Gigantyczne zmiany w Polsce. Przygotuj się. Dotkną każdego z nas

2 godzin temu

Polski biznes może odetchnąć z ulgą. Po latach zmagań z gąszczem przepisów, niekończącymi się kontrolami i biurokratycznymi absurdami, przedsiębiorcy wreszcie doczekali się konkretnych działań ze strony rządu. W czwartek na sejmowych korytarzach rozegrał się pierwszy akt długo wyczekiwanego dramatu deregulacyjnego, gdy odbyło się pierwsze czytanie rządowego projektu potocznie nazywanego „deregulacją Paszyka” – od nazwiska ministra rozwoju i technologii, który z determinacją pilotuje tę przełomową inicjatywę.

fot. Warszawa w Pigułce

Projekt deregulacyjny to nie kosmetyczne poprawki, ale prawdziwa rewolucja zawierająca aż 47 fundamentalnych zmian, które mają na celu radykalne uproszczenie prawa gospodarczego i administracyjnego. Przedsiębiorcy z różnych branż i sektorów z zapartym tchem śledzą postępy prac nad ustawą, widząc w niej szansę na uwolnienie biznesowej energii, która przez lata była tłumiona przez nadmierną biurokrację i regulacyjny chaos.

Minister Krzysztof Paszyk, prezentując projekt na sejmowej mównicy, nie ukrywał emocjonalnego stosunku do proponowanych zmian. „Pierwszy projekt deregulacji napisała księgowa, która czeka trzy tygodnie na decyzję urzędnika. Napisał ją właściciel hurtowni, który od wielu lat toczy przeciągający się spór z administracją. Projekt zdejmuje z barków polskich przedsiębiorców potężny ciężar” – mówił minister, podkreślając praktyczne źródła proponowanych rozwiązań. Te słowa oddają ducha reformy – ma ona wynikać z realnych problemów, z którymi na co dzień mierzą się prowadzący działalność gospodarczą.

Tempo prac nad projektem deregulacyjnym przyprawia o zawrót głowy choćby doświadczonych obserwatorów polskiej sceny politycznej. Reforma ma wejść w życie już 1 maja 2025 roku, co oznacza błyskawiczne tempo prac legislacyjnych w porównaniu do standardowych procedur. Tak ambitny harmonogram, choć z jednej strony cieszy przedsiębiorców czekających na ułatwienia, z drugiej budzi obawy ekspertów o jakość przyjętych rozwiązań i możliwość wprowadzenia niezbędnych poprawek. Historia polskiego prawodawstwa zna wiele przypadków, gdy pośpiesznie wprowadzane regulacje stawały się źródłem nowych problemów zamiast rozwiązywać istniejące.

Perłą w koronie projektu deregulacyjnego są bez wątpienia zmiany dotyczące kontroli firm. Ten obszar od lat stanowił główne źródło frustracji przedsiębiorców, którzy zamiast skupiać się na rozwoju biznesu, musieli poświęcać czas i zasoby na obsługę kolejnych kontroli. Zgodnie z nowymi przepisami, czas trwania wszystkich kontroli u mikroprzedsiębiorcy w jednym roku kalendarzowym zostanie drastycznie skrócony – z obecnych 12 do zaledwie 6 dni roboczych. To rewolucyjna zmiana dla najmniejszych firm, które często były paraliżowane przez długotrwałe kontrole, uniemożliwiające normalne funkcjonowanie.

Równie istotną innowacją jest wprowadzenie obowiązku przedstawiania przedsiębiorcy wstępnej listy informacji i dokumentów potrzebnych do kontroli. Ten pozornie drobny wymóg może przynieść ogromną ulgę właścicielom firm, którzy dotychczas często stawali przed koniecznością gorączkowego poszukiwania dokumentów żądanych przez kontrolerów ad hoc. Dzięki nowym przepisom przedsiębiorcy będą mogli spokojnie przygotować się do kontroli, co zminimalizuje stres i ograniczy dezorganizację pracy.

Prawdziwym przełomem w filozofii kontroli biznesu jest wprowadzenie systemu uzależniającego częstotliwość kontroli od poziomu ryzyka. To rozwiązanie, stosowane z powodzeniem w wielu rozwiniętych gospodarkach, wreszcie pojawi się w polskim systemie prawnym. Firmy zaklasyfikowane jako podmioty o niskim ryzyku będą mogły spać spokojnie – kontrole będą mogły być przeprowadzane nie częściej niż raz na 5 lat. Przedsiębiorstwa o średnim poziomie ryzyka będą kontrolowane maksymalnie raz na 3 lata, podczas gdy tylko podmioty wysokiego ryzyka będą musiały liczyć się z częstszymi wizytami kontrolerów.

