Jarosław Kaczyński, lider Prawa i Sprawiedliwości (PiS), podczas konferencji prasowej w maju 2025 roku, skomentował list amerykańskich kongresmenów do europejskiego komisarza, w którym wyrażono zaniepokojenie antydemokratycznymi działaniami rządu Donalda Tuska.
Kaczyński stwierdził: „My polskie sprawy chcemy załatwiać w Polsce. (…) Ale to, iż Tusk poszedł tak daleko, iż to już zwraca uwagę także państw takich jak Stany Zjednoczone, to jest normalne”. Te słowa, choć pozornie bronią polskiej suwerenności, są przejawem głębokiej hipokryzji, która od lat charakteryzuje politykę Kaczyńskiego i jego ugrupowania. Analiza jego wypowiedzi oraz działań PiS w latach 2015–2023 ujawnia sprzeczność między deklaracjami a praktyką, szczególnie w kwestii niezależności Polski od wpływów zagranicznych.
Kaczyński, podkreślając konieczność załatwiania polskich spraw w Polsce, próbuje kreować się na strażnika narodowej suwerenności. Jednak jego własna historia polityczna pokazuje, iż w rzeczywistości sam chętnie korzystał z zagranicznego wsparcia, gdy było to dla niego wygodne. W czasie rządów PiS w latach 2015–2023 partia ta wielokrotnie odwoływała się do międzynarodowych sojuszników, by legitymizować swoje działania lub wywierać presję na opozycję. Przykładem jest wsparcie, jakiego PiS szukało u administracji Donalda Trumpa, szczególnie w latach 2017–2020. Kaczyński i jego współpracownicy, tacy jak Andrzej Duda, chętnie podkreślali bliskie relacje z USA, chwaląc się wizytami Trumpa w Polsce i jego poparciem dla „obrony tradycyjnych wartości”. Czyż nie było to wtrącanie się zagranicznego mocarstwa w polskie sprawy? Kaczyński nie miał wtedy nic przeciwko temu, by Stany Zjednoczone wyrażały swoje zdanie na temat polityki wewnętrznej Polski, o ile było to zgodne z interesami PiS. Teraz jednak, gdy krytyka ze strony amerykańskich kongresmenów dotyczy rządu Tuska, Kaczyński nagle przypomina sobie o suwerenności.
Ta wybiórcza troska o niezależność jest rażącym przejawem hipokryzji. Kaczyński krytykuje Tuska za to, iż jego działania przyciągają uwagę zagranicy, ale sam nie wahał się angażować międzynarodowych graczy, gdy było to dla niego korzystne. W 2019 roku, podczas sporu o reformę sądownictwa, PiS chętnie przyjmował wsparcie ze strony prawicowych think tanków w USA i Europie, które przedstawiały zmiany w polskim wymiarze sprawiedliwości jako „walkę z postkomunistycznym układem”. Również w Parlamencie Europejskim politycy PiS, tacy jak Beata Szydło czy Patryk Jaki, wielokrotnie apelowali do zagranicznych sojuszników o poparcie dla ich polityki, mimo iż równocześnie Kaczyński w kraju grzmiał przeciwko „unijnej ingerencji”. Taka postawa pokazuje, iż dla Kaczyńskiego suwerenność jest jedynie hasłem politycznym, które można wykorzystywać lub ignorować w zależności od potrzeb.
Co więcej, Kaczyński sam przyczynił się do sytuacji, w której polskie sprawy stały się przedmiotem międzynarodowej debaty. W czasie rządów PiS Polska była regularnie krytykowana przez instytucje takie jak Unia Europejska, Europejski Trybunał Sprawiedliwości czy Komisja Wenecka za łamanie zasad praworządności. Reforma sądownictwa, ataki na niezależność mediów (np. przejęcie TVP i naciski na prywatne stacje), a także ograniczenie praw kobiet, w tym zaostrzenie prawa aborcyjnego w 2020 roku, sprawiły, iż Polska stała się symbolem erozji demokracji w Europie. Kaczyński, zamiast wziąć odpowiedzialność za te działania, które ściągnęły na Polskę międzynarodową krytykę, teraz obwinia Tuska za podobną sytuację. To klasyczny przykład przerzucania winy – lider PiS zdaje się zapominać, iż to jego polityka najpierw otworzyła drzwi do zagranicznej interwencji w polskie sprawy.
Hipokryzja Kaczyńskiego przejawia się także w jego retoryce wobec Donalda Tuska. Oskarżając premiera o antydemokratyczne działania, Kaczyński ignoruje fakt, iż to właśnie rządy PiS były wielokrotnie oskarżane o to samo – i to w znacznie większym stopniu. W latach 2015–2023 PiS systematycznie osłabiał demokratyczne instytucje, podporządkowując sobie Trybunał Konstytucyjny, ograniczając niezależność sądów i wykorzystując media publiczne do szerzenia partyjnej propagandy. Kaczyński, który wtedy bagatelizował krytykę międzynarodową, nazywając ją „atakiem na Polskę”, teraz sam wskazuje na zagraniczne reakcje jako dowód na niekompetencję Tuska. Taka postawa jest nie tylko niekonsekwentna, ale także cyniczna – Kaczyński stosuje podwójne standardy, krytykując u innych to, co sam robił przez lata.
Podsumowując, wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego na temat listu amerykańskich kongresmenów jest doskonałym przykładem jego politycznej hipokryzji. Deklarując obronę polskiej suwerenności, lider PiS zapomina o własnych działaniach, które w przeszłości otwierały drzwi do zagranicznej ingerencji. Jego krytyka Tuska za przyciąganie uwagi międzynarodowej jest nieuczciwa w świetle faktu, iż to rządy PiS jako pierwsze naraziły Polskę na globalną krytykę za łamanie zasad demokracji. Kaczyński, stosując wybiórcze podejście do suwerenności i podwójne standardy w ocenie działań politycznych, po raz kolejny pokazuje, iż jego retoryka jest jedynie narzędziem do walki o władzę, a nie wyrazem autentycznych zasad.