Efekt Świętego Mikołaja, czyli jak turyści niszczą Laplandię

2 godzin temu
Zdjęcie: Laplandia


Dawniej wystarczała nam świadomość, iż Święty Mikołaj mieszka w Rovaniemi, czyta nasze listy i ma się dobrze. Dziś ludzie chcą pojechać i przekonać się o tym na własne oczy. Turystyka pozostawia jednak na Dalekiej Północy niezatarty ślad, zmieniając dziewiczą fińską krainę w komercyjny lunapark. Laplandia stopniowo traci swój wyjątkowy charakter.

Smutne zmiany na mapie

W 2024 r. Laplandię odwiedziło 700 tys. turystów – to o 160 proc. więcej niż przed trzema dekadami. Na potrzeby rosnącej grupy turystów rozwijana jest rozległa infrastruktura noclegowo-rozrywkowa, która zmienia lokalny krajobraz. Domy wakacyjne, wyciągi narciarskie oraz centra wirtualnej obserwacji zorzy polarnej wyrastają jeden obok drugiego.

Skalę tych niepokojących zmian ujawnił raport Green to Grey, opublikowany na początku października przez zrzeszenie europejskich dziennikarzy Arena for Journalism in Europe we współpracy z Norwegian Broadcasting Corporation (NRK). Z analizy wynika, iż co roku w całej Europie zabudowuje się ok. 1,5 tys. km2, z czego aż 900 km2 stanowią tereny zielone. Naukowcy alarmują, iż z mapy naszego kontynentu znikają stuletnie dąbrowy, żyzne pola uprawne i ostoje ptaków. Paradoksalnie, siłą napędową tej przestrzennej transformacji bywa chęć wyjazdu na łono nieskażonej obecnością człowieka przyrody.

Na wczasy z Mikołajem, za każdą cenę

W samym Rovaniemi, będącym oficjalną siedzibą Świętego Mikołaja, listopad i grudzień to okres wzmożonego napływu turystów – lokalne statystyki wskazują, iż aż 65 proc. z nich to obcokrajowcy. Przybywszy z daleka, często samolotami, nie poprzestają na odwiedzinach w domu Świętego Mikołaja, ale oczekują szerokiego wachlarza atrakcji. Liczące 66 tys. obywateli miasto zmienia się, aby zaspokoić zachcianki przyjezdnych.

W miejscach, gdzie dawniej były parki i lasy, dziś stoją obiekty noclegowe, centrum basenowe, zagroda pokazowa reniferów i farma psów husky, oferująca safari na śniegu. Rozszerzeniu uległa również sama wioska Mikołaja. W ofercie są dziś m.in. jazdy na skuterach, rekreację w saunach czy naukę w Szkole Elfów. Na potrzeby przyjezdnych rozbudowano też trzy lokalne ośrodki narciarskie, które zajmują już ponad 430 km2.

Wioska Św. Mikołaja w Rovaniemi; zdj. erix2005/Depositphotos

Warto przeczytać: Święty Mikołaj w dobie zmiany klimatu

Laplandia pod presją

Jednym z najbardziej dziewiczych i zachwycających zakątków Laplandii jest usiane 3 tys. małych wysepek jezioro Inari. Wokół niego wciąż żyją tradycyjni pasterze reniferów. Mimo iż bywa skute lodem od listopada do czerwca, Inari jest domem łososi, pstrągów, golców i szczupaków. W ubiegłym roku lokalne władze wydzieliły wzdłuż brzegów jeziora 227 działek pod domki wakacyjne, stawiając pod znakiem zapytania przyszłość całej krainy.

To kolejny z przykładów zagrożeń, na które narażona jest Laplandia. Położenie za kołem biegunowym przez długie stulecia chroniło mroźny region przed cywilizacją. Dziś takie dzikie i surowe zakątki stają się magnesem dla mieszkańców miast – niestety, większość z nich oczekuje komfortowej infrastruktury i typowo turystycznych atrakcji.

A Laplandia wciąż jeszcze jest królestwem dzikiej przyrody. Po tundrze wędrują niestrudzenie stada reniferów, pomiędzy którymi po cichu przemykają arktyczne lisy. W rozległych lasach żyją niedźwiedzie brunatne i drapieżne rosomaki tundrowe, doskonale przystosowane do surowych warunków. Latem na niebie można dojrzeć orły przednie, pardwy mszarne oraz sójki syberyjskie, podczas gdy na taflach jezior gromadzą się łabędzie, nury i kaczki.

Ekolodzy ostrzegają, iż ekspansja turystyki w strefie Arktyki jest szczególnie niebezpieczna. Tutejsze ekosystemy są niezwykle wrażliwe, gdyż ocieplenie klimatu przebiega za kołem biegunowym choćby cztery razy szybciej niż w innych regionach świata. Tłumy turystów to ostatnie, czego potrzebuje Laplandia.

Może cię zainteresować: Topniejąca Arktyka zagraża zdrowiu niedźwiedzi polarnych

Idź do oryginalnego materiału