Historia zatoczyła koło – Giertych i Wyborcza wracają na swoje miejsce

7 godzin temu

Rok 2005 był wyjątkowym rokiem, pełnym naiwnych nadziei, iż postsolidarnościowe partie w końcu wyrwą Polskę z postkomunistycznych układów. Receptą na to miał być POPiS i chociaż młodsi wyborcy mogą po przeczytaniu tego zdania opluć komputer albo telefon, to muszą starszym wierzyć na słowo lub sprawdzić w Internecie, iż naprawdę tak było. POPiS miał zlikwidować łapówkarstwo, którego symbolem była „afera Rywina” i uczynić Polaków gospodarzami we własnym domu. W tamtym czasie PO była choćby bardziej radykalna od PiS, bo to członek PO Paweł Śpiewak stworzył koncepcję IV RP, czyli całkowite odcięcie nie tylko pępowiny PRL, ale i III RP.

Nic z tego wszystkiego nie wyszło, a pierwszy poważny konflikt pomiędzy PiS i PO wybuchł po wygranych wyborach prezydenckich przez Lecha Kaczyńskiego. Niedoszły prezydent Donald Tusk już wtedy ukuł plan zemsty i zaczął wcielać go w życie. W ramach nowej jakości obie partie miały negocjować publicznie, ale tylko jedna taka konferencja miała miejsce, na której padły kuriozalne słowa Jana Marii Rokity i mniej więcej brzmiało to tak: „Ponieważ wygraliście wybory, to musicie się zgodzić na oddanie jeszcze więcej władzy, bo tego wymaga demokracja”. Z rozmów rzecz jasna nic nie wyszło, daltego PiS postanowił porozumieć się z „Samoobroną” partią Andrzeja Leppera i Ligą Polskich Rodzin pod przywództwem Romana Giertycha.

Ostatecznie doszło do podpisania umowy koalicyjnej i wtedy zaczęło się piekło. Wszystkie „demokratyczne” media, środowiska polityczne i eksperckie krzyczały o „moherowej koalicji”, bo liderzy trzech koalicyjnych partii byli regularnymi gośćmi Ojca Tadeusza Rydzyka. Nieprawdopodobna fala nienawiści wylała się na nowy rząd i Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jednak symbolem największego zła został Roman Giertych. Gdy szef LPR awansował na ministra edukacji i przeprowadził swoją autorską reformę mundurkową, prawie natychmiast narodziło się głośne hasło: „Giertych do wora, wór do jeziora”. Pan Roman był uosobieniem ciemnogrodu, faszyzmu, homofobii i wszelakiego prawicowego zła. Ówczesna młodzież licealna i studenci mogli do woli znieważać ministra edukacji, a nowoczesne media i eksperci bili im brawa.

Minęło 20 lat i niegdysiejsze nastolatki wchodzą dziś w kryzys wieku średniego, co więcej rzeczywistość do tego stopnia się zmieniła, iż Roman Giertych jest dziś nowoczesnym Polakiem europejskiego pochodzenia, którego historyczna młodzież wyciągnęła z wora i jeziora, żeby go nosić na rękach. I pewnie to nadzwyczajne zjawisko trwałoby w nieskończoność, gdyby nie porażka wyborcza Rafała Trzaskowskiego. Od tego mementu aktywność Romana Giertycha na portalach społecznościowych stała się jeszcze bardziej żenująca niż bywało wcześniej. Pan Roman jest jednym z liderów rozprowadzających teorię spiskową, iż wybory zostały sfałszowane przez PiS. O tyle to śmieszne, iż po raz pierwszy w historii polskiej, ale i światowej polityki wybory miałaby sfałszować opozycja, a nie władza.

Na to kuriozum zaczęło zwracać uwagę coraz więcej przytomnych polityków i dziennikarzy kojarzonych z obozem rządzącym. Swoje dołożył też Donald Tusk, który dyplomatycznie zwrócił uwagę na szkodliwość działań Romana Giertycha i jemu podobnych. Bardziej dosadną krytykę wyraziła wicenaczelna Gazety Wyborczej Aleksandra Sobczak:

Karol Nawrocki wygrał i co do tego nie ma wątpliwości. skala nieprawidłowości czy błędów zawinionych, to oczywiście trzeba rozliczyć, ona jest na tyle mała, iż w żaden sposób nie może się przełożyć na zmianę wyniku wyborów, ale Donald Tusk słusznie tonuje te emocje, dlatego iż ma w swoich szeregach trolli internetowych jak np. Roman Giertych, którzy zupełnie niepotrzebnie te emocje podsycają.

I dokładnie w ten sposób historia zatoczyła koło, na co bardzo musi uważać Roman Giertych, żeby znów nie wylądować w worze na dnie jeziora. Z historii i literatury znamy nadzwyczajne przypadki, gdy główny bohater potrafił się uwolnić z podobnych opresji. Pan Roman nie wygląda jednak na hrabiego Monte Christo, w końcu wszyscy pamiętają, iż w obliczu prawnej odpowiedzialności zaczął udawać osłabionego, a przy odczytywaniu zarzutów już udawał nieprzytomnego. Niemniej jeżeli GW zaczyna dostrzegać największe obciążenie wizerunkowe dla obecnej władzy, to Giertychowi nie pomoże legitymacja PO, o którą się ubiega.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

Idź do oryginalnego materiału