Dziś odbyła się kolejna miesięcznica smoleńska, uroczystość stricte polityczna, ale też osobisty rytuał Jarosława Kaczyńskiego. Po 15 latach od tragedii smoleńskiej zdecydowana większość Polaków, w tym wyborców PiS, kompletnie nie rozumie o co w tym wszystkim chodzi, a już od dawna nie chodzi o pamięć i oddanie szacunku tragicznie zmarłym. Co miesiąc widzimy żenujące sceny z udziałem ulicznych zadymiarzy, z którymi przepycha się prezes niegdyś największej partii władzy, w tej chwili największej partii opozycyjnej. Czemu to wszystko ma służyć?
Na pewno nie temu, o czym przez kilkanaście lat mówił Kaczyński: „dojdziemy do prawdy”. PiS miał 8 lat na dojście do prawdy, tymczasem podkomisja smoleńska Macierewicza zamiast profesjonalnego śledztwa przeprowadziła polityczne zlecenie i ostatecznie pogrzebała wszelkie nadzieje na rozwikłanie tej sprawy. Z kolei cele realne, czyli postawienie pomnika smoleńskiego i pomnika Lecha Kaczyńskiego, zostały zmaterializowane, więc nie ma o co się bić. Jarosław Kaczyński nie zrezygnował jednak z miesięcznic smoleńskich, bo to jest dla niego rodzaj terapii, ale też narzędzie polityczne. Miesięcznice pokazują, kto ślepo stoi za prezesem, kto jest najtwardszym betonem PiS i kto nigdy prezesowi się nie postawi, choćby sprawy zmierzały w najgorszym możliwym kierunku.
Dokładnie to środowisko i sam Jarosław Kaczyński żyją w fałszywym poczuciu sukcesu, a wręcz triumfalizmu po wygranych wyborach prezydenckich. Dzieje się to wbrew faktom, rozumowi i przyzwoitości, o co w polityce najtrudniej. Karol Nawrocki wygrał wybory, ponieważ udało mu się skutecznie odciąć od największych błędów PiS i przekonać niemal cały prawicowy elektorat. Wystarczy porównać kilka podstawowych liczb, aby wiedzieć kto jest ojcem sukcesu i gdzie w tej chwili znajduje się PiS. Karol Nawrocki w I turze zdobył 5 790 84 głosy, co dało 29 proc. Dokładnie takie same wyniki osiąga PiS w kolejnych sondażach wyborczych i to są najsłabsze wyniki od 2007 roku, czyli blisko 20 lat. W II turze Karol Nawrocki pozyskał dodatkowe 5 milionów głosów, głównie wyborców Sławomira Mentzena oraz Grzegorza Brauna i żaden polityk PiS nie byłby w stanie takiego cudu dokonać.
Jedyną zasługa Jarosława Kaczyńskiego to ostateczny wybór kandydata, ale i to odbyło się pod olbrzymią presją wielu środowisk, co więcej zanim do tej słusznej decyzji doszło PiS wielokrotnie zmieniało decyzje od prawyborów, po kandydaturę Przemysława Czarnka. Na fali sukcesu Karola Nawrockiego i jego sztabu, który został pozostawiony samemu sobie i nie miał wsparcia ze strony prominentnych działaczy PiS, teraz odbywa się pisanie historii na nowo. Ponownie pojawia się hasło „genialny strateg” i znów najbardziej twardogłowi, którzy co miesiąc szarpią się z Arkadiuszem Szczurkiem przed pomnikiem smoleńskim krzyczą: „Jarosław, Jarosław”. PiS utracił około 2 milionów wyborców i tendencja się nie odwraca. W kolejnych wyborach: parlamentarnych, samorządowych, europejskich i prezydenckich liczba zwolenników PiS się kurczy.
Nigdy wcześniej nie było też takiej presji ze strony wyborców PiS, jaką dziś widać na portalach społecznościowych, a żądanie jest jedno – z honorami pożegnać prezesa Jarosława Kaczyńskiego, odmłodzić Nowogrodzką, ruszyć z nowym akceptowalnym dla młodych wyborców przekazem. W jakim stopniu te nowe okoliczności i przede wszystkim fakty zostaną wzięte pod uwagę? Prawdopodobnie w żadnym, w każdym razie taki wniosek się nasuwa, gdy się wsłuchać w wypowiedzi polityków PiS zarówno tych najbardziej „betonowych”, jak i takich, którzy od czasu do czasu powiedzą coś od siebie. Dlatego zmiany w PiS może dokonać tylko Jarosława Kaczyński, ale na to też szanse są niewielkie, co w sposób szczególny powinno ucieszyć Konfederację.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!