Administracja Trumpa odpiera zarzuty: Z opublikowanych wiadomości w pierwszym tekście "The Atlantic" wynika m.in., iż sekretarz obrony USA Pete Hegseth udostępnił na czacie w aplikacji Signal harmonogram ataku powietrznego na cele w Jemenie na dwie godziny przed jego rozpoczęciem. W odpowiedzi administracja Donalda Trumpa twierdziła, iż na czacie nie przekazywano żadnych tajnych informacji. - Nikt nie pisał o planach wojennych - mówił w poniedziałek Hegseth. Podobne stanowisko zajęli dyrektor CIA John Ratcliffe i doradczyni ds. Bezpieczeństwa Narodowego USA Tulsi Gabbard. Donald Trump oświadczył z kolei, iż "nie były to informacje niejawne".
REKLAMA
Nowe doniesienia: Po tych wypowiedziach amerykański tygodnik "The Atlantic" zdecydował się ujawnić w środę 26 marca całą konwersację. W artykule podkreślono, iż dotychczas celowo nie publikowano szczegółów dotyczących użytej broni i czasu ataku na pozycje w Jemenie. Jeffrey Goldberg uznał jednak, iż "skoro przedstawiciele administracji Trumpa twierdzą, iż nic poufnego nie padło, opinia publiczna powinna mieć możliwość samodzielnej oceny".
Treść dyskusji: Z udostępnionych wiadomości wynika, iż 15 marca na kilkadziesiąt minut przed pierwszymi nalotami na Jemen Pete Hegseth pisał m.in.: "1215et: START F-18 (pakiet pierwszego uderzenia)" oraz "1415: "Drony uderzeniowe nacelowane (TO WŁAŚNIE WTEDY NA PEWNO SPADNĄ PIERWSZE BOMBY)". Wymieniano również informacje wywiadowcze, a także wskazano moment rozpoznania i eliminacji jednego z liderów Huti. Wiceprezydent J.D. Vance oraz dyrektor CIA komentowali akcję, wysyłając m.in. emoji flagi USA, pięści i ognia.
Zobacz wideo Efekty rozmowy Trump-Putin, czyli Putin rozgrywa Trumpa
Niebezpieczna pomyłka: Eksperci ds. bezpieczeństwa podkreślają, iż tego typu działania narażają życie żołnierzy. Gdyby informacje trafiły do wrogich sił, skutki dla amerykańskich pilotów mogłyby być katastrofalne. Nie wiadomo także, w jaki sposób numer telefonu Goldberga znalazł się w grupie. Doradca ds. bezpieczeństwa Mike Waltz, który założył czat, twierdzi, iż "bada, jak do tego doszło" i podkreśla, iż nie zna dziennikarza i nie miał do niego numeru. Biały Dom potwierdził autentyczność wiadomości. Rzeczniczka Karoline Leavitt wskazała jednak, iż mimo braku klauzuli "ściśle tajne", czat miał charakter "wewnętrzny i poufny".
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w artykule: "Skandal w USA. Przesłali dziennikarzowi plan wojny. Mike Waltz: Biorę odpowiedzialność".Źródła: The Atlantic, IAR