Dobrze już było. Widmo wojny handlowej z USA, umizgi Trumpa do Putina, globalny wyścig o dominację w zakresie sztucznej inteligencji – weszliśmy w okres wielkiego przyspieszenia. W obliczu postępującej rywalizacji światowych mocarstw, Unia Europejska próbuje zabezpieczyć interesy swoich obywateli.
Wspólna polityka zagraniczna i bezpieczeństwa może przekształcić Unię w aktywnego gracza na scenie międzynarodowej. Niemniej, poszukiwanie sprawczości nie jest impulsywną reakcją na krótkoterminowe wydarzenia, a kolejnym etapem integracji europejskiej. Pytanie nie brzmi, czy Europa może osiągnąć większą samodzielność na globalnej scenie, ale czy wykorzysta obecny moment, aby przyspieszyć ten proces.
Dobrze już było
Na początku marca, przewodnicząca Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen ogłosiła wielki plan dozbrojenia Europy. Stary Kontynent staje w obliczu konieczności zdecydowanego wzmocnienia swojego potencjału obronnego, a plan ReArm Europe ma na celu mobilizację około 800 miliardów euro na zwiększenie wydatków obronnych, wspólne zakupy sprzętu oraz zaangażowanie prywatnego kapitału.
Jeszcze 10 lat temu, tego rodzaju pomysły spotkałyby się olbrzymią krytyką oraz posądzeniem o skrajny nacjonalizm. Czas zatoczył koło. Po upadku Muru Berlińskiego przyszłość Europy zdawała się odpowiadać wyłaniającemu się kosmopolitycznemu i liberalnemu porządkowi świata. Integracja w ramach Unii Europejskiej służyła jako remedium na mroczną przeszłość kontynentu i wzmocniła jego poczucie wyjątkowości.
Ten nadzwyczajny projekt polityczny pozwolił Europejczykom na nowo zdefiniować swoją rolę jako orędowników uniwersalnych wartości począwszy od demokracji i pokoju, przez wolności jednostki, po emancypację, rządy prawa i prawa człowieka.
Jednak europejska dywidenda lat pokoju została przerwana w 2022 roku. „Koniec końca historii” oznaczał również zmierzch Pax Americana. W obliczu globalnego przetasowania światowego porządku, Europejczycy zostali zmuszeni do ponownego przemyślenia swojej współpracy, partnerstwa i konkurencji z globalnymi graczami.
Dyskusje polityczne prowadzone od 2013 roku, postulujące większą samodzielnością Unii Europejskiej na globalnej scenie, nagle zyskały na popularności. Europejskie koncepcje – „autonomii strategicznej” promowanej przez Emmanuela Macrona po „suwerenność strategiczną” nagłaśnianą podczas czeskiej prezydencji w Radzie UE, sprowadzają się do wspólnego mianownika – przekształcenia UE w bardziej asertywnego gracza na scenie międzynarodowej.[1]
Ten geostrategiczny typ myślenia nie ma na celu promowania izolacji. Bazując na współzależnościach, ma zmniejszyć podatność starego kontynentu na wstrząsy z zewnątrz. Nie jest to również tradycyjny anty-amerykański sentyment, ale próba osiągnięcia synergii, gdzie bardziej sprawcza Europa, oznacza bardziej sprawcze NATO.
Co więcej, ta geostrategiczna perspektywa wykracza poza tradycyjne formy rozumienia bezpieczeństwa przez obronność. Podczas gdy opublikowana przez Komisję w 2016 roku, Globalna Strategia Unii Europejskiej, wciąż postrzegała autonomię głównie przez pryzmat twardego bezpieczeństwa – Brexit, rosnąca konkurencja z Chin oraz wojny handlowe, przekierowały uwagę w stronę problemów protekcjonizmu oraz wymiany handlowej. Następnie, Pandemia COVID-19, unaoczniła problem zależności od łańcuchów dostaw, kiedy zabrakło maseczek, respiratorów oraz półprzewodników.