Warto jednak zauważyć pewne ograniczenie tych korzystnych zmian – nowe przepisy dotyczą wyłącznie kontroli planowanych, nie obejmując kontroli doraźnych. Ta luka może w praktyce osłabić skuteczność reformy, jeżeli organy kontrolne zaczną nadużywać możliwości przeprowadzania kontroli ad hoc. Eksperci prawa gospodarczego apelują więc o doprecyzowanie przepisów w tym zakresie, aby uniemożliwić obchodzenie nowych ograniczeń.

Projekt deregulacyjny nie ogranicza się jedynie do kwestii kontroli. Przewiduje również gruntowne uproszczenia w umowie leasingu, który stanowi coraz popularniejszą formę finansowania inwestycji w polskich firmach. Proponowane zmiany mają uelastycznić przepisy dotyczące leasingu, dostosowując je do zmieniających się potrzeb rynku i ułatwiając korzystanie z tej formy finansowania szerszemu gronu przedsiębiorców.

Również prawo zamówień publicznych, będące od lat źródłem frustracji zarówno dla przedsiębiorców, jak i instytucji publicznych, doczeka się istotnych modyfikacji. Zmiany mają na celu uproszczenie procedur, zmniejszenie obciążeń administracyjnych i zwiększenie dostępności zamówień publicznych dla małych i średnich przedsiębiorstw, które w tej chwili często rezygnują z ubiegania się o kontrakty publiczne z powodu nadmiernych wymagań formalnych.

W obszarze odnawialnych źródeł energii projekt przewiduje ułatwienia dla prosumentów i małych wytwórców energii, co ma przyspieszyć rozwój zielonej energetyki w Polsce. To szczególnie istotne w kontekście transformacji energetycznej i konieczności zwiększenia udziału odnawialnych źródeł energii w polskim miksie energetycznym.

Z projektu ustawy deregulacyjnej wypadła jednak istotna zmiana dotycząca przedawnienia zobowiązań podatkowych, na którą liczyli przedsiębiorcy. Chodziło o ukrócenie kontrowersyjnej praktyki organów podatkowych polegającej na wszczynaniu fikcyjnych postępowań w sprawie o przestępstwo skarbowe lub wykroczenie skarbowe wyłącznie w celu zawieszenia biegu terminu przedawnienia zobowiązania podatkowego. Ta kwestia znalazła się wprawdzie w odrębnym projekcie nowelizacji Ordynacji podatkowej, opublikowanym przez Ministerstwo Finansów pod koniec marca, jednak zaproponowane tam rozwiązania nie są tak daleko idące, jak oczekiwaliby przedsiębiorcy. Wielu ekspertów podatkowych uważa, iż bez rozwiązania tego problemu, deregulacja nie będzie kompletna, a przedsiębiorcy przez cały czas będą narażeni na niepewność prawną w relacjach z fiskusem.

Szczególnie ważne dla małych przedsiębiorców są zmiany dotyczące programu Mały ZUS Plus, który umożliwia najmniejszym firmom obniżenie składek na ubezpieczenia społeczne. w tej chwili przepisy mogą być interpretowane w sposób niekorzystny dla przedsiębiorców, wydłużając okres, po którym mogą oni ponownie skorzystać z preferencji, z dwóch do trzech lat. Projekt deregulacji ma rozwiać te wątpliwości, jednoznacznie wskazując, iż przedsiębiorca, który wykorzystał maksymalny, 36-miesięczny okres korzystania z Małego ZUS Plus, będzie mógł ponownie skorzystać z tej ulgi po upływie 24 miesięcy, a nie 36.

Równie palącym problemem jest waloryzacja limitu przychodów uprawniającego do korzystania z Małego ZUS Plus. Obecny limit obowiązuje nieprzerwanie od 1 lutego 2020 roku i nie był aktualizowany mimo dramatycznego wzrostu wynagrodzeń i ogólnego poziomu cen w gospodarce w ostatnich latach. W rezultacie, z roku na rok coraz mniejsza grupa przedsiębiorców kwalifikuje się do skorzystania z tej preferencji, co stoi w sprzeczności z jej pierwotnym celem – wspieraniem najmniejszych firm. Projekt deregulacyjny ma wprowadzić mechanizm automatycznej waloryzacji tego limitu, co zapewni, iż program pozostanie dostępny dla rzeczywiście małych przedsiębiorców, a nie stanie się reliktem przeszłości z powodu inflacji.

