Górzny: Własnym zdaniem o rusofobii

myslpolska.info 2 godzin temu

Obsesja antyrosyjska u ludzi rozsądnych w wielu innych sprawach, nie pozwala im na obiektywną ocenę dzisiejszej sytuacji w jakiej znalazła się Polska. Rusofobia i czysta nienawiść do Rosji jest rakiem mózgu, toczącym naród. Jak większość nowotworów, powoduje ona, iż rokowania dla całego organizmu są bardzo złe.

Dotknęło nas przekleństwo życia w ciekawych czasach, na zakręcie spirali, która wiedzie nasz kraj, ku ruinie i zagładzie. Widmo konfliktu o konsekwencjach nie spotykanych dotąd w historii, nigdy nie było aż tak realne a jednocześnie tak nierzeczywiste i absurdalne, iż próba nadania logicznego sensu rozwojowi wydarzeń i ciągowi decyzji z których każda przybliża nas do krawędzi przepaści, wymaga niebywałego wysiłku intelektualnego.
W zasadzie wszyscy obserwatorzy tak w Polsce jak i w Europie są zgodni, iż działania ukrywające się pod płaszczykiem przygotowań obronnych, nieuchronnie zmierzają do włączenia
(naszego?) państwa do wojny z Rosją i Białorusią. Nie znamy punktu w którym decydenci uznają, iż przygotowania są już zakończone, ale hasło do apokalipsy da nam jakaś bardziej znacząca prowokacja, aczkolwiek ostatnia historia ze styropianowymi latawcami udającymi bojowe drony, pokazała, iż absolutnie każdy błahy pretekst jest dobry do rozpętania wojennej histerii.

W całym tym rodzącym poważne konsekwencje zamieszaniu, rzeczą najbardziej smutną jest fakt, iż ogół społeczeństwa nie dostrzega całego niebezpieczeństwa rozpętywania antyrosyjskich fobii i realnej groźby włączenia Polski do wojny w imię obcych interesów.
Entuzjazm i poparcie dużej części naszych rodaków dla zbrojeń rujnujących budżet państwa oraz stabilizację i przyszłość olbrzymiej większości obywateli, jest absolutnie niedorzeczny oraz groźny ze względu na fakt, iż daje on mandat sterowanej z zewnątrz grupie trzymającej władzę, do kontynuacji zgubnych dla Polski działań.
W tej sytuacji, iskierką nadziei na otrzeźwienie, może wydawać się zmiana nastawienia części tak społeczeństwa jak również publicystów i komentatorów a choćby niektórych polityków w wypowiedziach których, zaczynają się pojawiać wątpliwości co do słuszności obecnej polityki, prowadzonej na klęczkach, zarówno wobec Ukrainy jak i najbardziej prowojennych rządów i sił na zachodzie.

Nieśmiałe protesty dotyczące „pomocy” udzielanej uchodźcom i imigrantom, uzbrajania armii sąsiada, gigantycznych wydatków na zbrojenia, nieudolności obecnej ekipy rządzącej w sprawach międzynarodowych, rozbrzmiewają coraz częściej, chociaż tak naprawdę brzmią jak cykanie domowych świerszczy wśród powszechnego walenia w wojenne bębny i ryku bojowych surm.
Łudzimy się, iż przecież kropla drąży skałę więc prędzej czy później przyjdzie opamiętanie. To tylko złudzenie. Po pierwsze dlatego, iż nie starczy nam na ową przemianę czasu. Po drugie, ponieważ wzorem gotowania żaby nieuchronnie wchodzimy w okres nowoczesnego, cyfrowego totalitaryzmu i tyranii, które powoli ale nieuchronnie, zaczynają ograniczać oraz pozbawiać nas praw do jakiegokolwiek protestu, wyboru lub komentowania wydarzeń i decyzji.