Na początku tego roku, przewodnicząca Komisji Europejskiej w swoim przemówieniu do Parlamentu Europejskiego oświadczyła:
„Wkroczyliśmy w nową erę bezwzględnej rywalizacji geostrategicznej. Mamy do czynienia z potęgami wielkości kontynentu, które w swoich relacjach kierują się głównie interesami. Ta nowa dynamika będzie coraz bardziej dominować w relacjach między globalnymi aktorami. Zmieniają się zasady zaangażowania. Niektórym w Europie może nie podobać się ta nowa rzeczywistość, ale musimy się z nią zmierzyć”[2].
Nic tak nie wymusiło tego nowego typu myślenia na unijnym establishmencie, jak powrót jednego człowieka w Waszyngtonie. Pierwsza prezydentura Trumpa sprowokowała powstanie Unijnego ‘Strategicznego Kompasu’[3], druga – zanim na dobre się zaczęła – zbiega się z ‘Kompasem Konkurencyjności’.
Bezpieczeństwo, strategia, konkurencyjność, wyścig technologiczny, łańcuchy dostaw – wszystkie te elementy składają się na “bezwzględną rywalizację strategiczną”. Pośród ponurych reakcji w europejskich stolicach po wygranej Trumpa, liberalni komentatorzy polityczni podzielili się na dwa główne obozy: tych, którzy twierdzą, iż Trump 2.0 może być pozytywną terapią szokową dla Unii Europejskiej oraz tych, którzy pytają „co robiliśmy przez ostatnie cztery lata”?
Obie grupy mają rację, podkreślając potrzebę sprawczości w trudnych czasach. Jednak oba stanowiska nie uwzględniają szerszej perspektywy – większa samodzielność nie jest impulsywną reakcją na krótkoterminowe wydarzenia, a następstwem kolejnego etapu w integracji europejskiej.
Długi marsz integracji
Nic nowego pod słońcem. Europejska droga ku integracji – a co za tym idzie, do większej samodzielności – od początku była naznaczona wyzwaniami, począwszy od Traktatu Rzymskiego aż po Maastricht.
Od Unii Węgla i Stali, przez ujednolicony rynek wewnętrzny, po wspólną walutę – to kulminacja 70-letniego procesu integracji. Pytanie nie brzmi, czy Europa może osiągnąć większą sprawczość polityczną, ale czy wykorzysta obecny moment, aby przyspieszyć ten proces.
W historii najnowszej, Unia Europejska pozostaje projektem politycznym bez precedensu. Co więcej, jest to projekt w ciągłej budowie. Przez ostatnie 70 lat każdy istotny krok w integracji europejskiej był napędzany przez wielkie fale geopolityczne. Od zakończenia II wojny światowej do zjednoczenia Niemiec, przez zimną wojnę, po upadek Związku Radzieckiego, tektoniczne wydarzenia wymuszały i katalizowały zmiany.
Co więcej, każdy istotny krok w integracji europejskiej był poprzedzony podziałami i rozbieżnymi interesami. Nie jest inaczej i tym razem, gdy panuje powszechne przekonanie, iż skłócone i poróżnione państwa członkowskie nie będą w stanie przystać na wspólną politykę zagraniczną i bezpieczeństwa.
Niemniej wewnętrzne podziały i nieporozumienia nie są niczym nowym. Liczba wyzwań poprzedzających wprowadzenie Euro czy Europejskiego Banku Centralnego była ogromna. Mimo to przekonanie, iż przyniesie to coś dobrego dla Europy wzięło górę.
Podobnie jest i tym razem, gdzie przez ostatnie 20 lat odnotowujemy konsekwentne poparcie dla spójniejszej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Pragnienie przekształcenia UE w aktywnego gracza na globalnej scenie nie ogranicza się do wąskich kręgów politycznych, ale jest wyrażane w powszechnym poparciu.
Od 20 lat, ponad 70% europejskich respondentów popiera wspólną politykę obronną i bezpieczeństwa państw członkowskich UE[4]. W 2024 roku poparcie to wyniosło 77% i utrzymywało się na takim samym poziomie przez ostatnie cztery lata. Co więcej, siedmiu na dziesięciu Europejczyków opowiada się za wspólną polityką zagraniczną państw członkowskich UE[5].
