platformie społecznościowej Truth Social.
Była to jego odpowiedź na decyzję ustępującego prezydenta Joe Bidena, który zamienił wyroki śmierci 37 z 40 mężczyzn oczekujących na egzekucję w federalnych zakładach karnych. Według administracji Bidena to był "krok w kierunku bardziej humanitarnego systemu wymiaru sprawiedliwości w sprawach karnych".
5. "Będą błagać o silnego człowieka"
Trump ma już w swoich szeregach "cara od granicy", ale sam też prezentuje siebie jako ten, który rozdaje karty na całym świecie (i tylko on).
A upokorzenie ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego w Gabinecie Owalnym czy choćby jego zachowanie podczas spotkania z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem pokazuje jedno: Trump mówi światu "Jestem carem Ameryki i z nikim nie będę się liczył".
Różnica jest tylko jedna: w spektaklu "19. Południk" polski prezydent Czop w Pałacu Prezydenckim zerwał stosunki dyplomatyczne także z Rosją. Dla Trumpa dyktator Władimir Putin jest głównym partnerem do rozmów.
22 lata temu, oglądając spektakl Machulskiego, mogliśmy patrzeć na to wszystko jak na farsę. Jak na Dyzmów polskiej i światowej polityki. Dziś życie dogoniło komedię political- fiction. I to tak bardzo, iż nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać.