Fotowoltaika po roku – jak zmieniło się moje życie?

enerad.pl 1 rok temu
Od momentu założenia instalacji fotowoltaicznej w moim domu minął już ponad rok. Przez te 12 miesięcy wiele się wydarzyło, zarówno jeżeli chodzi o ogólnopolski rynek fotowoltaiki, jak i o moje podwórko. To zatem dobry czas na chwilę refleksji i kilka podsumowań. Jak wyglądał mój rok z fotowoltaiką? Z czego jestem zadowolona? Czego żałuję? Jak działa fotowoltaika po roku? Oto moja spowiedź!
Sprawdź bezpłatnie oferty fotowoltaiki
Spis treści – Czego dowiesz się z artykułu?
Rok z fotowoltaiką – miłość kwitnie
Fotowoltaika po roku – kilka podsumowań na rocznicę związku
Moja fotowoltaika po roku – nie zawsze było kolorowo
Rok z fotowoltaiką – porozmawiajmy o pieniądzach
Jak zmieniło się moje życie po roku z fotowoltaiką?
Fotowoltaika po roku, a plany na przyszłość

Rok z fotowoltaiką – miłość kwitnie

Moja instalacja fotowoltaiczna jest ze mną od ponad 12 miesięcy. Wciąż jednak doskonale pamiętam ekscytację, jaka towarzyszyła mi na etapie wyboru instalatora, podzespołów, a później montażu fotowoltaiki. Choć może Wam się wydawać, iż to z mojej strony wyolbrzymienie, własna fotowoltaika była dla mnie jednym z marzeń do spełnienia. Wreszcie, po kilku latach oczekiwania, mogłam stać się prosumentem, produkującym energię ze słońca. Mogłam zweryfikować wady i zalety fotowoltaiki, korzystając z niej na co dzień. Lepiej mogłam też zrozumieć pytania i wątpliwości Czytelników, bo podobnie jak oni, musiałam sobie radzić z blaskami i cieniami instalacji fotowoltaicznej.

Nie będę Was ponownie zanudzać wspomnieniami z przygotowań i samego montażu mojego systemu solarnego. jeżeli chcecie się z nimi zapoznać albo sobie je przypomnieć (tak jak ja co jakiś czas ;)), zajrzyjcie do artykułu: Instalacja paneli fotowoltaicznych – nasza relacja z zakładania [VIDEO]. Znajdziecie tam dość szczegółowy opis mojej drogi od energetycznego konsumenta do prosumenta. Całość okrasiłam zdjęciami z montażu oraz krótkim filmem.

Jedno mogę Wam powiedzieć już teraz. Pomimo kilku zgrzytów, mój związek z fotowoltaiką nie wyszedł z fazy “motylków” w brzuchu. Wciąż z ogromną przyjemnością obserwuję kolejne kilowatogodziny odkładające na moim “wirtualnym koncie”. przez cały czas systematycznie sprawdzam, jak instalacja radzi sobie z codziennymi wyzwaniami. I jestem bardzo zadowolona z faktu posiadania modułów PV, choć nie zawsze wszystko układało się po mojej myśli. To tyle, jeżeli chodzi o moje odczucia. Teraz przejdźmy do faktów.

Fotowoltaika po roku – kilka podsumowań na rocznicę związku

Jak być może wiecie (lub nie ;)) nominalna moc mojej instalacji fotowoltaicznej wynosi 3,24 kW. System składa się z 8 monokrystalicznych modułów fotowoltaicznych Jinko Tiger Typ N, o mocy 405 W każdy. Do tego dochodzą 3 mikrofalowniki Hoymiles – dwa urządzenia o mocy 800 W oraz jeden, o mocy szczytowej 1.500 W. Panele są zamontowane na dachu budynku gospodarczego, ze spadkiem ok. 10 stopni. Skierowane są na południowy-wschód.

Ocena produkcji: 5+

Przez 12 miesięcy swojej pracy, moja instalacja fotowoltaiczna wyprodukowała łącznie 3.356,68 kWh, co w przeliczeniu daje ok. 1.036 kWh z 1 kW systemu. Dzięki fotowoltaice ograniczyłam emisję CO2 o ok. 3,36 tony. By osiągnąć taki efekt, musiałabym zasadzić 183 drzewa.

