Adam Bielan znów przemówił. Tym razem na antenie Telewizji wPolsce24 wyjawił, iż „ma informacje z własnych źródeł w Stanach Zjednoczonych”, według których Radosław Sikorski miałby sondować Amerykanów w sprawie zmiany premiera. „Myślę, iż Sikorski też widzi, iż Tusk bardzo słabnie i to jest ten moment, kiedy może zaatakować” – dodał z powagą, jakby właśnie odkrywał wielką tajemnicę stanu.
Tyle iż cała ta opowieść brzmi jak kiepski scenariusz political fiction, a nie jak realna analiza. Bielan usiłuje przedstawić siebie w roli znawcy kulis wielkiej polityki, tymczasem wychodzi na to, iż jest autorem mało wiarygodnych teorii spiskowych. Słowa o „źródłach w Stanach Zjednoczonych” brzmią jak żywcem wyjęte z forów internetowych, gdzie każdy anonimowy użytkownik zna „kogoś w ambasadzie”.
Co ciekawe, choćby gdy Bielan snuje te swoje fantazje o rzekomej ofensywie Sikorskiego, od razu dodaje, iż „ocenia obu polityków równie źle”. A więc nie chodzi o żadną realną troskę o Polskę, ani tym bardziej o rzetelną analizę. Chodzi o to, by kolejny raz uderzyć w Donalda Tuska, tym razem przez insynuację, iż w jego otoczeniu szykuje się bunt.
Czytelnik nie musi być zwolennikiem Tuska, by dostrzec, jak nieudolna jest ta próba intrygi. Bielan próbuje rozgrywać KO, ale jego narracja jest tak toporna, iż aż śmieszna. Zamiast poważnej krytyki, otrzymujemy historyjkę o złym królu i ambitnym rycerzu, którą powtarza europoseł PiS w zaprzyjaźnionej telewizji.
Całość ma oczywiście jeden cel: podsycić atmosferę nieufności i zasugerować, iż koalicja się rozpada. To stały schemat – skoro PiS nie ma realnego programu, musi żyć fantazjami o rychłym upadku przeciwnika. „Tusk bardzo słabnie” – mówi Bielan. Słabnie? Sondaże wciąż pokazują stabilne poparcie dla KO, a sama partia jest jedyną realną siłą zdolną przeciwstawić się PiS. To nie Tusk słabnie, to PiS od miesięcy przegrywa kolejne wybory i traci kolejne bastiony.
Problem Bielana polega na tym, iż Polacy przestali wierzyć w takie opowieści. Przez lata PiS próbował rozgrywać opozycję, dzielić, szczepić jednych na drugich. Dziś widać, iż ten repertuar się wyczerpał. Czy ktoś naprawdę wierzy, iż Amerykanie – partnerzy strategiczni Polski – mieliby zajmować się pytaniem, czy premierem będzie Tusk, czy Sikorski? To sugestia wręcz obraźliwa dla inteligencji wyborców.
Nie jest przypadkiem, iż podobne „newsy” Bielana nie trafiają do poważnych mediów, tylko do stacji, które żyją z insynuacji i wojenek politycznych. Tam mogą brzmieć jak sensacja, ale w oczach opinii publicznej wyglądają jak rozpaczliwe próby przyciągnięcia uwagi.
Warto też przypomnieć, iż Adam Bielan sam nie ma czystej karty. Jego polityczna kariera to pasmo spektakularnych zwrotów – od młodego spin-doktora, przez eksperta od zakulisowych gierek, aż po człowieka, który potrafił w ciągu jednego tygodnia zmienić obóz. Dziś, gdy opowiada o „spiskach” w KO, wielu obserwatorów uśmiecha się pod nosem: któż, jak nie on, zna się na spiskach?
Słuchając Bielana, trudno nie odnieść wrażenia, iż mówi bardziej do swoich kolegów z PiS niż do wyborców. To komunikat do wewnątrz: „nie martwcie się, opozycja też się kłóci”. Problem w tym, iż to nie działa. Polacy oczekują od polityków konkretów – niższych cen, stabilności, inwestycji w przyszłość. Tymczasem PiS oferuje jedynie kolejny odcinek serialu o „słabnącym Tusku” i „ambitnym Sikorskim”.
Dlatego cała ta „intryga” Bielana jest tak nieudolna. Zamiast rozbić KO, tylko ją konsoliduje – bo każda próba z zewnątrz budzi wśród jej liderów naturalny odruch obrony. A dla opinii publicznej staje się dowodem na to, iż PiS nie ma nic do zaoferowania poza propagandą.
W efekcie Bielan, chcąc zabłysnąć jako strateg, sam siebie ośmiesza. Zamiast mistrza intryg widzimy aktora drugiego planu, który desperacko próbuje przyciągnąć reflektor. A wyborcy, słysząc o „źródłach w Stanach” i „słabnącym Tusku”, tylko wzruszają ramionami.
Bo prawdziwa polityka nie dzieje się w bajkach Bielana. Ona dzieje się tu – w Polsce. A tutaj Polacy dobrze wiedzą, kto naprawdę słabnie.