Skrytykował betonozę, usmażył jajecznicę. Władze teatru podały go do sądu

1 rok temu

Kontroluje, pyta, nadzoruje, walczy o nowe nasadzenia i proste chodniki. A w wolnym czasie promuje zdrowy styl życia w lokalnym klubie biegacza. Tomasz Dzionek to działacz społeczny i niezależny radny miasta Gniezno. Na pozbawionym zieleni i „zrewitalizowanym” placu przed miejskim teatrem usmażył w zeszłym roku jajecznicę. O sprawie mówiła cała Polska. Teraz władze teatru odpowiedzialne za remont placu podają go do sądu. Sprawa toczy się za zamkniętymi drzwiami, bo władze jednostki wykorzystują przeciwko Dzionkowi art. 212 kodeksu karnego, który Koalicja Obywatelska chciała zlikwidować. Gnieźnieński teatr nadzoruje marszałek województwa z ramienia Platformy Obywatelskiej.

Gorący lipcowy dzień. Na placu przed lokalnym teatrem Tomasz Dzionek rozstawia stolik. Na nim dwie patelnie. Zaczyna zgodnie z przepisem na dobrą jajecznicę – od masła. Kostki topią się błyskawicznie. Potem dorzuca jajka. – Spotykamy się dzisiaj na placu przed teatrem. Jest to symbol miejskiej betonozy. Kiedyś był to plac zielony. Z cieniem, ławeczkami i wysokimi, starymi drzewami. Został zastąpiony betonową pustynią. Betonowymi płytami i fontanną, która nie działa – opowiadał radny Dzionek w okularach przeciwsłonecznych, fartuchu kuchennym i w klapach japonkach na środku rozgrzanego placu.

„Jajówa” – jak mówi na filmie społecznik, ścięła się po 15 minutach. Chwilę później „omlecik”. – To najzimniejsze lato z wszystkich, które nas czekają. A nie da się tutaj wytrzymać 5 minut – mówił Dzionek w ubiegłym roku przypominając, iż w świetle zachodzących zmian klimatu takie inwestycje nie mają prawa mieć miejsca.

Remont placu pochłonął 1,3 mln złotych. Odpowiada za niego Teatr im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie. To instytucja kultury podległa marszałkowi województwa. Tym od 2005 r. jest Marek Woźniak (PO). Zastępują go Wojciech Jankowiak i Krzysztof Grabowski. Obaj z PSL.

źródło: facebook.com/dzionektomasz

O „rewitalizacji” mówiła cała Polska

Sprawa trafiła m.in. do Faktów TVN, Wiadomości Polsatu oraz Gazety Wyborczej. Happening pojawił się na popularnym profilu „Make Life Harder” na Instagramie. – Nasza betonoza odbiła się echem w całej Polsce – mówi pół roku później Tomasz Dzionek w rozmowie ze SmogLabem. – Poszedłem za ciosem. Dopytywałem jak wyglądają sprawy związane z gwarancją, nasadzeniami. Plac nie wyglądał dobrze. Fontanna nie działała, płyty betonowe były nierówne, a resztka zieleni była w fatalnym stanie. Do tego nie świeciły listwy świetlne, ani choćby logo teatru – wyjaśnia działacz społeczny.

Dodaje, iż popiersie patrona teatru – Aleksandra Fredry, leżało w nieładzie na paletach przykryte folią. – Wcześniej był to plac z trawnikami, z kwietnikami, były większe drzewa, ławki w cieniu – wspomina Dzionek. – Na wzór, jak tłumaczono placu w Lyonie, stworzono betonowy plac z piramidami. Z jednej z nich miała wytryskać woda. Nie znam żadnego mieszkańca Gniezna, któremu ta zmiana by się podobała – zaznacza radny.

Wszystkie te sprawy opisał w mediach społecznościowych. Stworzył też mema nawiązującego do dwóch piramid, które stanęły na betonowym placu. To właśnie ten wpis wykorzystują władze teatru ciągając społecznika po sądach:

Nie chciał przeprosić więc pozwali go do sądu. Jan Mencwel: to próba zamknięcia ust działaczowi

Nagłaśnianie sprawy betonowej „rewitalizacji” nie spodobało się władzom teatru. Zanim udzielili radnemu odpowiedzi, wezwali go do złożenia przeprosin. – Nie przeprosiłem. Uznałem, iż nie mam za co. Sprawa trafiła więc do sądu. Teatr żąda przeprosin, usunięcia wpisu i wpłaty na cele charytatywne. Nie mam z tym problemu, część diety i tak przekazuję na takie cele. Jednak nie uważam, żeby zarzuty były słuszne. Piramidy finansowe to forma memu. Została wyjęta z kontekstu w sposób świadomy przez władze teatru, aby mnie zastraszyć i powstrzymać krytykę betonowego placu – mówi nam Dzionek.