Według mnie, to doskonały wynik, biorąc pod uwagę, iż system:

  • zlokalizowany jest na terenie województwa kujawsko-pomorskiego, które nie należy do krajowych liderów jeżeli chodzi o nasłonecznienie;
  • został zamontowany ze stosunkowo niskim kątem nachylenia – wynoszącym 10 stopni. Ten fakt sprawia, iż na wejściu tracę kilka procent rocznego uzysku. Przy czym była to jednak moja, świadoma decyzja;
  • nie jest skierowany idealnie na południe – co znów przekłada się na zmniejszenie ogólnej rocznej wydajności instalacji fotowoltaicznej. jeżeli chcecie wiedzieć, w jaki sposób kąt nachylenia i azymut wpływa na ilość energii wyprodukowanej przez PV, możecie sprawdzić nasz artykuł: Panele fotowoltaiczne na ścianie – montaż, wydajność. Warto?

Przyjmuję, iż ze względu na pewne odchylenia od idealnych warunków montażu, realna wydajność mojej instalacji PV wynosi ok. 94% – 95% jej nominalnych możliwości. Pomimo tego, uzyski z 2022/2023 roku przewyższyły moje oczekiwania.

Musicie jednak wiedzieć, iż jeżeli chodzi o produkcję z fotowoltaiki, 2022 rok należał do najlepszych od ostatnich kilku lat. A to oznacza, iż raczej nie powinnam się spodziewać, iż 2023 rok powtórzy ten sukces.

Produkcja z mikroinstalacji fotowoltaicznej 3,24 kW, Źródło: materiały własne enerad.pl

Jednak bez względu na to, mogę przyjąć, iż instalacja pracuje zgodnie z przyjętymi przeze mnie założeniami, dostarczając ponad 3.000 kWh rocznie.

Fotowoltaika po roku – ile najwięcej, a ile najmniej?

Pod względem ilości wyprodukowanej energii, najlepiej wypadł czerwiec 2022 roku. Moja instalacja dostarczyła wówczas nieco ponad 521 kWh energii. To również w czerwcu moja instalacja pobiła swój dzienny rekord produkcji, osiągając wynik 23,65 kWh. W tym miesiącu przeciętny dzienny uzysk wynosił 17,3 kWh.

Najsłabszym miesiącem, jeżeli chodzi o produkcję, był grudzień. W tym miesiącu moja instalacja dostarczyła nieco ponad 32 kWh prądu ze słońca. Oznacza to, iż przeciętna dzienna produkcja w grudniu 2022 roku nie przekraczała 1,03 kWh. Tyle wystarczyłoby na jednokrotne mycie naczyń w zmywarce.

Średni, dzienny wynik z całego roku wyniósł 9,24 kWh.

Ocena bezobsługowości: 5

Działka, na której zamontowane są moje panele fotowoltaiczne, zlokalizowana jest w bezpośrednim sąsiedztwie pól uprawnych, co niestety dla mnie, jako właściciela, nie jest zaletą. Dlaczego? Dlatego, iż co najmniej kilkukrotnie w ciągu roku (zwykle wtedy, gdy warunki do produkcji są idealne ;)) są one narażone na znaczne ilości kurzu i pyłu, wzbijanego przez pracujące maszyny rolnicze oraz wiatr. To, oraz fakt, iż panele są zamontowane z niewielkim spadkiem, stwarzało obawy obniżonej wydajności i konieczności częstszego mycia fotowoltaiki.

Na szczęście, w praktyce okazało się, iż moje obawy były lekko przesadzone. Regularnie (co ok. 4 miesiące) sprawdzałam czystość modułów, jednak póki co deszcz wystarczył, by usunąć zanieczyszczenia. Również te, które mogą się zbierać w dolnej części modułów (co związane jest z kątem nachylenia). Dowodem, iż moja instalacja PV doskonale radzi sobie z samoczyszczeniem może być fakt, iż modułom zdarzało się osiągać swoją moc nominalną.

Moc szczytowa osiągana w maju (17.05.2023) przez moduły PV, Źródło: materiały własne enerad.pl

Oczywiście, pomimo tego, planuję profilaktycznie przeprowadzić dokładniejsze czyszczenie paneli fotowoltaicznych w 2023 roku. Dzięki temu będę miała pewność, iż na ich powierzchni nie odłożą się trudne do usunięcia osady, które potem mogłyby się przełożyć na pogorszenie pracy całego systemu. Pomimo tego, można jednak uznać, iż moja fotowoltaika po roku wciąż jest niemal całkowicie bezobsługowym systemem

Ostrzeżenie! W tym miejscu czuję się jednak zobowiązana, by skierować do Was istotną przestrogę. Instalacja fotowoltaiczna, szczególnie w pierwszych miesiącach od uruchomienia, może zabierać Wam mnóstwo czasu. Wszystko przez to, że… sprawdzanie ilości wyprodukowanej energii oraz parametrów pracy systemu, to uzależniający nawyk, w który wpadają niemal wszyscy nowi prosumenci Bardzo trudno z nim walczyć, dlatego przygotujcie się, iż choćby kilkanaście razy dziennie będzie monitorować instalację fotowoltaiczną.

