Najważniejszą informacją nie jest być może choćby temperatura, jaką zmierzono w podziemnych złożach, a wydajność przyszłego geotermalnego źródła. W drugim odwiercie, jaki zleciło do tej pory Miasto wydajność będzie ok. trzykrotnie większa niż w pierwszym. Jeden z nich będzie pobierał wodę z głębokości ponad 2,5 km, a drugi zatłaczał ją ponownie do źródła po odzyskaniu ciepła. Tym zajmie się nowa ciepłownia geotermalna, której uruchomienie włodarze zaplanowali na połowę przyszłego roku.
Ekologia i ekonomia
Geotermia w Turku ma być na tyle dobrym źródłem energii, iż w cieplejszych miesiącach w całości zaspokoi zapotrzebowanie miejscowości na ciepło. W zimnych będzie potrzebowała wsparcia ciepłowni na węgiel, jednak zdaniem burmistrza Turku Romualda Antosika i tak przyczyni się do ratowania środowiska. – Przede wszystkim takie źródło ciepła jest ekologiczne. Wiemy jednak, iż mieszkańców w pierwszej kolejności interesuje ekonomia – mówi Antosik i w tym kontekście podkreśla, iż geotermia ma się opłacać najbardziej wtedy, kiedy za węgiel znów trzeba będzie płacić jak za zboże. A to, jak pokazały ostatnie lata, nie jest wykluczone.
– Liczymy na to, iż choćby jeżeli woda geotermalna nie obniży cen “z marszu”, to sprawi, iż nie pójdą one w górę z przyczyn od nas niezależnych – przekonuje burmistrz Turku. To jednak nie oznacza, iż postawienie na takie źródło gwarantuje darmowe ciepło. Budowa ciepłowni geotermalnej i wykonanie drugiego odwiertu kosztowało ok. 90 mln złotych. Część tych pieniędzy pochodziła ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Na tym jednak lokalni decydenci nie kończą, bo po włączeniu wody geotermalnej do miejskiej sieci ciepłowniczej, planują także budowę basenów termalnych i leczniczych. – Po badaniach okazało się, iż ta woda ma adekwatności balneologiczne. Mamy zatem nadzieję, iż już niedługo będzie ją można wykorzystać do celów zdrowotnych – zapowiada Romuald Antosik.
Duży potencjał i urzędowe przeszkody
Swoich geotermalnych źródeł szuka też Poznań, który ma ambicję stać się pierwszym wielkim miastem w Polsce wykorzystującym na dużą skalę to źródło ciepła. Od mniej więcej dwóch lat realizowane są tam badania, które wstępnie wykazały, iż geotermalny potencjał stolicy Wielkopolski jest duży. Eksperci szacują wręcz, iż w przyszłości z tego źródła może pochodzić choćby 20% ciepła w miejskiej sieci. W marcu rozpoczęli badania sejsmiczne, które mają pokazać, gdzie ewentualnie można szukać poznańskiego ciepła z ziemi. Później wiceprezydent miasta Natalia Weremczuk prognozowała, iż po geotermię będzie można sięgnąć już w 2029 r.
Doświadczenia innych wielkopolskich samorządów pokazują jednak, iż nie jest to tak proste, jak mogłoby się wydawać. Jednym z regionów o ogromnym geotermalnym potencjale są okolice Konina. Był on na tyle duży, iż samorząd zdążył już postawić ciepłownię geotermalną, jednak wciąż nie otrzymał zgód niezbędnych do eksploatacji złóż. Ostatnio wnioski znajdowały się w wielkopolskim Urzędzie Marszałkowskim. Według pierwszych zapowiedzi mieszkańcy Konina mieli zacząć korzystać z ciepła z ziemi już w 2023 r., jednak ostatnie doniesienia świadczą raczej o kolejnych opóźnieniach. Na razie wygląda na to, iż ciepłownia ruszy w III kwartale bieżącego roku.
PEC Gniezno świętuje 50-lecie. To efektywny system ciepłowniczy
Na pewno tak tanio?
Okazuje się, iż na drodze do ciepła geotermalnego może stanąć to, co sprzyjało mu w Turku, czyli… pieniądze. Przyszłość ewentualnej geotermalnej ciepłowni wciąż waży się w Gnieźnie, gdzie realizowane są badawcze odwierty; a niestety realizowane są od bardzo dawna. – Można powiedzieć, iż mieliśmy pecha. Na tym otworze próbnym przytrafiło nam się wszystko to, co przytrafić się mogło – mówi prezes PEC Gniezno Jarosław Grobelny. Zaczęło się od wydobycia próbek wody, która okazała się być bardzo zasolona (choć badania potwierdziły wysoką wydajność i temperaturę wody w okolicach 78 st. Celsjusza). Odpowiedzią na taki stan rzeczy mogą być specjalne filtry, jednak te zostały źle zamontowane przez wykonawcę. Teraz trwa ich wydobywanie, co już przedłużyło pracę nad odwiertem do kilkunastu miesięcy. Operacja może się zakończyć we wrześniu bieżącego roku.
To jednak nie koniec problemów, ponieważ skorzystanie z geotermii w Gnieźnie jest co prawda możliwe, ale prawdopodobnie także drogie. – Przy takim zasoleniu konieczna jest częsta kalibracja otworu, a to kosztuje setki tysięcy złotych. Zapłacimy też kilkaset złotych za utylizację każdego metra sześciennego solanki. Poza tym musimy jeszcze wywiercić dwa otwory, co w połączeniu z kolejnymi etapami poskutkuje kosztem inwestycji w wysokości ok. 80 milionów złotych – wylicza Jarosław Grobelny. Co więcej, przy planowanej produkcji ciepła taka inwestycja prawdopodobnie nie spełni wymagań NFOŚiGW dotyczących wydajności geotermii w relacji do kosztów. To może zablokować dostęp do części publicznych środków.
Choć prezes PEC Gniezno jest zwolennikiem geotermalnego ciepłownictwa, to poważnie zastanawia się nad alternatywą dla tego źródła, czyli produkcji ciepła z odnawialnej energii elektrycznej. – Wykorzystanie do tego celu nadmiaru energii elektrycznej zdaje się być w naszym przypadku tańsze – mówi Grobelny. Kierowany przez niego zakład na razie korzysta jednak z kotłów na biomasę, co i tak przy dzisiejszych wymogach gwarantuje mu status efektywnego systemu ciepłowniczego (czyli produkującego przynajmniej 50% ciepła z OZE). W związku z tym PEC nie musi ponosić opłat w systemie ETS i ma łatwiejszy dostęp np. do dofinansowań.