Francja ma dylemat dotyczący rozszerzenia

2 tygodni temu

W obliczu nieco zaskakującej nominacji Michela Barniera na premiera Francji rodzą się pytania: czy jego doświadczenie w europejskich negocjacjach pomoże wyjść z politycznego impasu i jak postrzega przyszłość rozszerzenia UE? Odpowiedzi na te pytania szuka Staś Kaleta w rozmowie z Joséphine Staron, która kreśli obraz złożonej sytuacji politycznej we Francji oraz jej potencjalnych konsekwencji dla europejskiej wspólnoty.

Joséphine Staron jest dyrektorką ds. studiów i stosunków międzynarodowych w Synopia. Rozmowa odbyła się podczas Europe Future Forum. Jest to zredagowana wersja podcastu Visegrad Insight.

Staś Kaleta: W pierwszej turze przedterminowych wyborów we Francji skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen zdobyło 34 proc. głosów. W drugiej turze, dzięki współpracy, lewicowy sojusz i centrowy blok Macrona zajęły odpowiednio pierwsze i drugie miejsce. Jak doszło do tego, iż skrajna prawica zyskała takie poparcie we Francji?

Joséphine Staron: Aby odpowiedzieć na to pytanie, można cofnąć się o 20 lat, ale skupmy się na okresie sprawowania władzy przez prezydenta Macrona.

Macron, kiedy zaczynał, miał za zadanie poradzić sobie z protestami żółtych kamizelek i ogromnym kryzysem społecznym we Francji, reprezentując przy tym interesy wszystkich – nie prawicy, nie lewicy, ale wspólne interesy centrum. W konsekwencji pojawiło się rozczarowanie, ponieważ jego polityka przez lata skłaniała się bardziej ku prawicy, a to rozczarowanie pozostawiło powszechne rozgoryczenie.

Gdy pojawiła się Marine Le Pen, podkreśliła, iż Macron nie robi wystarczająco dużo dla francuskiej gospodarki, dla Francuzów – i ich umiejętności zakupu mieszkań, płacenia za transport publiczny i bezpieczeństwo zdrowotne. Początkiem końca Macrona była wielka debata polityczna na temat emerytur, ponieważ był on bardzo krytykowany za swoje reformy. I to z każdej strony, w tym ze strony jego własnej partii.

Wtedy też odbyły się wybory europejskie. Co ciekawe, nie była to katastrofa, którą niektórzy przepowiadali dla Odrodzenia Macrona. Dlatego rozwiązanie Zgromadzenia Narodowego ogłoszone wieczorem w dniu wyników wyborów europejskich, było ogromnym szokiem. Tak, Macron przegrał, ale i tak zajął drugie miejsce. W pewnym sensie nie był to tak zły wynik, jak w przypadku Olafa Scholza w Niemczech. Nikt nie zna na pewno jego sposobu myślenia, ale możemy założyć, iż zwołał przedterminowe wybory, aby odzyskać absolutną większość i nie musieć nieustannie negocjować z innymi partiami.

Oczywiście wiemy, co stało się później. Zgromadzenie Narodowe jest dziś jeszcze bardziej podzielone niż wcześniej, a wypracowanie kompromisów i osiągnięcie konsensusu, na przykład w sprawie budżetu, który ma zostać niedługo poddany pod głosowanie, stanie się jeszcze trudniejsze.

Impas polityczny nie został zakończony, ale okres bezpośredniej niestabilności po wyborach dobiegł końca, w tym sensie, iż Macron mianował Michela Barniera na stanowisko premiera. Jak ta nominacja zmienia sytuację w kraju? Lewica już zapowiedziała, iż spróbuje przeforsować wotum nieufności wobec Barniera.

Sytuację polityczną można odczytać na wiele różnych sposobów. To, co jest ważne, to spojrzenie na opcje, które Macron miał do wyboru.

Lewica twierdzi, iż wygrała wybory, ale zrobiła to w szerokiej koalicji, a dziś jest podzielona. Kiedy więc Macron został poproszony o znalezienie premiera w lewicowej koalicji, pytanie brzmiało: która lewica? A on z kolei zdecydował się nie patrzeć w lewo. Już wcześniej dał też jasno do zrozumienia, iż nie wybierze kogoś ze Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen. Jaki wybór mu pozostał?

Po wykluczeniu obu głównych partii politycznych Macron spojrzał w stronę centrum – ale tutaj znów zabrakło mu nazwisk. Pojawił się pomysł wyboru byłego premiera Édouarda Philippe’a, ale ten najwyraźniej odmówił. Wiele tygodni później Macron mianował Michela Barniera.

