Gawęda o pieczeniu czterech liter

pultusk24.pl 1 tydzień temu
W polskich miastach i miasteczkach od czasu pewnego natknąć się można na dość liczne, choć już nie tak spontaniczne zgromadzenia dzieci i młodzieży. W latach 90. tłumy takie ściągała nieśmiertelna Majka Jeżowska, Pan Yapa czy nieodżałowanej pamięci Zulu-Gula. Czasy jednak się zmieniły, a współczesny narybek ma już zupełnie nowych idoli. I tak oto mentzeniada ogarnęła całą Polskę. Po erze poszukiwania Pokemonów i nagrywania Snapów, wśród nastolatków nastała moda na tępienie lewactwa wszelkiej maści. Wspomniana moda charakteryzuje się przede wszystkim wyraźnym zacięciem proktologicznym. Wśród uczestników zastanawiająco często przewijają się bowiem wątki dotyczące bólu i pieczenia dupy oraz jęku lewactwa o poranku – prawdopodobnie pieczeniem odbytu spowodowanym. Chwali się, iż tak wielu młodych na poważnie myśli już o konkretnej specjalizacji na studiach medycznych.

Uważni obserwatorzy, jak chociażby autor tego felietonu, mentzeniady takie już jednak w swoim życiu widzieli i nie wykazują tu specjalnego zdziwienia. W psychologii nazywa się to déjà vu . Dokładnie 10 lat temu, czyli w czasach, gdy wielu wyborców Sławomira Mentzena chodziło jeszcze w pieluchach, był już taki jeden niepokorny zbawca, który także gromadził gniewne tłumy i jako jedyny z całej stawki miał wywrócić stolik. Nazywał się Paweł Kukiz. I jak to wszystko się potoczyło? Pa
Idź do oryginalnego materiału