Sztuczna inteligencja to nie tylko futurystyczne zagrożenie rodem z „Terminatora”. Dziś największym problemem jest jej rosnące zużycie energii i wody, szczególnie obciążające kraje Globalnego Południa. To tam powstają kolejne centra danych, choć lokalne społeczności mają minimalny dostęp do technologii. Paradoks polega na tym, iż to właśnie oni płacą najwyższą cenę za rozwój AI.
Wydawało się, iż rozwój AI nie dotknie ubogich państw i społeczności żyjących w Ameryce Łacińskiej, Afryce czy Azji Południowo-Wschodniej. Powód wydawał się prosty – w tych rejonach zdecydowanie mniej osób posiada komputery, telefony czy dostęp do jakichkolwiek mediów.
Według danych Banku Światowego choćby jedna piąta ludzkości nie posiada dostępu do telewizji, czyli technologii istniejącej od wielu dziesięcioleci. Z Internetem pozostało gorzej. Dane ONZ pokazują, iż w 2024 roku aż 2,8 mld ludzi było „offline”, czyli jedna trzecia populacji. Mogłoby więc się wydawać, iż problemy związane z AI ich nie dotyczą. Jest jednak inaczej.
Branża AI wchodzi na Globalne Południe
USA przeżywają boom na centra danych AI. OpenAI, Amazon, Google, Microsoft i inne firmy inwestują miliardy dolarów w budowę gigantycznych ośrodków obliczeniowych. Co ważne, ten boom przenosi się również za granicę. Według analizy Synergy Research Group w połowie tego roku prawie 60 proc. z 1244 największych centrów danych na świecie znajdowało się poza USA. A to dopiero początek. Na całym świecie w fazie rozwoju znajduje się co najmniej 575 nowych projektów – realizowanych m.in. przez Tencent, Meta i Alibaba.
Nowe centra powstają w Meksyku, Chile, Malezji, RPA, a choćby w Nigerii i Ugandzie. Choć Afryka wciąż pozostaje w tyle pod względem rozwoju AI, to w latach 2022–2025 powstało tam aż 25 centrów danych, a kilkanaście kolejnych jest w budowie. Firmy inwestują miliardy dolarów w potężne ośrodki obliczeniowe. To ogromne obiekty – ich powierzchnię liczy się nie w metrach, ale w hektarach.
Na pierwszy rzut oka ekspansja AI wydaje się szansą na rozwój dla państw Globalnego Południa. Niestety, wiąże się ona również z ogromnymi zagrożeniami.
- Czytaj także: Sztuczna inteligencja a środowisko. Koszty owiane tajemnicą
AI zabiera wodę ludziom
W 2024 roku stan Querétaro w północno-środkowym Meksyku dotknęła najgorsza susza od stulecia. Straty były ogromne, a dziesiątki tysięcy osób mierzyły się z widmem braku wody pitnej. Teraz pojawia się nowe zagrożenie – rozwój centrów danych AI. Niedawno społeczności lokalne dowiedziały się, iż w Querétaro planuje się budowę 32 nowych ośrodków obliczeniowych, niezbędnych do zaspokojenia rosnącego zapotrzebowania na przechowywanie danych.
25 września amerykańska firma CloudHQ ogłosiła plany inwestycji 4,8 mld dolarów w budowę największego w historii Meksyku kompleksu centrów danych. To ogromna szansa dla gospodarki, ale lokalne społeczności są pełne obaw. Ludzie boją się, iż stracą dostęp do wody – i już do takich sytuacji dochodziło.
– Woda jest potrzebna ludziom, a nie tym gałęziom przemysłu – mówi na łamach Mongabay, lokalna działaczka Teresa Roldán.
Roldán powiedziała dla BBC, iż jej bliscy zwrócili się do władz z prośbą o więcej informacji i większą transparentność w kwestii centrów danych i zużywanej przez nie wody. Jednak jak twierdzi, nie otrzymali żadnych odpowiedzi.
– Prywatny przemysł jest priorytetem w tych suchych strefach. Słyszeliśmy, iż mają powstać 32 centra danych, ale woda jest potrzebna ludziom, a nie tym przemysłom. [Gmina] priorytetowo traktuje dostarczanie wody prywatnym przemysłom. Mieszkańcy nie otrzymują wody o takiej samej jakości, jaką otrzymuje przemysł – żali się aktywistka.