Tymczasem, choćby z ust rozsądnych i myślących komentatorów, po wyrażeniu przez nich wątpliwości wobec wzajemnych relacji Polsko-Ukraińskich i Polsko-Zachodnich, z reguły zawsze następuje wygłoszenie wszystkich wyświechtanych stereotypów na temat Rosji, zagrożenia z jej strony, obelg w kierunku jej prezydenta i pogardy dla tego państwa i narodu. Ten nurt się nie zmienia, ale narasta z każdym rokiem od 1989 roku, choć jego korzenie i zaczątki tkwią w latach znacznie wcześniejszych.
Taka postawa w warunkach narzuconej a równocześnie zakorzenionej głęboko narracji antyrosyjskiej i pogardy dla wszystkiego co kojarzy się z Azją i Wschodem, w zasadzie uniemożliwia Polsce jakikolwiek manewr na polu politycznym i gospodarczym, niszcząc jednocześnie każdy aspekt suwerenności państwowej.

Wydaje się, iż rusofobia a szerzej skoncentrowana i stale podsycana nienawiść do Rosji, podszyta z jednej strony kompleksami a z drugiej absurdalnym poczuciem wyższości cywilizacyjnej, stanowi dla kolejnych pokoleń „elit” naszego państwa, coś na kształt mitu założycielskiego, chorej misji w której szkodzenie i wrogość na każdym kroku wobec wielkiego sąsiada, stanowi cały sens istnienia III RP. Ogrom strat gospodarczych, bezmiar niewykorzystanych szans rozwojowych, olbrzymia skala zaniechań możliwej współpracy, kooperacji i obopólnie korzystnych inwestycji jest dziś nie do oszacowania. Możemy o niej wyłącznie domniemywać, porównując punkty startu na początku lat 90-tych i dzisiejsze dokonania takich państw jak z jednej strony Polska a z drugiej przede wszystkim drugiej Chiny ale również poddawana od lat niekończącym się sankcjom i szykanom Rosja.

Dziś już nie tylko owe wszystkie stracone możliwości i perspektywy, wołają o natychmiastową zmianę narracji a wraz z nią jednobiegunowej polityki naszego kraju, ale także fakt, iż w swojej zapiekłości i wysługiwaniu się obcym interesom staczamy się coraz szybciej w kierunku jądra ciemności za którym stoi już tyko ogrom wojennych zniszczeń i zagłada. W tej sytuacji, każdy który dostrzega zagrożenia w obecnej polityce i narracji oraz sprzeciwia się ich kontynuowaniu a także i neguje histerię wojenną, musi wypowiadając literę A, dopowiedzieć także B.

Tą konsekwencją swojej postawy powinno być powiedzenie po pierwsze, iż z Rosją i Białorusią należy podejmować rozmowy w celu wyjaśnienia i deeskalacji zadrażnień, niedopowiedzeń i spraw spornych. Po drugie, interes gospodarczy nie może być podporządkowany narzucanej z zewnątrz polityce. Co dotyczy tak samo naszych sąsiadów jak i szerzej Chin, „jedwabnego szlaku”, państw BRICS oraz Szanghajskiej Organizacji Współpracy.
Po trzecie język nienawiści i ahistoryczne spojrzenie na tysiącletnie relacje z sąsiadami na wschodzie, wypominanie rzeczywistych lub częściej wyimaginowanych krzywd, muszą przestać być obowiązującym kanonem każdej dyskusji lub wystąpienia.
To minimalne warunki brzegowe deeskalacji sytuacji, odsunięcia widma tragicznej, niepotrzebnej i co podkreślam wbrew obowiązującemu aksjomatowi, niesprowokowanej przez Rosję wojny z Polską i NATO oraz wymóg podstawowej normalizacji i przywracania krok po kroku cywilizowanych oraz przewidywalnych stosunków z naszymi wschodnimi sąsiadami.

Pomimo rachunku krzywd i nieufności wobec Polski, mamy wiele sygnałów i odrzucanych gestów, iż z tamtej strony ręka do normalizacji pozostaje ciągle wyciągnięta. To utopia? Być może. Przez ostatnie co najmniej 35 lat weszliśmy tak głęboko w bagno rusofobii, iż większości, powrót z niej na suchy ląd, wydaje się już niemożliwy. Tresura zrobiła swoje a i smycz na której jesteśmy jako Polska i Polacy uwiązani, wydaje się być zbyt krótka…

Andrzej Górzny

Idź do oryginalnego materiału