Fotowoltaika po roku. Ocena urządzeń: 5+

Podsumowując swój rok z instalacją fotowoltaiczną nie sposób nie dodać kilku słów na temat podzespołów wykorzystanych w instalacji fotowoltaicznej, a w szczególności – mikrofalowników.

Gdy zdecydowałam się na montaż, nie byłam do końca przekonana, czy w moim przypadku mikroinwertery są dobrym pomysłem. Nie są najtańszym rozwiązaniem, a większa ilość elektroniki i złączek to również statystycznie większe ryzyko awarii. Ten rok pokazał mi, iż moim przypadku, wybór mikrofalowników był dobrą decyzją. I to z kilku powodów.

Przede wszystkim miałam łatwy dostęp do informacji na temat pracy poszczególnych modułów i mikrofalowników. Mogłam sprawdzić, czy żaden z nich nie wykazuje niepokojących objawów i nie odstaje pracą od reszty. Jest to naprawdę bardzo duże ułatwienie dla zaangażowanych użytkowników instalacji PV, takich jak ja. Choć aplikacja do monitoringu Hoymiles wymagałaby kilku poprawek jeżeli chodzi o funkcjonalność i wygląd, najważniejsze dane mogłam w niej znaleźć. W tym m.in.: napięcie na każdej z faz, aktualną moc poszczególnych modułów czy temperaturę mikrofalowników.

Podgląd danych dostępnych przy wykorzystaniu mikrofalowników Hoymiles, Źródło: materiały własne enerad.pl

Na początku 2023 roku okazało się jednak, iż choćby większą zaletą mikroinwerterów była możliwość autonomicznej pracy na każdej z faz. Jak wspominałam, na moją instalację PV składają się trzy mikroinwertery – po jednym na każdą z faz w budynku. W lutym 2023 roku po raz pierwszy doświadczyłam problemu zbyt wysokiego napięcia w sieci, odłączającego fotowoltaikę. W moim przypadku łatwo byłoby go przeoczyć, ponieważ wykres produkcji do złudzenia przypominał ten, jaki standardowo widzimy podczas pochmurnego dnia.

Wykres produkcji mikroinstalacji wykorzystującej mikrofalowniki przy zbyt wysokim napięciu w sieci, Źródło: materiały własne enerad.pl

To znaczy, wykres był “poszarpany”, jednak instalacja ani razu nie wyłączyła się całkowicie. Dopiero podgląd poszczególnych modułów i mikrofalowników pokazał mi, iż faktycznie coś było nie tak. Poniżej możecie zobaczyć, jak za wysokie napięcie w sieci wpływa na mikroinstalację działającą na mikrofalownikach.

Mapa pracy mikroinstalacji wykorzystującej mikrofalowniki przy zbyt wysokim napięciu w sieci, Źródło: materiały własne enerad.pl

Wyłączeniu uległ tylko jeden mikrofalownik o mocy 1.500 W, do którego podłączono 4 moduły. Połowa instalacji mogła dalej działać, dostarczając energię do mojego domu. I to ogromna zaleta systemu opartego o mikroinwertery. W przypadku klasycznego, trójfazowego falownika, za wysokie napięcie choćby na 1 fazie wyłączyłoby całą instalację PV.

Jeśli chodzi o moduły, kilka mam do dodania – ale taka jest już charakterystyka pracy modułów. Nie mają ruchomych części, ani specjalnych funkcjonalności, które jakoś istotnie rzucają się w oczy. Jedyne co mogę Wam powiedzieć, iż póki co nie zaobserwowałam żadnych przebarwień, śladów korozji, nieprawidłowego działania czy czegokolwiek, co mogłoby sugerować jakiekolwiek problemy.

Moja fotowoltaika po roku – nie zawsze było kolorowo

Chcę być z Wami szczera, dlatego nie będę ukrywać, iż mój związek z fotowoltaiką nie od początku był usłany różami. Zanim dotarłam do etapu, na jakim jestem teraz, musiałam przejść dość nerwowy okres, w którym moja instalacja PV po prostu nie działała. I trwało to całkiem długo, bo przez kilka tygodni. adekwatnie przez cały luty 2022 roku mój system fotowoltaiczny wyprodukował mniej niż 3 kWh – choć według kalkulatora PVGIS powinien dostarczyć ponad 100 kWh. Jak do tego doszło?

