W całej Polsce trwa największa do tej pory kontrola instalacji fotowoltaicznych. Operatorzy energetyczni wykorzystują drony, analizę zdjęć satelitarnych oraz dane z inteligentnych liczników. To, co udało im się wykryć, wywołało lawinę postępowań, kar i wezwań do wyjaśnień. Właściciele wielu instalacji są zaskoczeni, bo kontrole są prowadzone bez zapowiedzi, a nieprawidłowości wychodzą na jaw w kilka minut.

Fot. Warszawa w Pigułce
Tauron Dystrybucja jako pierwszy rozpoczął kontrole na masową skalę. Nad całymi osiedlami domów jednorodzinnych zaczęły pojawiać się drony wyposażone w kamery wysokiej rozdzielczości. Ich zadaniem było fotografowanie dachów i porównywanie rzeczywistej liczby paneli z tym, co właściciele instalacji zgłosili w dokumentach. W wielu przypadkach wyniki były szokujące. Jeden z prosumentów zadeklarował 53 panele, podczas gdy na dachu miał ich 450. Inny zgłosił instalację o mocy 48 kilowatów, a dane z licznika wskazywały, iż wprowadza do sieci energię charakterystyczną dla źródła dziesięć razy większego.
Kontrole nie opierały się wyłącznie na zdjęciach z powietrza. Operatorzy korzystają również z zaawansowanych liczników dwukierunkowych, które rejestrują pełny obraz pracy instalacji. W czasie rzeczywistym pokazują one moc oddawaną do sieci, napięcie i parametry falownika. Gdy system wykrywa wartości niemożliwe do osiągnięcia przy zgłoszonej mocy, natychmiast powstaje alert. W samym regionie gliwickim wykryto ponad 1500 nieprawidłowych ustawień falowników oraz 1600 przypadków przekroczenia mocy zainstalowanej.
Po wstępnych analizach Tauron wysłał aż osiem tysięcy listów do prosumentów, informując o wykrytych rozbieżnościach i żądając wyjaśnień. Większość osób odpowiedziała i dobrowolnie poprawiła dokumenty, ale ponad dwieście gospodarstw zignorowało pisma. To właśnie tam ruszyły fizyczne kontrole. Pracownicy Taurona odwiedzili 880 domów i potwierdzili 466 przypadków przekroczenia mocy instalacji. Oprócz tego ujawniono nielegalne zabezpieczenia, przekroczenia napięcia oraz przypadki rozplombowania układów pomiarowych. Kontrola objęła również magazyny energii, wśród których znaleziono urządzenia niezgłoszone, o niewłaściwej mocy lub niebezpiecznie oddające napięcie podczas symulowanych przerw w dostawie prądu.
Skala problemu jest na tyle duża, iż do akcji wkroczył Urząd Regulacji Energetyki. Do końca września 2025 roku wszczęto 115 postępowań administracyjnych dotyczących niewłaściwych zgłoszeń i przekroczenia mocy instalacji. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej było ich zaledwie 17. Siedem zakończyło się już karami po tysiąc złotych, a to dopiero początek. URE zapowiada, iż podobne kontrole mogą objąć cały kraj, bo nieprawidłowe instalacje destabilizują sieć i powodują wyłączanie się fotowoltaiki choćby u sąsiadów, którzy działają zgodnie z prawem.
Największym problemem jest to, iż wielu właścicieli nie wie, iż każdą zmianę — choćby wymianę falownika na mocniejszy lub dołożenie jednego panelu — trzeba zgłosić operatorowi w ciągu pięciu dni roboczych. Brak takiego zgłoszenia jest naruszeniem prawa. Jeszcze większe konsekwencje grożą tym, którzy pobrali dotację z programu Mój Prąd. jeżeli instalacja została zmieniona bez poinformowania operatora, Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska może zażądać zwrotu całej dotacji z odsetkami.
Powód, dla którego kontrole są tak szerokie, jest prosty. W Polsce działa już ponad półtora miliona mikroinstalacji, a sieć energetyczna nie była projektowana na taki poziom obciążenia. Na wielu osiedlach instalacje wyłączają się choćby w czasie największego nasłonecznienia, ponieważ sieć nie jest w stanie przyjąć nadmiaru energii. Nieprawidłowe instalacje z zawyżoną mocą dodatkowo podbijają napięcie, co prowadzi do wyłączania instalacji sąsiadów i lokalnych awarii.
Dla właścicieli instalacji oznacza to jedno: trzeba natychmiast sprawdzić dokumentację i upewnić się, iż zgłoszone parametry odpowiadają rzeczywistości. W przeciwnym razie list z operatora jest tylko kwestią czasu, a ignorowanie korespondencji może skończyć się karą, utratą statusu prosumenta, a choćby koniecznością zwrotu dotacji. Operatorzy zapowiadają dalsze kontrole i rozszerzenie ich na kolejne regiony. Lepiej więc działać teraz, zanim dron pojawi się nad własnym dachem.

1 godzina temu