W ubiegłym roku centra danych działające w stanie Querétaro zużyły aż 40 mln litrów wody. I trudno się dziwić – każdy, kto próbował pracować z laptopem trzymanym na kolanach, wie, jak wiele ciepła generuje elektronika. Serwery wymagają nieustannego chłodzenia, a najtańszą metodą chłodzenia jest woda.
AI „kradnie” ludziom prąd
Zużycie wody to nie jedyny problem. Serwerownie wytwarzają gigantyczne ilości ciepła i są prawdziwymi energetycznymi „wampirami”.
Rozwój centrów danych w Querétaro może nie tylko obciążyć zasoby wody, ale także nadwyrężyć lokalną sieć energetyczną. Mieszkańcy wioski Esperanza skarżyli się już na przerwy w dostawach prądu i wody, które – jak twierdzą – są spowodowane działalnością pobliskiego centrum danych Microsoftu.
Microsoft wszystkiemu zaprzecza.
– Dokładnie przeanalizowaliśmy sprawę i nie znaleźliśmy żadnych dowodów na to, iż nasze centra danych przyczyniły się do przerw w dostawie prądu lub niedoborów wody w regionie. Zawsze będziemy priorytetowo traktować podstawowe potrzeby społeczności – uspokaja na łamach The New York Times, Bowen Wallace, wiceprezes Microsoft ds. centrów danych w obu Amerykach.
Globalne roczne zużycie energii przez centra danych szacuje się na 536 terawatogodzin (TWh), co stanowi około 2 proc. globalnego zużycia energii. Dalszy rozwój oznacza, iż globalne zużycie energii elektrycznej może się podwoić do 1065 TWh do 2030 roku. Większość tego zapotrzebowania będzie przypadać na kraje rozwijające się.
Państwa takie jak Meksyk godzą się na budowę centrów danych z prostego powodu – pieniądze. Podatki, miejsca pracy i rozwój gospodarczy są silną zachętą. Szacuje się, iż sektor AI może przynieść Meksykowi choćby 5,2 proc. dodatkowego wzrostu PKB do 2029 roku, czyli ponad 70 mld dolarów.
- Czytaj także: Co energetyce przyniesie rozwój AI? „Wyzwania o egzystencjalnym znaczeniu”
AI paliwem dla globalnego ocieplenia
Rosnące zapotrzebowanie na energię ze strony AI sprawia, iż węgiel znów jest na fali. Nowe centra danych Google i Meta wydłużają żywotność elektrowni węglowych. Jak ostatnio podał Washington Post, jeden z dostawców energii w Nebrasce musiał porzucić plany zaprzestania spalania węgla. Stało się tak właśnie ze względu na lokalne centra danych tych dwóch firm.
W 2025 roku Google pochwaliło administrację Trumpa, gdy ta opisała węgiel jako „niezwykle czysty”. Firma znalazła się ostatnio w ogniu krytyki po cichym usunięciu ze swojej strony deklaracji o dążeniu do zerowej emisji netto – po tym, jak od 2019 roku firma zanotowała niemal 50-procentowy wzrost emisji CO₂.
Tymczasem współzałożyciel Microsoftu, Bill Gates zmienił swoje poglądy co do globalnego ocieplenia. Wcześniej uważał iż zmiana klimatu stanowi zagrożenie egzystencjalne. Teraz jest innego zdania:
– Chociaż zmiana klimatu będzie miała poważne konsekwencje – szczególnie dla mieszkańców najbiedniejszych państw – nie doprowadzi ona do zagłady ludzkości. Ludzie będą mogli żyć i rozwijać się w większości miejsc na Ziemi w dającej się przewidzieć przyszłości – powiedział niedawno Gates.
W takiej sytuacji trudno mówić o zatrzymaniu globalnego ocieplenia. Jedynym pocieszeniem jest to, iż AI może równocześnie wspierać rozwój zielonych technologii.
Zdjęcie: shutterstock/Wirestock Creators

1 godzina temu














![Przegląd wiadomości: kryptowaluty i blockchain [18.11.2025]](https://cryps.pl/wp-content/uploads/2025/11/PRZEGLAD-WIADOMOSCI-1-27.jpg)

