Gdyby ta powódź zdarzyła się rok temu… Ale byłyby wały!

1 dzień temu

Nie trudno sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby powódź zalała Polskę w roku 2023, kiedy PiS desperacko próbował utrzymać władzę. Najpierw, rzecz jasna, PiS przesunąłby wybory pod pretekstem „nadzwyczajnej sytuacji”. Bo przecież jak można głosować, gdy woda sięga po pas, a Jarosławowi woda podchodzi do… sondaży?

Następnie powstałaby wielce szlachetna Agencja Pomocy Powodzianom – nowa, błyskotliwa inicjatywa rządu. I co by tam się działo! Najpierw trzeba byłoby kupić eleganckie siedziby, najlepiej w każdej większej miejscowości. Oczywiście, stołki od razu by zapełnili członkowie rodzin prominentnych polityków PiS. W końcu kto lepiej zna się na zarządzaniu pieniędzmi państwowymi niż brat stryjeczny szwagra od kuzyna?



Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Pensje? Naturalnie, sowite. W końcu praca w „Agencji” to nie przelewki. Trzeba ratować kraj, a jak ratować, to godnie. Samochody służbowe?* Koniecznie najnowsze modele, bo przecież woda nie wybiera, a politycy PiS muszą być mobilni. A gdyby ktoś pytał, dlaczego cena takich aut sięga nieba – odpowiedź byłaby prosta: zamówienia publiczne oczywiście realizowała zaprzyjaźniona firma Szopa, która za agregaty i samochody przepłaciła 500%, bo w końcu „solidarność” partyjna to podstawa.

Niemcy? Oczywiście, to oni mieliby na karku odpowiedzialność za powódź. Przecież to wina ich wiatru, deszczu i nieskoordynowanych działań tam na zachodzie. I nie zapominajmy o Czechach, bo granica blisko, więc na pewno jakieś tam podtopienia również przenieśli na polską stronę. Unia Europejska? Naturalnie. To przez ich biurokrację PiS nie mógł wcześniej budować zbiorników retencyjnych.

A na końcu, gdyby wszyscy inni zawiedli, pojawiłby się najważniejszy wróg PiS – Donald Tusk. Bo przecież wszyscy wiedzą, iż powódź to część większego planu Tuska na sprowadzenie Polski na kolana. To on najpewniej, według PiS-owskich wyliczeń, siedział za sterami tej fali, patrząc, jak woda wdziera się do domów.

Tak, gdyby powódź wydarzyła się rok temu, zamiast ratować ludzi, PiS ratowałby tylko siebie. I robił wał za wałem. Na miliardy.

Gdyby ta powódź zdarzyła się rok temu…

Najpierw @pisorgpl przesunąłby wybory, utworzyliby Agencję Pomocy Powodzianom, kupili siedziby, obsadzili stołki swoimi rodzinami, ustalili sobie pensję, zakupili samochody i agregaty od Szopy przepłacając 500% i zwaliliby winę na Niemcy,… pic.twitter.com/gW0swnA1uK

— Pan Diabeł Stockton (@DiabelStockton_) September 16, 2024

Idź do oryginalnego materiału