Zdziwiło mnie to, bo CBC (nasza rodzima Canadian Broadcasting Corporation) tak odpuściło naszemu nowemu premierowi Markowi Carney po wizycie w Białym Domu.
Zdziwiło mnie to głównie dlatego, iż z niedowierzaniem słuchałam wszystkich ochów i achów przed wizytą. Ach jakże go wspaniałe malowano, jako niezłomnego rycerza w zbroi, który pojedzie do wroga (Donalda Trumpa) machnie mu szabelką i już. Ten wróg odpuści wszystkie cła, i importowe i te eksportowe, zapomni o propozycji przyłączenia się Kanady do Stanów jako 51 stan, i już. Wystarczy taki nowy kanadyjskie rycerz z wizytą dyplomatyczną i już załatwione.
Nic to, iż przed wizytą prezydent Trump dziwił się po co ta wizyta, i nic to, iż takich wizyt przywódców państw, którym nie odpowiada nowa polityka taryf celnych Trumpa było przedtem wiele. Tamte wizyty nic nie wskórały.
Zgodnie z tym co mówi doradca ekonomiczny prezydenta USA Kevin Hassett ponad 50 państw zwróciło się do Białego Domu o negocjacje warunków handlowych po ogłoszeniu nowych ceł. Jednocześnie minister handlu Howard Lutnick obstawał na stanowisku, iż mimo to cła pozostaną i zbywał ofertę obniżki ceł m.in. od Wietnamu (poadaj za GazetaPrawna.pl z dnia 6 kwietnia, 2025). Na obniżkę ceł liczy wiele państw, nie tylko Wietnam, nie tylko Meksyk, nie tylko Kanada.
Wizyta premiera Carneya u prezydenta Trumpa przyniosła nikłe rezultaty dla Kanady. Rycerz Carney zsiadł z konika, rozbroił się z waleczności, i tyle. Tu akurat go biednego rozumiem. Pewnie przećwiczony przez swoich PR-owców (takich specjalistów od wizerunku), nie chciał dopuścić do katastrofy, dodatkowo publicznie transmitowanej, takiej jak wizyta Żeleńskiego u Trumpa z lutego br. Wtedy to doszło do kłótni. Spór, jak każdy spór, miał swoje strony i swoich zwolenników, i takich którzy obwiniali Trumpa, i takich którzy nie zostawili suchej nitki na Żeleńskim. Osobiście uważam, iż trzeba respektować gospodarza (Trumpa) a jak się nie da, to go nie odwiedzać – a na pewno nie robić z tego światowego widowiska. Drobne to, ale sama tak postępuję, i domów tych, którzy na siłę próbują mnie nawrócić na ich poglądy (najczęściej lewacko komunistyczne ubrane w szaty liberalnej demokracji) nie odwiedzam. Po co mi to? Wiem kim jestem, wiem co sądzę i to wystarczy, żeby unikać ataków (często wściekłych, bo takie są najczęściej nasze dyskursy polityczne) za to kim jestem. Dotyczy to także tego co napisałam. Jak się komu nie podoba to niech sam napisze, to co mu się podoba, nie czyta tego co ja piszę, ale niech mi da święty spokój.
Wracając do Carneya, nie uzyskał dla Kanady niczego, tak adekwatnie to choćby nie próbował, bo samo stwierdzenie, iż Kanada nie jest na sprzedaż, jest tylko sloganem dla maluczkich. To on i jego liberalna partia której był doradcą przez wiele lat próbowała przekonać cały świat, iż nie ma narodu kanadyjskiego, a Kanada to pierwsze w świecie ponadnarodowe państwo. Nasz złotousty poprzedni premier Justin Trudeau często się tym chełpił na arenie światowej, takiej jaki globalne Światowe Forum Ekonomiczne zdetronizowanego już Klausa Schwaba.