Mandat do działania
Pragnienie zajęcia wspólnego stanowiska w coraz bardziej wielobiegunowym świecie nie jest pustym sloganem, ale powszechnym oczekiwaniem obywateli UE. Na pytanie o priorytety, w których UE powinna podjąć działania w perspektywie średnioterminowej, czyli najbliższych pięciu lat, bezpieczeństwo i obrona znalazły się na pierwszym miejscu[6].
Wśród średniej z 27 państw członkowskich UE bezpieczeństwo znalazło się wyżej niż klimat i środowisko, a także względy zdrowotne. Oczywiście, im bliżej wschodniej flanki, tym większe poparcie dla priorytetowego traktowania bezpieczeństwa i obrony, jednak 51% Duńczyków i 42% Holendrów również uznało je za najwyższy priorytet.
Niemniej, w porównaniu z różnicami regionalnymi, podział pokoleniowy pozostaje znacznie większym wyzwaniem dla trwałych wysiłków na rzecz wspólnego bezpieczeństwa. We wszystkich 27 państwach członkowskich młodsze pokolenie w wieku 15-24 lat wykazało najmniejsze zainteresowanie dla priorytetowego traktowania bezpieczeństwa i obrony.
Ten trend pozostało bardziej uwypuklony wśród studentów, dla których klimat i środowisko wyprzedziły wszystkie inne priorytety. Kwestie ekonomiczne były prawie na równi ze względami bezpieczeństwa, co pokazuje wyraźną potrzebę narracji, iż większa samodzielność Unii nie ogranicza się do twardego bezpieczeństwa, ale jest także wezwaniem do działania w celu zapewnienia przyszłych miejsc pracy, rozwoju technologii, bezpieczeństwa klimatycznego, a także wzmocnienia pozycji Europy w świecie.
W rzeczywistości koncepcja ta została zapowiedziana już w 2019 roku, kiedy to prezydent-elekt von der Leyen przedstawiła swoje kolegium komisarzy, w którym „Europa na miarę ery cyfrowej”, „Gospodarka, która działa na rzecz ludzi”, oraz „Europejski Zielony Ład”, składały się na część większego założenia „geopolitycznej komisji”[7].
Ostatnie lata pokazały, iż Komisja nie spełniła wielu swoich obietnic. Inicjatywy takie, jak Europejski Fundusz Obronny i Stała kooperacja Strukturalna (PESCO) odzwierciedlają kroki w kierunku zmniejszenia zależności zewnętrznych – przy czym ich skuteczność jest mocno ograniczona. Z ambicji zamawiania zbrojeń na własnym rynku, dwie trzecie zakupionej broni pochodzi ze Stanów Zjednoczonych.
Niemniej, obietnica komisji geopolitycznej może świadczyć o tym, iż przy odpowiednim nakierowaniu, istnieje wola polityczna na najwyższych szczeblach, aby osiągnąć większą sprawczość.
Trzeba też przyznać, iż ostatnie lata nie były łatwe dla UE, która została zmuszona do podjęcia nadzwyczajnych kroków. Jak stwierdził prezydent Finlandii Alexander Stubb: „W czasie kryzysu euro utworzenie ESM [Europejskiego Mechanizmu Stabilności] zajęło 4 lata. W przypadku pandemii Covid 4 miesiące zajęło ustanowienie pakietu ratunkowego i zakup szczepionek. Kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę, UE potrzebowała 4 dni, aby pokazać, co oznacza polityka zagraniczna, bezpieczeństwa i obrony w czasie kryzysu”[8].
Istnieją jednak obszary, w których UE pozostaje rażąco nieefektywna od ponad 20 lat. Przez ostatnie dwie dekady podejście UE do Bałkanów Zachodnich było niespójne, krótkowzroczne i fragmentaryczne.