Szczególnej uwagi wymaga również kwestia wakacji składkowych dla rzemieślników kształcących uczniów. Obecne przepisy stawiają tych przedsiębiorców w paradoksalnej sytuacji – uczniowie zatrudnieni w celu nauki zawodu są wliczani do limitu dziesięciu ubezpieczonych, którego przekroczenie wyklucza możliwość skorzystania z przerwy w opłacaniu składek ZUS. Oznacza to, iż rzemieślnicy zaangażowani w kształcenie młodych kadr, zamiast być nagradzani za swoją społecznie użyteczną działalność, są de facto karani poprzez utratę prawa do wakacji składkowych. Projekt deregulacyjny ma naprawić tę absurdalną sytuację, wyłączając uczniów z limitu dziesięciu ubezpieczonych.

Warto podkreślić, iż obecna inicjatywa deregulacyjna nie jest odosobnioną akcją, ale elementem szerszego planu reformy otoczenia prawnego biznesu w Polsce. Równolegle funkcjonuje zespół kierowany przez znanego przedsiębiorcę Rafała Brzoskę, twórcę InPostu, a Ministerstwo Rozwoju i Technologii już przygotowuje drugi pakiet zmian deregulacyjnych. Ta wielotorowa strategia świadczy o determinacji władz do przeprowadzenia kompleksowej reformy regulacyjnej, której celem jest uwolnienie potencjału polskiej przedsiębiorczości.

Po pierwszym czytaniu w Sejmie projekt ustawy deregulacyjnej został skierowany do dalszych prac w sejmowej komisji ds. deregulacji. To właśnie na tym etapie procesu legislacyjnego istnieje największa szansa na wprowadzenie postulowanych przez ekspertów i środowiska biznesowe poprawek, które mogłyby dodatkowo zwiększyć pozytywny wpływ reformy. Organizacje przedsiębiorców już zapowiedziały aktywny udział w pracach komisji, przedstawiając szczegółowe propozycje zmian i uzupełnień, które ich zdaniem są niezbędne dla osiągnięcia celów deregulacji.

Konfederacja Lewiatan, jedna z największych organizacji pracodawców w Polsce, choć generalnie pozytywnie ocenia kierunek zmian, zwraca uwagę na potrzebę rozszerzenia zakresu deregulacji o dodatkowe obszary, takie jak prawo pracy czy przepisy dotyczące ochrony środowiska. Eksperci tej organizacji podkreślają, iż w tych dziedzinach polskie firmy również zmagają się z nadmiernymi obciążeniami regulacyjnymi, które ograniczają ich konkurencyjność na europejskim rynku.

Związek Przedsiębiorców i Pracodawców z kolei zwraca uwagę na potrzebę wprowadzenia mechanizmów zapobiegających tworzeniu nowych, zbędnych regulacji w przyszłości. Bez takich mechanizmów istnieje ryzyko, iż efekty deregulacji będą krótkotrwałe, a system prawny gwałtownie powróci do stanu przeregulowania. Organizacja postuluje wprowadzenie zasady „one in, one out” – za każdą nową regulację nakładającą obowiązki na przedsiębiorców, jedna regulacja o podobnym ciężarze powinna zostać usunięta.

Eksperci gospodarczy zgodnie podkreślają, iż sukces deregulacji będzie zależał nie tylko od treści przyjętych przepisów, ale również od sposobu ich implementacji i praktycznego stosowania przez organy administracji państwowej. Historia polskiego prawodawstwa zna wiele przypadków, gdy dobrze zaprojektowane przepisy były wypaczane przez restrykcyjną lub niekonsekwentną interpretację urzędników. Dlatego tak ważne jest, aby nowym regulacjom towarzyszyły jasne wytyczne interpretacyjne oraz szkolenia dla pracowników administracji, którzy będą odpowiedzialni za ich stosowanie.