4 tygodnie posuchy…

Nie będę wchodzić w techniczne szczegóły, ale w dużym skrócie powiem, iż problemem było drobne niedopatrzenie ze strony firmy montującej instalację fotowoltaiczną. Usterka (choć nie wiem, czy to adekwatne określenie, bo tak naprawdę chodziło o drobne przeoczenie), w połączeniu z szaleństwem panującym na rynku fotowoltaicznym, w okresie od lutego do kwietnia 2022 roku, sprawiła, iż przez około 4 tygodnie fotowoltaika była jedynie drogą ozdobą na dachu. Przez ten czas, wraz z moim instalatorem próbowaliśmy ustalić, gdzie leży problem…

Dopiero w pierwszych dniach marca wreszcie się to udało i instalacja fotowoltaiczna mogła w pełni rozwinąć skrzydła. I choć cała sytuacja była uciążliwa i nie powinna się wydarzyć, to jednak rozumiałam, iż obsługującą mnie firmę fotowoltaiczną tworzą ludzie, którzy czasami po prostu popełniają błędy. To potknięcie nie sprawiło, iż mój entuzjazm do instalacji fotowoltaicznej zmalał. Nie sprawiło też, iż skreśliłam mojego wykonawcę. Przynajmniej w tamtym czasie. Bo skoro mowa o wybranej przeze mnie firmie instalacji fotowoltaicznej, to czas na kolejne wyznanie.

Mała historia dużego upadku

Jak prawdopodobnie wiecie (lub nie), poszukiwania instalatora, który zamontuje mi instalację fotowoltaiczną zakończyły się wyborem firmy Smartsolar. Był to podmiot, który przez około 12 lat działał na rynku energetycznym i miał na koncie tysiące realizacji fotowoltaicznych. Przez cały okres przed, oraz w trakcie montażu, nic nie wskazywało, iż kooperacja z nim zakończy się w taki, a nie inny sposób. Kilkoma zwięzłymi słowami – w mojej ocenie, firma Smartsolar wydawała się partnerem godnym zaufania.

Niestety, dość trudna rzeczywistość, jaka nadeszła po wycofaniu net-meteringu pokazała coś innego. Firma Smartsolar podzieliła los innej, ogólnopolskiej firmy fotowoltaicznej i w kwietniu 2023 roku zakończyła postępowanie upadłościowe. Wśród przyczyn porażki w prowadzeniu działalności, podawanych przez mojego wykonawcę były m.in. ujemne marże (związane z drastycznym wydłużeniem czasu montażu), wzrost cen materiałów, odpływ ekip montażowych, a także trwająca pandemia i wojna. Tym sposobem, zostałam bez opiekuna technicznego instalacji fotowoltaicznej i bez zakładanej 5-letniej gwarancji. A moja sytuacja i tak nie była najgorsza, bo w przeciwieństwie do części klientów firmy Smartsolar, ja swoją instalację miałam chociaż na dachu. Co ciekawe, kiedy pisałam artykuł na temat upadłości firmy fotowoltaicznej, nie wiedziałam jeszcze, jak istotny on okaże się dla mnie.

Cała sytuacja pokazuje, iż niekiedy, choćby pomimo dołożenia wszelkich wysiłków, i choćby pomimo dobrej orientacji w rynku fotowoltaicznym, złe decyzje (a może pech?) czasami po prostu się zdarzają. I jedyne co możemy w takiej sytuacji zrobić, to zrobić wszystko, by zminimalizować ryzyko – bo jego wyeliminowanie jest niemożliwe.

Rok z fotowoltaiką – porozmawiajmy o pieniądzach

Przejdę teraz do wątku, który z pewnością wszystkich Was będzie interesować, a zatem do kwestii zysków z instalacji fotowoltaicznej. Zanim powiem, ile udało mi się zaoszczędzić z fotowoltaiką, przypomnę jedynie, iż mój system został podpięty do sieci pod koniec stycznia 2022 roku. Oznacza to, iż korzystam z systemu opustów. Przez większość roku moje rachunki ograniczyły się do wyłącznie opłat stałych, wynoszących ok. 20 zł miesięcznie. Niestety, nie mogę pokazać Wam jednej zbiorczej faktury, ponieważ w Enerdze najdłuższy dopuszczalny okres rozliczeniowy wynosi 2 miesiące. Poniżej możecie jednak zobaczyć fragment mojej przykładowej faktury.

