Fantazje Nawrockiego. Populizm zamiast konkretów

3 dni temu
Zdjęcie: Nawrocki


Karol Nawrocki, obecny prezes IPN i kandydat na prezydenta popierany przez PiS, podczas zjazdu NSZZ „Solidarność” w Kołobrzegu wygłosił płomienne przemówienie, które miało pokazać jego wizję „ambitnej Polski”.

Jednak jego słowa, choć pełne emocji, ujawniają bardziej populistyczną retorykę niż rzeczywisty plan na przyszłość kraju. Nawrocki krytykuje obecny rząd Donalda Tuska, zarzucając mu „znieczulicę społeczną”, ale jego argumenty są powierzchowne, a obietnice – nierealistyczne i oderwane od ekonomicznej rzeczywistości.

Polityczna manipulacja

Nawrocki oskarża rząd Tuska o tworzenie „Polski znieczulicy społecznej”, wskazując na rzekome masowe zwolnienia, ataki na Pocztę Polską oraz upadek zakładów przemysłu drzewnego. Takie stwierdzenia brzmią alarmująco, ale kandydat PiS nie popiera ich konkretnymi danymi ani analizami. Poczta Polska od lat boryka się z problemami finansowymi, co wynika z zaniedbań poprzednich rządów, w tym tych, w których PiS sprawował władzę przez osiem lat. W 2023 roku instytucja odnotowała stratę w wysokości 700 mln zł, a jej sytuacja pogarszała się już za rządów PiS, co Nawrocki wygodnie pomija. Zamiast wskazać realne przyczyny, jak zmiany technologiczne czy brak modernizacji, woli zrzucić winę na obecny rząd, który działa od zaledwie półtora roku.

Podobnie jest z przemysłem drzewnym. Nawrocki mówi o upadających zakładach, ale zapomina, iż sektor ten walczy z globalnymi wyzwaniami, takimi jak zmiany klimatyczne, ograniczenia w dostępie do surowca czy unijne regulacje dotyczące ochrony lasów. Zamiast zaproponować konkretne rozwiązania, jak wsparcie dla zielonej transformacji czy inwestycje w innowacje, Nawrocki ogranicza się do populistycznych haseł, które mają wzbudzić emocje, ale nie rozwiązują problemów.

Obietnice bez pokrycia

Nawrocki deklaruje, iż jako prezydent „będzie się bił” o 13. i 14. emeryturę oraz inne „zdobycze socjalne” wprowadzone przez PiS, a także, iż nigdy nie podpisze podwyższenia wieku emerytalnego. Brzmi to chwytliwie, ale jest to obietnica pusta, bo prezydent nie ma realnego wpływu na politykę budżetową państwa – to kompetencja rządu i parlamentu. Co więcej, takie deklaracje ignorują trudną sytuację finansów publicznych, które PiS pozostawiło w chaosie po swoich rządach. W 2023 roku deficyt budżetowy osiągnął rekordowe 184 mld zł, a programy socjalne, takie jak 13. i 14. emerytura, były finansowane w dużej mierze z kredytów, co zwiększyło zadłużenie państwa.

Obiecywanie utrzymania świadczeń bez wskazania źródeł finansowania to klasyczny populizm, który może brzmieć dobrze na wiecu, ale w praktyce prowadzi do dalszego zadłużania kraju. Nawrocki nie mówi, jak chciałby zrównoważyć budżet, by sfinansować swoje obietnice, ani jak zamierza poradzić sobie z rosnącymi kosztami starzejącego się społeczeństwa. Zamiast tego woli straszyć podwyższeniem wieku emerytalnego – tematem, który obecny rząd choćby nie poruszył, co pokazuje, iż Nawrocki bardziej gra na emocjach niż przedstawia realny program.

Repolonizacja czy historyczne manipulacje?

Nawrocki porusza też kwestię repolonizacji gospodarki, sugerując, iż obecna potrzeba repolonizacji wynika z depolonizacji w latach 90., za którą obwinia ówczesnych polityków, w domyśle – dzisiejszych liderów koalicji rządzącej. To kolejny przykład manipulacji historycznej, którą Nawrocki, jako historyk i prezes IPN, powinien stosować ostrożniej. Prywatyzacja w latach 90. była procesem pełnym błędów, ale wynikała z konieczności transformacji gospodarki po upadku komunizmu. Wiele zakładów, które wtedy sprywatyzowano, nie było w stanie funkcjonować w realiach wolnego rynku bez ogromnych dotacji, na które państwa nie było stać.

Co więcej, Nawrocki pomija fakt, iż za rządów PiS również dochodziło do sprzedaży strategicznych aktywów zagranicznym podmiotom. Przykładem jest sprzedaż Lotosu węgierskiemu MOL-owi w 2022 roku, co było krytykowane jako działanie sprzeczne z interesem narodowym. Zamiast uczciwie zmierzyć się z tymi decyzjami, Nawrocki woli wskazywać winnych sprzed trzech dekad, co jest wygodnym, ale mało konstruktywnym podejściem.

Prezes IPN na politycznym froncie

Sam fakt, iż Nawrocki, jako prezes IPN, startuje w wyborach prezydenckich, budzi poważne wątpliwości co do jego bezstronności. IPN powinien być instytucją apolityczną, zajmującą się badaniem historii, a nie platformą do budowania politycznej kariery. Nawrocki, zamiast skupić się na misji IPN, wykorzystuje swoje stanowisko do promowania partyjnych interesów PiS, co podważa wiarygodność zarówno jego, jak i samej instytucji. Jego zaangażowanie w kampanię wyborczą, w tym ostre ataki na rząd Tuska, pokazuje, iż bardziej zależy mu na politycznym sukcesie niż na rzetelnej pracy historyka.

Nawrocki – kandydat bez wizji

Karol Nawrocki przedstawia się jako kandydat „ambitnej Polski”, ale jego przemówienie w Kołobrzegu pokazuje, iż jego wizja opiera się na populistycznych hasłach, a nie na realnych rozwiązaniach. Krytykując rząd Tuska za „znieczulicę społeczną”, nie przedstawia żadnych danych ani konkretnych propozycji, jak rozwiązać problemy, o których mówi. Jego obietnice socjalne są oderwane od realiów finansowych, a historyczne wycieczki w lata 90. służą jedynie politycznej walce, a nie merytorycznej debacie.

Polska potrzebuje prezydenta, który będzie potrafił zmierzyć się z rzeczywistymi wyzwaniami – gospodarczymi, społecznymi i geopolitycznymi – a nie kandydata, który ogranicza się do emocjonalnych haseł i straszenia „depolonizacją”. Nawrocki, zamiast budować ambitną przyszłość, woli grać na sentymentach i lękach wyborców, co czyni go kandydatem bardziej na wiec partyjny niż na prezydenta państwa.

Idź do oryginalnego materiału