Eksperyment poznawczo uzasadniony

tabloidonline.wordpress.com 2 tygodni temu

Nie może dojść do pomylenia człowieka z dzikiem – mówi Marcin Możdżonek, myśliwy celebryta, promujący z uśmiechem i wyraźnym zadowoleniem swoje zboczenia emocjonalne (plus obdzierane ze skóry zdobycze) na wszystkich możliwych platformach społecznościowych. Owe jego twierdzenie jest oczywistym kłamstwem, bo każdego roku mamy przykłady mówiące coś zupełnie przeciwnego, zaś wszystko zależy od stopnia upojenia alkoholowego myśliwego, a czasami również od stopnia jego niedorozwoju umysłowego, braków w zdolności postrzegania i oceny rzeczywistości, co w gronie owej zdegenerowanej grupy społecznej wcale nie jest z tak rzadkim zjawiskiem.

Idąc dalej i będąc w opozycji do mądrości pana Możdżonka, twierdzę więc, iż jak najbardziej istnieje całkiem realna, wręcz namacalna szansa pomylenia owego choćby Możdżonka z jakimś dzikim zwierzem, obojętnie z jakim, ważne iż z definicji niebezpiecznym. Bo ludzie ze strzelbami wałęsające się po lasach, z natury są bardzo niebezpiecznymi zwierzętami, których pogłowie powinno być sukcesywnie ograniczane.

Przeto bez dwóch zdań byłbym zwolennikiem eksperymentu, polegającego najprościej mówiąc, na odwróceniu ról w tej zabawie w uciekające zwierzę i tropiącego je myśliwego.

Rozebrałbym pana M do naga a następnie wypuścił do lasu, niech sobie radzi. Dałbym mu choćby trochę czasu w przystosowanie się, może jakiś koc z anilany, mogły być w barwach ochronnych, po to aby nieco wtopił się w środowisko niczym jakiś jeleń, albo dzik powiedzmy, oraz żeby nam tak od razu nie zamarzł i nie zszedł zbyt szybko, bo to by zepsuło całą zabawę. choćby byłbym skłonny doczepić mu rogi, względnie duże, zrobiłbym z niego coś na kształt łosia dajmy na to.

A potem wypuściłbym w las tropicieli; część z nich mogłaby być znietrzeźwionymi kumplami Marcina, choćby tymi ze zdjęcia (obojętne im na co, lub na kogo polują), wyposażonych oczywiście wedle najnowszej mody we wszystko co potrzebne, by dopaść jelenia i by polowanie na dzikie stworzenie było efektywniejsze. I czekał bym nasłuchując okrzyków nagonki, oraz salw ze sztucerów.

Jak sądzicie, czy jego szanse na przetrwanie w takich przyrody okolicznościach byłyby dużo większe niż pierwszej z brzegu sarny, lisa, zająca czy dzika ze stadkiem maluchów? Ciekawiłoby mnie też jak w takiej sytuacji czułby się ów pan, jak oceniłby rolę w której się znalazł i co by nam powiedział gdyby miał taką szansę cokolwiek nam powiedzieć, choć szansę ową to cienko, iż tak powiem, widzę. interesujący byłby to poznawczo eksperyment.

Idź do oryginalnego materiału