Podobnie uważa Jan Mencwel, autor głośnej książki „Betonoza – jak się niszczy polskie miasta” i działacz warszawskiego stowarzyszenia Miasto Jest Nasze (MJN). – Działanie teatru przypomina mi metody handlarzy roszczeniami reprywatyzacyjnymi w Warszawie, którzy pozywali MJN za krytykę. To bulwersujące, iż takie metody stosuje instytucja kultury – nie przebiera w słowach Mencwel, gdy pytamy go o sprawę. – Po angielsku mówi się o takich pozwach „SLAPP”, bo ich celem jest zamknięcie ust społecznikom. Mam nadzieje ze teatr wycofa pozew i podejmie normalny dialog z radnym, który patrząc na ręce instytucji kultury wykonuje przecież swój demokratyczny mandat – dodaje autor „Betonozy”.

Proces toczy się za zamkniętymi drzwiami. Władze teatru wyciągnęły przeciwko działaczowi słynny art. 212 kodeksu karnego, czyli ten mówiący o zniesławieniu. Artykuł często jest używany do zamykania ust dziennikarzom i sygnalistom. Co interesujące opozycyjny klub Koalicji Obywatelskiej złożył jakiś czas temu w Sejmie projekt ws. likwidacji tego paragrafu. Nie przeszkadzało to władzom teatru, które wybiera marszałek województwa należący do PO, aby wykorzystać przepis przeciwko niesfornemu radnemu.

Tomasz Dzionek, za nim betonowy plac przed Teatrem im. A. Fredry w Gnieźnie

Prezydent Gniezna: nie tak to miało wyglądać

Tymczasem wsparcie Dzionkowi okazali mieszkańcy. – Nie tylko w Internecie. Mnóstwo osób zareagowało pozytywnie. Zaoferowano mi wsparcie w sądzie, rozdzwoniły się telefony. Publicznie poparł mnie sam prezydent miasta Gniezna – mówi nam Tomasz Dzionek.

Prezydent Budasz (PO) napisał w swoich mediach społecznościowych: „Popieram Tomka!”. Po czym skrytykował wygląd placu. – Powiem wyraźnie: nie tak miało to wyglądać. Zajrzyjcie do archiwalnego artykułu, tam zobaczycie piękne wizualizacje do projektu, który miał być zrealizowany. Dostaliśmy jego bieda wersję. Wersję, która zarówno mieszkańcom, jak i mnie, mówiąc delikatnie, bardzo się nie podoba – napisał prezydent Gniezna.

Również zdaniem Dzionka plac mieszkańcom się nie podoba. – Ludzie chcą więcej zieleni. Zwłaszcza teraz, gdy zwiększa się ich świadomość. Jako radny zwracam uwagę na nasadzenia, sam sadzę społecznie zieleń, łąki kwietne. To moja autentyczna działalność. Krytyka placu to nie działania polityczne, tylko merytoryczne. Taka jest moja misja odkąd zostałem radnym.

Pozwany przez wojewódzką jednostkę kultury radny wierzy, iż na placu zajdzie zmiana. Chciałby, aby ten został uporządkowany i zazieleniony. Na przykład w formie odbrukowania jego części. – Chciałbym, aby przyszła refleksja ze strony władz teatru. Do tej pory nie ma jej wcale. Będąc na placu widzę bałagan.

Teatr im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie do tej pory nie skomentował sprawy. Pytania prasowe wysłaliśmy do do władz teatru, władz województwa oraz do rzecznika prasowego Platformy Obywatelskiej. Na odpowiedzi czekamy.

Tomasz Dzionek z prezydentem Gniezna Tomaszem Budaszem źródło: facebook.com/BudaszTomasz

Zdjęcie tytułowe: Ingobobingo, Creative Commons/FB

Idź do oryginalnego materiału