Francuski przysmak dziesiątkuje płazy na drugim końcu świata

1 rok temu

Pewnie każdy z nas musiał słyszeć o słynnej francuskiej kuchni, o najlepszych restauracjach we Francji. Gwiazdkach Michelin, czy filmie „Skrzydełko czy nóżka” z Louisem de Funèsem w roli głównej. Kuchnia francuska jest uznawana za jedną z najlepszych na świecie, ale ma niestety też swoją ciemną stronę. Chodzi o ogromny apetyt Francuzów na żabie udka – symbol tamtejszej kuchni. Rezultatem tego apetytu jest perspektywa wyginięcia żab po drugiej stronie kuli ziemskiej – w Indonezji.

Siła tradycji

Żabie udka to jeden z tradycyjnych przysmaków francuskiej kuchni. Wraz ze ślimakami to wręcz symbol francuskiej kuchni, w naszym rzecz jasna mniemaniu. Warto bowiem podkreślić, iż żabie udka, to jedynie część szerokiej gamy potraw, jakie serwuje francuska kuchnia. Ale tak, jest to tradycja i to wielowiekowa. Uważa się, że francuscy mnisi zaczęli jeść żabie udka w XII wieku podczas Wielkiego Postu. Przyjęło się wtedy, iż żabie mięso jest traktowane tak samo jak ryby, a więc można je spożywać. W ten sposób ludzie chcieli uniknąć surowych reguł narzuconych przez Kościół odnośnie postu. Oczywiście tak było kiedyś, w czasach średniowiecza, kiedy ludzie musieli trzymać się zasad, jakie wyznaczał Kościół.

Ta potrawa jest popularna we Francji, szczególnie w Wogezach, jak i też w sąsiedniej Belgii. Żabie udka jadają też Azjaci, a nawet, w co trudno uwierzyć – Amerykanie. Chodzi tu głównie o stany leżące nad Zatoką Meksykańską, gdzie wciąż występują silne wpływy francuskie. Sytuacja ta nie zmienia się od wieków. Mimo iż mamy XXI wiek, tradycja ta nie została wyparta przez kuchnię innych państw świata. Żabie udka, czyli cuisse de grenouilles wciąż są popularne. Są też atrakcją kulinarną dla turystów. Szacuje się, iż Francuzi zjadają rocznie co najmniej 80 mln żabich udek. Od lat popyt jest bardzo duży i tu właśnie pojawia się problem natury ekologicznej.

  • Czytaj również: Dieta planetarna – ratowanie planety zaczyna się od śniadania

Za dużo jedzą

Trzy dekady temu odnotowano pierwsze oznaki globalnego spadku populacji płazów. I nie było to wcale związane z niszczeniem środowiska naturalnego i zmianami klimatu. Choć o te czynniki też miały wpływ. Problemem był niepohamowany, rosnący apetyt na żabie mięso, właśnie w Europie, głównie we Francji.

Według raportu Pro Wildlife z 2022 roku europejski import żabich udek zagraża populacji żab w Azji Południowo-Wschodniej. Według tej niemieckiej organizacji ekologicznej cała UE importuje rocznie około 4070 ton żabich udek, co przekłada się od 81 do choćby 200 mln żab. Co ciekawe, francuskie władze zakazały lokalnych komercyjnych polowań na żaby – z wyjątkami – w latach 80. XX wieku. Stało się to po tym, jak liczebność populacji tych zwierząt drastycznie spadła.

Żaby zagrożone wyginięciem

W latach 70. i 80. XX wieku Bangladesz i Indie były głównymi dostawcami żabich udek do UE. Po tym, jak populacje tamtejszych żab zaczęły gwałtownie spadać, rządy tych państw zaprzestały ich eksportu. Miejsce Indii i Bangladeszu zajęła Indonezja. Nienasycony apetyt przyczynia się więc do dziesiątkowania populacji indonezyjskich żab. Kraj ten stanowi około 74 proc. europejskiego importu na żabie udka. Zagrożone są mimo niewielkiego udziału w imporcie także żaby w Turcji. Naukowcy prognozują, iż jeżeli nic się nie zmieni, to do 2032 roku żaba anatolijska wyginie.

Szlaki handlowe żabich udek. Kraje eksportujące to Indonezja, Wietnam, Turcja i Albania. Importerzy to Belgia, która wysyła większość towaru do Francji, która sama jest importerem z państw azjatyckich. Żabie udka są sprowadzane także przez Hiszpanów, a choćby Czechów. Nature Conversation

Dr Sandra Altherr, współzałożycielka Pro Wildfle i współautorka badania powiedziała: „W Indonezji, jak teraz również w Turcji i Albanii, duże gatunki żab kurczą się na wolności, jeden po drugim, powodując fatalny efekt domina dla ochrony gatunków. jeżeli grabież na rynek europejski będzie kontynuowana, jest wysoce prawdopodobne, iż w następnej dekadzie będziemy świadkami poważniejszych spadków populacji dzikich żab i potencjalnie wyginięć”.