Pierwszą reakcją było zdezorientowanie, ponieważ Barnier pochodzi z Republikanów — mniejszościowej, centroprawicowej partii w Zgromadzeniu Narodowym, która ma zaledwie kilka mandatów. Drugą reakcją społeczeństwa było uznanie, iż Barnier przynajmniej wie, jak negocjować.

We Francji znajdujemy się w tej chwili w wyjątkowej sytuacji, ponieważ nie jesteśmy przyzwyczajeni do kompromisów. Perspektywa posiadania premiera, który byłby całkowicie przeciwny prezydentowi i musiałby walczyć w Zgromadzeniu Narodowym o każdą ustawę i reformę, była czymś, co przerażało wiele osób. Barnier jest więc postacią, która wzbudza pewien konsensus społeczeństwa. Wyobrażam sobie również, iż jest wystarczająco dojrzały, by nie mieć osobistych ambicji. Patrząc na sondaże, Francuzi postrzegają nominację Barniera jako dobrą decyzję.

Problemem jest teraz podjęcie decyzji, kto będzie z nim rządził. Wciąż nie mamy pełnego rządu, ponieważ Barnier musi skonsultować się z każdą partią polityczną. Na razie lewica zapowiedziała, iż nie poprze rządu. Le Pen zareagowała bardziej subtelnie i powiedziała, iż choć Zjednoczenie Narodowe może nie poprzeć Barniera, to może po prostu wstrzymać się od głosu. Ale choćby jeżeli Barnier zdobędzie konsensus w sprawie nowego rządu w Zgromadzeniu Narodowym, pytanie brzmi: jak długo to potrwa?

A co z wpływem nominacji Barniera na europejskie stanowisko Francji? Barnier jest znany poza Francją z bycia głównym negocjatorem Brexitu z ramienia UE i jest bardzo ceniony za pracę, jaką wykonał. Jednak po wyborach do PE powiedział również, iż musimy wstrzymać się z rozszerzeniem i zamiast tego skupić się na umacnianiu państw w UE.

Myślę, iż nominacja Michela Barniera jest korzystna dla Francji w kontekście europejskim. To dobra decyzja, ponieważ jest on szanowany w Europie – jest dobrze znany innym europejskim przywódcom i instytucjom europejskim – a to ułatwi negocjacje. Jest również szanowany, ponieważ odniósł sukces w wieloletnich negocjacjach w sprawie Brexitu.

Te dobre relacje i kontakty będą teraz jeszcze ważniejsze, biorąc pod uwagę, iż Francja straciła wiele wpływów, zwłaszcza po niespodziewanej rezygnacji Thierry’ego Bretona.

Powinniśmy jednak być realistami w tym, czego oczekujemy. Czy możemy oczekiwać, iż Barnier przyjmie skrajnie proeuropejską postawę, gdy jest premierem kraju, który jest bardzo podzielony? W rzeczywistości nie jest to nic nowego – można zapytać każdego byłego premiera lub prezydenta Francji i powiedzieliby to samo. Powiedziałbym, iż od pewnego czasu francuską wizją jest robienie sobie przerwy i ocena na poziomie europejskim tego, co działa, a co nie.

Barnier musi najpierw zaspokoić potrzeby Francuzów i będzie musiał uchwalić wspomniany budżet, co nie będzie łatwym zadaniem. Następnie będzie musiał przekonać społeczeństwo do poparcia go przez co najmniej dziesięć miesięcy. W czerwcu 2025 r. przekonamy się, czy Macron ponownie zdecyduje się rozwiązać Zgromadzenie Narodowe, co jest realną możliwością.

Jak wpływowa jest ta idea w Europie, iż w pewnym momencie musi nastąpić przerwa i rodzaj ponownej kalibracji? Wydaje się, iż dla Ursuli von der Leyen i Komisji rozszerzenie to wielka sprawa. Niedawno opublikowano również raport Draghiego, którego znaczna część koncentrowała się na potrzebie lepszej obrony europejskiej, a dużą częścią obrony jest teraz rozszerzenie. Jednocześnie istnieje poczucie, iż wewnętrzne walki we Francji i Niemczech pozostawiają miejsce dla innych krajów, zwłaszcza państw ze wschodniej flanki, takich jak Polska, do forsowania swoich programów w Europie.

Niełatwo to powiedzieć, ale kwestia rozszerzenia nie jest w tej chwili przedmiotem debaty we Francji. Rozmawiamy o imigracji. Rozmawiamy o rolnictwie. Rozmawiamy o zasadach politycznych. Rozmawiamy o cyfryzacji. Ale nie rozmawiamy o rozszerzeniu – a szkoda.