Czasy się zmieniły. Klaus Schwab został zdetronizowany, w Stanach prezydentem został Donald Trump, papieżem został Amerykanin z Chicago. A Justin Trudeau, a za nim Mark Carney zmienili zdanie w sprawie Kanady i postanowili jej bronić. Tak nagle? Nasz nowy premier do niedawna budował nowy wspaniały świat dla wszystkich na podstawie wartości, o których pisze w swojej książce ‘Wartości’. To iż te wartości się zmyły (pisałam o tym w Gońcu w zeszłym tygodniu) to nic nie szkodzi, bo my zawsze jesteśmy tak jakby zapóźnieni. Badacze trendów mody, wiedzą które to ośrodki są odpowiedzialne za nowe trendy: California, Milano, Londyn, Paryż, Nowy York. Ale nie Toronto, ani żadne miasto w Kanadzie (może trochę Montreal). Cała reszta świata podąża za tymi ośrodkami. Podobnie jest w myśli politycznej i gospodarce. Globalizację wymyślili ci, których korporacje najbardziej zyskały na tej wolnej, najczęściej bezcłowej wymianie towarów. A co z nami? Z gawiedzią? A kto by się tam przejmował, iż nie mają pracy, iż nie mają gdzie mieszkać, iż ledwo wiążą koniec z końcem. No i przyszedł walec i wyrównał. Jak się zaczęło walić, to jak w domino. Najpierw wybór prezydenta Trumpa – o jakże CBC była zniesmaczona, potem upadek Światowego Forum Ekonomicznego – prawie wcale nie ogłaszane, potem wybór Carneya. A tak, ten wybór był roztrąbiony na wszystkie strony świata, bo…
Kandydat z kapelusza na premiera Kanady (Mark Carney) obiecał CBC duże pieniądze. Tylko nie wiem za co? Za rozpowszechnianie cenzurowanych przekazów? Dodam, iż jego oponent, ale za to mój faworyt na stanowisku premier Kanady Pierre Poilievre, nie obiecywał CBC więcej pieniędzy, ale stawiał na rzetelną informację Kanadyjczyków. Przypomnijcie sobie jak CBC opisywało słynny na cały świat Konwój Wolności. Po to żeby dowiedzieć się co się dzieje, trzeba było oglądać zagraniczne stacje. No i co? Ten nowy premier Kanady, mówi nigdy, nigdy, i Kanada nie jest na sprzedaż, ale sam mówił niedawno coś innego poprzez propagowanie swoich globalnych wartości, które Kanadę dobiły (i dobijają). Niestety nie bardzo widzę wyjście z tego kołowrotu zapaści. A co widzę?
Zanim się kadencja Carne’a skończy (5 lat), Kanada się rozleci. Alberta (a być może i inne prowincje zachodnie – Manitoba, Saskatchewan, Kolumbia Brytyjska) poprzez referendum dołączą do Stanów. Te tendencje (szczególnie w Albercie) były bardzo żywe od dłuższego już czasu. Przez wiele lat pracowałam z zespołami z Alberty, i dość często w luźnych rozmowach podkreślali oni, iż ich sytuacja się zdecydowanie polepszy jak zostaną częścią Stanów: znacznie mniejsze podatki, możliwość odpisania kosztów hipoteki od podatku, szerszy rynek pracy, handlu, itp. Wtedy tego nie rozumiałam, bo zdążono mnie już wychować na kanadyjską patriotkę.
Quebec jak nic stanie się niezależny – o co walczy od przegranej wojny na Polach Abrahama (Plains of Abraham) w Quebecu w roku 1759. Od tego czasu francuska ludność Kanady uważa się za podbitą. No to co zostanie? Jak nic Ontario, z premierem Ontario, i premierem Kanady. Taka dwuwładza nad ogłupiałym dwu rządami możnych ludem. Wtedy ten premier Kanady nie będzie miał sensu (bo już jest premier Ontario). Jak nic zostanie wtedy gubernatorem monarchii brytyjskiej. Kilka linii wyżej napisałam, iż kandydat na premiera, a w tej chwili już nowy premier Kanady, został wyciągnięty z kapelusza. Nie, został nasłany, aby umocnić pozycję Kanady we Wspólnocie Brytyjskiej. Dowody? Jego poprzednie życie jako Gubernatora Banku Kanady, i Banku Anglii, a w tej chwili zaproszenie króla Karola III do wygłoszenia mowy tronowej, przewidziane na 28 maja. Mowa tronowa otwiera każdą nową sesję w parlamencie kanadyjskim, określając kierunek i cele rządu, jak i sposoby osiągnięcia tych celi. Mark Carney ogłosił, iż we wtorek 13 maja, przedstawi swój nowy gabinet, a 27 maja król Karol III wygłosi mowę tronową.
I tak to się plecie. A wielu z was choćby nie wiedziało, iż jako Kanadyjczycy jesteśmy poddanymi korony brytyjskiej. Fajnie nie?
Alicja Farmus, Toronto, 10 maja, 2025