Rachunek za prąd po zamontowaniu instalacji PV, Źródło: materiały własne enerad.pl

Ostatecznie, przez rok z fotowoltaiką zaoszczędziłam ok. 2.000 zł. Za prąd zapłaciłam bowiem tylko 390,57 zł. To mniej więcej tyle, ile wynosił mój 2-miesięczny rachunek za prąd sprzed montażu instalacji fotowoltaicznej. Możecie go zobaczyć poniżej.

Rachunek za prąd bez instalacji PV, Źródło: materiały własne enerad.pl

Uwaga! Być może zauważyliście, iż napisałam, iż moje rachunki “przez większość czasu” wynosiły 20 zł na miesiąc, a zapłacona przeze mnie kwota jest wyższa od skumulowanych opłat stałych (te wyniosłyby ok. 260 zł na rok). Dlaczego tak się stało? Odpowiedź jest trywialna. W moim domu pojawiło się kilka nieplanowanych wcześniej urządzeń elektrycznych, które zwiększyły konsumpcję. W efekcie pewną część energii elektrycznej musiałam dokupić – było to jednak ok. 130 kWh.

Jak zmieniło się moje życie po roku z fotowoltaiką?

Chociaż fotowoltaika nie wywróciła mojego życia do góry nogami, to miała istotny wpływ na zmianę podejścia do energii elektrycznej w moim domu.

Jeśli chodzi o czysto pragmatyczne kwestie, zarówno ja, jak i pozostali domownicy zaczęliśmy większą uwagę przykładać do tego, jak wykorzystujemy prąd. Przykładowo, wszelkie energochłonne urządzenia staramy się uruchamiać wtedy, gdy będą one mogły zużywać energię bezpośrednio z instalacji fotowoltaicznej, zwiększając autokonsumpcję. Zwłaszcza w czasie maksymalnej produkcji. Staramy się zatem być aktywnymi prosumentami, którzy korzystają z energii odpowiedzialnie, zwracając uwagę na krajową sytuację energetyczną. To podejście, powinno cechować każdego prosumenta, w szczególności jednak tego, który korzysta z net-billingu.

Niestety, podobnie jak wielu innych prosumentów, nie ustrzegliśmy się klątwy większego zużycia prądu po założeniu instalacji fotowoltaicznej. Bynajmniej nie chodzi tu jednak o brak oszczędzania energii elektrycznej. W naszym przypadku, własne źródło wytwórcze sprawiło, iż wreszcie zdecydowaliśmy się na urządzenia, których zakup do tej pory odkładaliśmy. Efektem tego było, odkładane w czasie, ale jednak nieuniknione zwiększenie zużycia energii elektrycznej. Wierzymy jednak, iż ostatecznie uda się je nam skompensować – kończąc remont wyeliminujemy mało efektywne rozwiązania (w tym m.in. stary bojler elektryczny).

Fotowoltaika po roku, a plany na przyszłość

Podsumowując, mimo kilku problemów i niedogodności, fotowoltaikę po roku wciąż uważam za doskonały pomysł. Dzięki niej udało mi się zmniejszyć swoje rachunki za prąd o ok. 2.000 zł. I to choćby pomimo faktu, iż w kontrolowany sposób moje zużycie energii elektrycznej wzrosło.

Co więcej, już niebawem najprawdopodobniej będzie mnie czekać kolejne wyzwanie z nią związane, a mianowicie – rozbudowa instalacji fotowoltaicznej. To, kiedy (a nie “czy”) zwiększę moc fotowoltaiki uzależnione jest jednak od kilku czynników – m.in. od analizy możliwości przyłączeniowych w mojej okolicy. Zanim wyłożę środki na nowe panele PV, chcę mieć pewność, iż będą one mogły działać w sposób niezakłócony przez zbyt wysokie napięcie w sieci.

Zatem, choćby pomimo utraty instalatora oraz początkowych problemów z uruchomieniem, rok z fotowoltaiką zaliczyłabym do udanych. Moje rachunki, zgodnie z oczekiwaniami spadły, a ja mam poczucie, iż faktycznie wpływam na poprawę stanu środowiska naturalnego.

To tyle, jeżeli chodzi o mój rok z instalacją fotowoltaiczną. Chętnie dowiem się jednak, jak wyglądały Wasze pierwsze miesiące z fotowoltaiką. Dzielcie się swoimi doświadczeniami w komentarzach!

Idź do oryginalnego materiału