Amerykańska żaba rycząca (Lithobates catesbeianus), fot. Chris Hill/Shutterstock

Siekierą i bez znieczulenia

Problem przetrzebiania populacji żab na świecie i ryzyko wyginięcia ze względu na kulinarne potrzeby nie jest nowy. Już w 2011 roku Pro Wildlife przedstawiło raport na ten temat. Sytuacja lepiej, zupełnie inaczej wygląda w przypadku USA, gdyż częściej pozyskuje się tam własne gatunki niż te spoza granic. Głównym powodem jest powszechne występowanie żaby ryczącej (Lithobates catesbeianus). Pochodząca ze wschodniej części USA żaba rycząca, uznawana jest wręcz za gatunek inwazyjny, który zaczyna dominować zachodzie kraju.

Francuski postny przysmak, dzisiaj wpływa na odległe ekosystemy. Fot: Piotr Krzeslak/Shutterstock

Ekolodzy ponadto zwracają uwagę na okrucieństwo zabijania żab. „Większości żabom nogi odcina się siekierka lub nożycami bez znieczulenia”, powiedziała Altherr. W sumie nic dziwnego, gdyż w azjatyckich państwach nie istnieją żadne normy dotyczące dobrostanu zwierząt.

  • Czytaj również: Betonowanie miast, zmiany klimatyczne, groźne pasożyty. To powody, dla których coraz rzadziej słychać żaby [PODCAST]

Raport wzywa do podjęcia działań

W tym roku także został opublikowany raport na temat problematyki nadmiernego pozyskiwania żab na potrzeby głównie francuskiej kuchni. Naukowcy na łamach czasopisma Nature Conversation ostrzegają, iż Europejski popyt na żabie udka może doprowadzić płazy do „nieodwracalnego wyginięcia”.

W latach 2010-2019 UE zaimportowała 40,7 tys. ton żabich udek, co odpowiada około 2 mld żab. „Wzywamy kraje [eksportujące] i reprezentujące je rządy do przyjęcia odpowiedzialności za zrównoważony rozwój handlu” – napisali autorzy nowego badania. „UE powinna podjąć natychmiastowe działania, aby skierować cały import przez jedną scentralizowaną bazę danych i wymienić wrażliwe gatunki w załącznikach do rozporządzenia UE w sprawie handlu dziką przyrodą”, czytamy w raporcie.

Mimo iż UE jawi się jako organizacja proekologiczna, to problem odpowiedzialności za wymarcie gatunku w innej części świata może być trudny do rozwiązania. Egzekwowanie prawa, przepisów, które mogłaby prowadzić UE, jest trudna w przypadku transportu i handlu żabimi udkami. Naukowcy argumentują to tym, iż wiele gatunków (nie są importowane całe żaby) jest morfologicznie podobnych do siebie. Żabie udka trafiają do UE już oskórowane, zamrożone, częściowo przetworzone. Zweryfikowanie, czy jest to gatunek zagrożony, czy z hodowli jest trudne.

Alternatywne rozwiązanie

Remedium, jakie płynie z raportu, to zastąpienie importu dzikich gatunków, miejscową hodowlą. Takie próby były podejmowane już wiele dekad tamu. Sami Amerykanie próbowali to robić ze swoją żabą ryczącą na początku ubiegłego wieku. Wiązało się z tym jednak wiele problemów, jak koszty czy kwestia karmienia żab. Tak jednak było kiedyś. Dziś jednak jest inaczej. Amerykańska żaba jest najbardziej rozpowszechnionym gatunkiem wykorzystywanym w komercyjnej hodowli w ponad 40 krajach. To, na co zwraca raport z Nature Converstation to kooperacja między państwami importującymi a eksportującymi. Chodzi o kontrolowanie handlu i weryfikację stanu gatunków żab na terenie państw eksportujących. A także o wspieranie państw takich jak Indonezja w ochronie gatunków.

Jednak najważniejszą kwestią jest edukacja i kampania społeczna w Europie. Po to, by konsumenci mieli pełną świadomość, iż to, co jedzą, odbywa się kosztem środowiska naturalnego. Ostatecznością, tak jak w przypadku mięsa może się okazać wegańska alternatywa, która dotyczy także żabich udek.

Zdjęcie tytułowe: Kurit afshen/Shutterstock

Idź do oryginalnego materiału