Miernikiem skuteczności deregulacji będzie nie tylko liczba usuniętych przepisów czy formalnych obowiązków, ale przede wszystkim realne odciążenie przedsiębiorców mierzone czasem i kosztami poświęcanymi na sprawy biurokratyczne. Według badań przeprowadzonych przez Związek Przedsiębiorców i Pracodawców, przeciętny polski przedsiębiorca spędza w tej chwili około 271 godzin rocznie na wypełnianiu obowiązków administracyjnych związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej. To ponad 33 dni robocze – więcej niż miesiąc pracy, który mógłby być poświęcony na rozwijanie firmy zamiast na wypełnianie formularzy i sprawozdań.

Magdalena Rzeczkowska, ekspertka ds. prawa gospodarczego z Uniwersytetu Warszawskiego, zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt deregulacji – jej potencjalny wpływ na konkurencyjność polskiej gospodarki. „Nadmierne obciążenia regulacyjne stanowią istotną barierę dla inwestycji, zarówno krajowych, jak i zagranicznych. Uproszczenie i ustabilizowanie otoczenia prawnego może przyczynić się do zwiększenia atrakcyjności Polski jako miejsca do prowadzenia biznesu, co jest szczególnie ważne w kontekście postępującej globalizacji i zaostrzającej się konkurencji o kapitał i talenty” – podkreśla ekspertka.

Warto również zauważyć, iż deregulacja biznesu wpisuje się w szerszy trend obserwowany w wielu krajach rozwiniętych. Nadmierna regulacja jest coraz częściej postrzegana nie jako sposób na ochronę ważnych wartości społecznych, ale jako hamulec rozwoju gospodarczego i innowacji. Szczególnie widoczne jest to w Unii Europejskiej, gdzie po latach mnożenia przepisów, komisja pod przewodnictwem Ursuli von der Leyen postawiła sobie za cel redukcję obciążeń administracyjnych o 25 procent. Polska deregulacja może więc być postrzegana jako część szerszego europejskiego trendu w kierunku uproszczenia otoczenia regulacyjnego biznesu.

Przedsiębiorcy z wielkim zainteresowaniem śledzą dalsze losy projektu deregulacji, mając nadzieję, iż tym razem reforma rzeczywiście przyniesie odczuwalną ulgę w prowadzeniu działalności gospodarczej. jeżeli postulowane poprawki zostaną uwzględnione, a tempo prac legislacyjnych pozwoli na wejście w życie nowych przepisów zgodnie z planem, 1 maja 2025 roku może stać się symbolicznym początkiem nowej ery dla polskiej przedsiębiorczości – ery odbiurokratyzowanej i przyjaznej dla biznesu.

Projekt deregulacji Paszyka nie jest jednak pozbawiony krytyków. Niektórzy eksperci z organizacji konsumenckich i związków zawodowych wyrażają obawy, iż pod hasłem deregulacji może dojść do osłabienia mechanizmów ochrony praw konsumentów, pracowników czy środowiska naturalnego. Wskazują oni, iż wiele regulacji, które z perspektywy biznesu mogą wydawać się uciążliwe, pełni ważne funkcje społeczne i ich pochopne zniesienie mogłoby przynieść więcej szkody niż pożytku. Dlatego tak ważne jest, aby proces deregulacji był przemyślany i zrównoważony, koncentrując się na eliminacji rzeczywiście zbędnych obciążeń, a nie na ogólnym osłabianiu standardów ochrony.

Ministerstwo Rozwoju i Technologii zapowiada, iż projekt deregulacyjny to dopiero początek długofalowego procesu upraszczania otoczenia regulacyjnego biznesu w Polsce. Po wejściu w życie pierwszego pakietu zmian, planowane są kolejne inicjatywy deregulacyjne, które będą odpowiadać na pojawiające się potrzeby i wyzwania. Ta długoterminowa perspektywa jest szczególnie cenna, gdyż pokazuje, iż deregulacja nie jest traktowana jako jednorazowa akcja polityczna, ale jako stały element polityki gospodarczej.

Społeczności biznesowe liczą na to, iż gospodarcza deregulacja stanie się procesem ciągłym, a nie jednorazowym działaniem, i iż kolejne pakiety zmian będą systematycznie eliminować zbędne obciążenia administracyjne, umożliwiając polskim przedsiębiorcom skupienie się na tym, co najważniejsze – rozwoju ich firm i budowaniu konkurencyjności na rynku krajowym i międzynarodowym. jeżeli te nadzieje się spełnią, polska gospodarka może zyskać potężny impuls rozwojowy, a przedsiębiorcy będą mogli wreszcie rozwinąć skrzydła, uwolnieni od biurokratycznych kajdan, które przez lata hamowały ich potencjał.

Idź do oryginalnego materiału