Jak możemy aspirować do odgrywania globalnej roli, jeżeli nie potrafimy przyjąć choćby sensownej polityki wobec naszego własnego południowego sąsiedztwa? Zmiany zaczyna się od własnego podwórka.
Bezpieczne pogranicze
Wyzwania bezwzględnej rywalizacji geostrategicznej skupiają się na Bałkanach jak w soczewce: zagrożenia hybrydowe, transakcyjne podejście oraz nieustająca ingerencja z zewnątrz. Od rosyjskiej ingerencji, przez arabskie inwestycje, po chińskie projekty infrastrukturalne – wyzwania w regionie są przedsmakiem tego, z czym UE musi się zmierzyć na globalnej scenie.
Co więcej, w przeciwieństwie do Ukrainy, gdzie rosyjska inwazja wymaga europejskiego zaangażowania do granic możliwości, mamy wystarczające zasoby, aby naprawić błędy ostatnich 20 lat w regionie. Doraźne wsparcie dla naszego południowego sąsiedztwa nie wymaga zmian traktatowych ani globalnego przywództwa.
Na Bałkanach nie chodzi o gigantyczną transformację projektu europejskiego. A jednak zajęcie się tym zaniedbanym regionem jest warunkiem wstępnym do potwierdzenia roli Europy jako spójnego i niezależnego aktora na scenie światowej.
Rozszerzenie jest najbardziej udanym instrumentem polityki zagranicznej UE i stanie się papierem lakmusowym naszych globalnych aspiracji. A czas na przyjęcie większej roli w sprawach globalnych jest dość ograniczony.
W przeciwieństwie do wprowadzenia Euro czy traktatu w Maastricht, nie mamy już wielu lat na deliberowanie, ponieważ doba bezwzględnej rywalizacji geostrategicznej – oznacza ciągłą gotowość do działania i szybkie reagowanie. Mamy szansę. A mówienie, iż wszystko dla UE jest stracone, jest po prostu błędne. Ale musimy zacząć działać – naprawmy to, co da się naprawić i zobaczmy, do czego jesteśmy zdolni.
Gdy zabezpieczymy nasze sąsiedztwo, odkryjemy, iż nie jesteśmy już „gospodarczym gigantem, politycznym karłem i militarnym robakiem”, jak powiedział Mark Eyskens. Zamiast tego staniemy się globalnym graczem, pewnym swoich możliwości i naszych wartości.
Źródła:
[1] EU strategic autonomy 2013-2023. From concept to capacity. https://www.europarl.europa.eu/thinktank/en/document/EPRS_BRI(2022)733589
[2] https://ec.europa.eu/commission/presscorner/detail/es/speech_25_311
[3] Dokument powstał jeszcze przed pełnoskalową inwazją Rosji.
[4] https://europa.eu/eurobarometer/surveys/detail/3216
[5] Standard Eurobarometer 99 Europeans’ opinions about the European Union’s priorities Spring 2023, p.14.
[6] Standard Eurobarometer 101 Spring 2024 p.8-9.
[7] https://ec.europa.eu/commission/presscorner/detail/es/speech_19_6408
[8] https://x.com/alexstubb/status/1503471197186666503
—
Foto. Alex Mihis, flickr, Public domain
—
Tekst pochodzi z numeru Res Publiki Nowej „Bezpieczeństwo gospodarcze, głupcze!”, który ukaże się w marcu.
—
Jan Farfał – Zastępca redaktora naczelnego Res Publiki Nowej, doktorant Uniwersytetu Oksfordzkiego w ramach Oxford School of Global and Area Studies. Pracownik badawczy w projekcie „Europa w zmieniającym się świecie” w Ośrodku Studiów Europejskich na Uniwersytecie Oksfordzkim. Współinicjator „Trajektorie zmian – perspektywa strategiczna dla rozszerzenia UE i sąsiedztwa” utworzonej przez Visegrad Insight i Zeit Stiftung. Jerzy Giedroyc Fellow w Instytucie Nauk o Człowieku (IWM) w Wiedniu. Współzałożyciel przedstawicielstwa Europejskiego Forum Alpbach w Polsce.