Czy ta wizja jest wspólna dla całej Europy? Poziom polityczny może być nastawiony na rozszerzenie, ale wystarczy spojrzeć na ostatnie ruchy rolników w całej Europie. Wszystkie one domagają się tego samego: odejścia od regulacji, ponieważ one nas zabijają.

W tym sensie nie chodzi tak naprawdę o to, czy się z tym zgadzamy, czy nie. W pewnym momencie mieszkańcy Europy zmuszą nas do zatrzymania się, ponieważ nie możemy odpowiadać na duże, geopolityczne, europejskie kwestie i jednocześnie zapominać o tym, jak ludzie żyją na co dzień. To także jest europejska solidarność i musimy jej słuchać.

Czy to oznacza, iż Francja jest zasadniczo przeciwna rozszerzeniu? Nie i dlatego Macron zaproponował koncepcję Europejskiej Wspólnoty Politycznej, zaraz po wybuchu wojny w Ukrainie. To stary francuski pomysł, który sięga czasów François Mitterranda i lat 80. ubiegłego wieku, choć wówczas się nie powiódł.

Ale co możemy zaoferować teraz, biorąc pod uwagę kontekst krajowy? Zapytaj francuskich polityków, czy zgodziliby się na pomoc energetyczną w Ukrainie, Mołdawii lub na Bałkanach, a odpowiedź będzie przecząca. w tej chwili mamy niestabilną sytuację.

Oczywiście można to postrzegać jako sposób na odkładanie rozszerzenia w nieskończoność. Szczerze mówiąc, być może tak jest, choćby jeżeli nie jest to oficjalne stanowisko Francji. Po prostu nie jest to pytanie, które powinniśmy teraz zadawać. Trzeba je odłożyć na rok, na dwa lata, na pięć lat – w zależności od sytuacji w danym kraju.

Długoterminową strategią jest udowodnienie Europejczykom, iż Europa jest dla nich dobra. jeżeli stworzymy pozytywną narrację na temat Europy, której bardzo brakuje w naszych krajach, a zwłaszcza we Francji, będziemy mogli stworzyć pozytywną narrację na temat rozszerzenia.

Najlepszym tego przykładem był wybuch wojny w Ukrainie, kiedy ludność francuska była naprawdę przerażona. Przez co najmniej miesiąc lub dwa istniał ogromny ruch poparcia dla Ukrainy – również z obawy, iż konflikt dotrze aż do Francji lub innych państw europejskich. W tamtym momencie, gdyby zapytać Francuzów, czy chcieliby, aby Ukraina dołączyła do UE, czy chcieliby, aby UE była silniejsza i oddaliła się od Rosji, odpowiedzieliby twierdząco.

Oczywiście to była tylko chwila. To ogromny proces, którego nie da się przeprowadzić w miesiąc. Pokazuje też, iż trzeba liczyć się z obawami Europejczyków w krajach zachodnich, a nie tylko spoglądać na argument ekonomiczny. Oczywiście, rozszerzenie jest dobre dla wzrostu, ale ludzie na Zachodzie tak naprawdę się tym nie przejmują. Musimy zbudować bardziej pozytywną narrację w starych krajach, takich jak Francja, na temat dobra Unii Europejskiej.

W tym celu moim zdaniem, potrzebujemy przerwy w regulacjach. Musimy się zatrzymać, ponieważ w pierwszej kolejności musimy myśleć o europejskiej konkurencyjności, produktywności i sile. W końcu jesteśmy w świecie geopolitycznym, a Europa musi być obiektem geopolitycznym. Taka jest wizja Francji.

Czy jest ona podzielana? Zdecydowanie nie przez wszystkie kraje. Ale jeżeli większość państw europejskich będzie podzielać tę wizję geopolitycznej Europy, będziemy mogli iść naprzód i otworzy to drzwi do przyszłego rozszerzenia.

Photo by Andrea Maschio on Unsplash

Tekst ukazał się w języku angielskim 26 września 2024 na Visegrad Insight.

Staś Kaleta jest redaktorem w Visegrad Insight i autorem Weekly Outlook. Rozpoczyna studia magisterskie z dziennikarstwa międzynarodowego na City University w Londynie. Ukończył również studia licencjackie z języka angielskiego i literatury na Uniwersytecie Oksfordzkim oraz studia magisterskie z zagadnień kultury współczesnej na UCL. Wcześniejsze doświadczenie obejmuje funkcje redaktora naczelnego w Pi Media UCL i szefa prelegentów w TEDxOxford.

Idź do oryginalnego materiału