Efekt Dunninga-Krugera w polskiej polityce

1 tydzień temu

W psychologii społecznej funkcjonuje termin, który z każdym rokiem zyskuje na aktualności. To efekt Dunninga-Krugera – mechanizm opisany pod koniec lat 90. przez amerykańskich badaczy Davida Dunninga i Justina Krugera.

Sedno zjawiska sprowadza się do tego, iż osoby o niskich kompetencjach często przeceniają swoje zdolności, podczas gdy ludzie naprawdę wykształceni i doświadczeni pozostają ostrożni, a niekiedy wręcz niepewni w swoich sądach. To paradoks, w którym ignorancja bywa bardziej hałaśliwa niż wiedza.

Polityka jest idealnym laboratorium tego efektu. Sejm, parlamenty narodowe, a także rady gmin i powiatów pełne są ludzi, którzy weszli do życia publicznego z przekonaniem, iż posiedli wiedzę absolutną. Niejednokrotnie okazuje się, iż ich wyobrażenie o funkcjonowaniu państwa kończy się na hasłach powtarzanych w kampanii wyborczej. Mimo to wchodzą na mównicę z niezachwianą pewnością siebie, udzielają wywiadów i snują wizje reform, które w zetknięciu z realiami budżetu, prawa i administracji okazują się niemożliwe do realizacji.

Wystarczy przypomnieć głośne wystąpienia posła Grzegorza Brauna, który wielokrotnie kwestionował sens szczepień i negował ustalenia nauki, powołując się na własne, rzekomo „zdrowsze” spojrzenie. W rzeczywistości prezentował klasyczny przykład efektu Dunninga-Krugera: brak wiedzy specjalistycznej łączył się u niego z ogromną pewnością siebie, a jego tyrady przyciągały uwagę właśnie dlatego, iż były wyrażane z mocą i przekonaniem.

Podobny mechanizm można było obserwować u posłów Konfederacji, którzy w sprawach gospodarczych proponowali rozwiązania atrakcyjne dla ucha, ale całkowicie sprzeczne z realiami prawa budżetowego czy międzynarodowych zobowiązań Polski.

Na innym biegunie znajduje się przykład posłanki Krystyny Pawłowicz, która z katedry akademickiej przeniosła się na sejmową mównicę. Jej wystąpienia, często nacechowane emocjami, również pokazywały, jak niewielkie rozeznanie w praktyce parlamentarnej może iść w parze z poczuciem nieomylności. Choć była profesorem prawa, to sposób argumentacji i dobór tematów wskazywał na niepokojące zawężenie perspektywy, a zarazem przekonanie, iż posiada się odpowiedź na wszystkie pytania.

Jarosław Kaczyński wielokrotnie daje przykład efektu Dunninga-Krugera. W swoich wystąpieniach łączy wątki zupełnie odległe, a jego wiedza o realnym świecie jest znikoma – od dziesięcioleci funkcjonuje bowiem w izolacji, oglądając rzeczywistość głównie zza szyb samochodu. Nic więc dziwnego, iż potrafi wygłosić tak osobliwe tezy, jak ta wczorajsza, dotycząca rzekomego uzależnienia Polaków od alkoholu.

Efekt Dunninga-Krugera można jednak dostrzec nie tylko w ławach sejmowych. W samorządach regularnie spotykamy radnych, którzy – jak w przypadku Piotrkowa Trybunalskiego – zasiadali w radzie miasta i jednocześnie głosili, iż „wystarczy obniżyć podatki, a budżet się sam zbilansuje”. To pokazuje brak elementarnego zrozumienia mechaniki finansów publicznych, a zarazem niebywałą pewność siebie w formułowaniu diagnoz.

Jeszcze dalej poszedł jeden z radnych z Podkarpacia, który w trakcie dyskusji o budowie obwodnicy stwierdził, iż „mosty są zbędne, bo samochody mogą jeździć po polach” – zdanie tyleż kuriozalne, co doskonale ilustrujące mechanizm opisany przez Dunninga i Krugera.

Polska polityka ma także swoje symboliczne postaci, które same stały się memami efektu Dunninga-Krugera. Janusz Korwin-Mikke przez lata budował popularność na niezwykle prostych odpowiedziach na skomplikowane pytania, od systemu podatkowego po politykę międzynarodową. Jego pewność siebie była tak duża, iż nie potrzebował żadnych badań ani analiz, by ogłaszać prawdy objawione, które następnie powtarzała część jego wyborców.

Zjawisko to nie jest wyłącznie polską specyfiką. W Wielkiej Brytanii podczas debaty nad brexitem ogromną popularność zdobywali politycy, którzy twierdzili, iż „Unia Europejska ogranicza Brytyjczykom wolność” i iż „wyjście z UE to kwestia kilku prostych kroków”. Dopiero po referendum okazało się, iż negocjacje zajmują lata, a konsekwencje gospodarcze są dużo poważniejsze, niż przewidywano. Podobny schemat można znaleźć w Stanach Zjednoczonych, gdzie Donald Trump budował swój wizerunek na prostych hasłach, pomijając skomplikowane realia polityki międzynarodowej czy budżetowej.

Efekt Dunninga-Krugera ma jednak i drugą stronę. W parlamencie znajdziemy profesorów prawa, ekonomistów czy doświadczonych lekarzy, którzy mówią nieco innym językiem. Zamiast kategorycznych deklaracji słyszymy od nich zastrzeżenia: „sprawa jest skomplikowana”, „potrzebne są dodatkowe analizy”, „nie mamy pełnych danych”. Takie wypowiedzi często wydają się wyborcom mniej atrakcyjne, bo pozbawione prostych recept. W rzeczywistości jednak są wyrazem intelektualnej pokory i świadomości złożoności problemów.

Polityka zatem staje się polem, na którym efekt Dunninga-Krugera działa wyjątkowo mocno. Publiczność nagradza gromkimi brawami tych, którzy z przekonaniem mówią o rozwiązaniach „łatwych i szybkich”, podczas gdy ci, którzy znają się naprawdę, bywają postrzegani jako niezdecydowani. Tymczasem to właśnie ostrożność, świadomość własnych ograniczeń i gotowość do słuchania ekspertów stanowią najlepszą gwarancję odpowiedzialnego sprawowania władzy.

Można więc powiedzieć, iż demokracja wystawia na próbę nie tylko kandydatów, ale i wyborców. jeżeli społeczeństwo nagradza złudną pewność siebie, efekt Dunninga-Krugera będzie rządził parlamentem i samorządem. jeżeli jednak doceni pokorę i wiedzę, wówczas hałaśliwa ignorancja ustąpi miejsca mądrej rozwadze.

→ I.R. Parchatkiewicz

21.09.2025

• zdjęcie tytułowe: Janusz Kowalski, Krystyna Pawłowicz, Adrian Witczak, Władysław Kosiniak-Kamysz, collage: barma / Gazeta Trybunalska

• więcej tekstów autora: > tutaj

© Gazeta Trybunalska – wszelkie prawa zastrzeżone. Bez zgody wydawcy kopiowanie i rozpowszechnianie treści stanowi naruszenie prawa i będzie skutkowało podjęciem działań prawnych. Informacja ta dotyczy w szczególności pracowników witryn epiotrkow.pl oraz piotrkowski24.pl.

Idź do oryginalnego materiału