Fantazje Jacka Sasina. Myśli, iż wszyscy działają tak, jak PiS?

11 godzin temu

Jacek Sasin, były minister aktywów państwowych i prominentny polityk Prawa i Sprawiedliwości, po raz kolejny daje popis hipokryzji, komentując zmiany w strukturze rządu Donalda Tuska.

W rozmowie z portalem wPolityce.pl stwierdził, iż spółki Skarbu Państwa mają być „atutem w ręku Tuska, walutą, którą będzie płacił za lojalność koalicjantów”. Te słowa, choć pozornie krytyczne wobec obecnego rządu, są w istocie próbą odwrócenia uwagi od fatalnego dziedzictwa, jakie sam pozostawił w zarządzaniu tymi spółkami. Sasin, który przez lata nadzorował strategiczne przedsiębiorstwa, ma czelność zarzucać innym polityczne gierki, podczas gdy jego własne dokonania wołają o pomstę do nieba.

Zacznijmy od faktów. Sasin, jako minister aktywów państwowych, odpowiadał za nadzór nad kluczowymi spółkami Skarbu Państwa, takimi jak Orlen, PKP czy PZU. Jego kadencja to jednak pasmo kontrowersji i decyzji budzących wątpliwości. Najgłośniejszym przykładem jest organizacja tzw. wyborów kopertowych w 2020 roku, które nigdy się nie odbyły, a kosztowały podatników blisko 70 milionów złotych. Sasin, jako główny orędownik tego pomysłu, nie poniósł żadnej politycznej ani prawnej odpowiedzialności za zmarnowanie publicznych pieniędzy. To wydarzenie stało się symbolem jego niekompetencji i lekceważenia zasad odpowiedzialnego zarządzania.

Nie lepiej wyglądała jego polityka wobec samych spółek Skarbu Państwa. Pod jego nadzorem Orlen, zamiast skupić się na strategicznym rozwoju sektora energetycznego, angażował się w kosztowne przejęcia, takie jak zakup Polska Press, co budziło obawy o ograniczanie wolności mediów. Decyzje podejmowane w spółkach często miały charakter polityczny, a nie merytoryczny, co prowadziło do nepotyzmu i obsadzania kluczowych stanowisk osobami lojalnymi wobec PiS, a niekoniecznie kompetentnymi. Sasin stworzył system, w którym państwowe przedsiębiorstwa stały się narzędziem politycznym, a nie gospodarczym, co teraz próbuje zarzucić obecnej władzy.

Jego słowa o „utracie wiarygodności” przez rząd Tuska brzmią jak kiepski żart w kontekście jego własnych dokonań. To właśnie za rządów PiS, w których Sasin odgrywał istotną rolę, Polacy obserwowali erozję zaufania do instytucji publicznych. Skandale związane z niegospodarnością, brakiem transparentności i upolitycznieniem kluczowych sektorów gospodarki to dziedzictwo, które obciąża byłego ministra. Oskarżanie Tuska o „piarowskie gierki” to klasyczny przykład odwracania kota ogonem – Sasin sam był mistrzem w kreowaniu wizerunku skutecznego gospodarza, podczas gdy rzeczywistość pokazywała chaos i marnotrawstwo.

Krytyka Sasina wobec planów przekazania nadzoru nad spółkami do KPRM również wydaje się nietrafiona. Likwidacja Ministerstwa Aktywów Państwowych, które sam stworzył, może być krokiem w stronę większej centralizacji i efektywności zarządzania. Zamiast dostrzec w tym szansę na reformę, Sasin widzi jedynie spisek i polityczne rozgrywki. To pokazuje, jak bardzo jest oderwany od rzeczywistych problemów, o których sam wspomina. Polacy nie potrzebują kolejnych tyrad o „utracie wiarygodności” – potrzebują odpowiedzialnych liderów, którzy nie będą marnować publicznych pieniędzy i traktować spółek Skarbu Państwa jak politycznego łupu.

Sasin, zamiast krytykować innych, powinien spojrzeć w lustro i rozliczyć się z własnych błędów. Jego kadencja to przykład zarządzania, które bardziej służyło interesom partyjnym niż dobru publicznemu. Zamiast rzucać oskarżenia, czas na refleksję i przyznanie się do odpowiedzialności za chaos, który pozostawił po sobie w polskim sektorze publicznym.

Idź do oryginalnego materiału