Edmund Szwed. Polemicznie o towarzyskich objawieniach w Elblągu, czyli jak z kawy i uśmiechu zrobić „niebagatelną promocję miasta”

elblag24.pl 2 godzin temu

O towarzyskiej wizycie Jacka Protasa – europosła w Elblągu dowiedziałem się wprawdzie poniewczasie, z różnych artykułów elbląskich mediów internetowych tj: https://www.portel.pl/gospodarka/beda-pieniadze-na-rozwoj-portu/14634 i https://www.info.elblag.pl/37,82199,Elblaski-port-nadal-czeka-na-unijne-miliony-Kiedy-zapadnie-decyzja.html, ale warto było na tak ważne opisy tego wydarzenia trafić.

Jacek Protas i Michał Missan (fot. RG)

Tym razem zaszczycił nas sam europoseł Jacek Protas. Wizyta – jak to określono – „towarzyska”, ale jakże brzemienna w… no właśnie, w co? W nadzieję? W PR? W kolejny komunikat o tym, iż prace nad dokumentem są na etapie konsultacji?

Cóż za piękne, biurokratyczne zaklęcie! Brzmi jak zaklęcie z podręcznika czarodzieja z Brukseli: „Etap konsultacji” – i wszystko można zawiesić w próżni. Ani nie ma, ani nie wiadomo, czy będzie, ale za to jak elegancko brzmi!

Elbląg w Europie, czyli jak poznać samorządowców i nic nie załatwić

Pan prezydent Michał Missan, jak przystało na gospodarza, ogłosił z powagą, iż Elbląg stanie się areną „niebagatelnej promocji miasta”. W kwietniu przyszłego roku odbędzie się tu posiedzenie Komitetu Regionów. Brzmi dumnie – niemal jak igrzyska olimpijskie!

Czy ktoś już szyje banery z napisem „Elbląg – europejska stolica uścisków dłoni”?

Bo – jak wyjaśnił pan prezydent – będzie to „okazja do poznania samorządowców z całej Europy”. Pięknie. Tylko czy mieszkańcy Elbląga, stojąc w korkach na ul. Saperów, Warszawskiej, , czy też Bema rzeczywiście marzą o tym, by pan prezydent poznawał europejskich samorządowców przy kawie i ciasteczkach? Czy może jednak o tym, by wreszcie coś się zmieniło w ich mieście poza zdjęciami na Facebooku?

Zastanawiam się też, co kryje się pod tym mistycznym słowem „poznanie”. Czy chodzi o wymianę doświadczeń, czy raczej o kolejną wymianę wizytówek, uśmiechów i kurtuazyjnych zapewnień, iż „na pewno coś z tego wyniknie”?

Sojusznicy z Europy – czyli bajka o przyjaciołach, którzy mają przyjść, ale jakoś nie przychodzą

Europosła Jacka Protasa nie sposób nie docenić – mówi z pasją, z uśmiechem, z wiarą. Zapewnia, iż „będziemy mieli sojuszników w Europie”. Zaiste, brzmi jak polityczne „nie bójcie się, wszystko będzie dobrze”. Problem w tym, iż elblążanie słyszą to od lat. O sojusznikach, o milionach euro, które „zaraz popłyną”, o portach, które „już-już się rozwiną”, o inwestycjach, które „czekają tylko na podpis”.

A potem mijają miesiące. Najpierw decyzja w marcu, potem w czerwcu, potem – jak się okazuje – może jesienią, może zimą, a może nigdy. Bo przecież prace nad dokumentem przez cały czas są „na etapie konsultacji”. A port? Stoi. Jak stał.

I tylko polityczny entuzjazm nie gaśnie – bo entuzjazm, w przeciwieństwie do inwestycji, jest tani.

Serial polityczny pt. „Wizyta w Elblągu”

Nie sposób nie zauważyć, iż te wizyty to już nie wydarzenia – to format. Prawdziwy serial produkcji europejsko-lokalnej. Scenariusz zawsze ten sam:

  • Scena pierwsza:uściski dłoni, wspólne zdjęcie, flesze.
  • Scena druga:poważne miny, deklaracje o „rozwoju regionu”, „strategicznym znaczeniu portu” i „niebagatelnych możliwościach współpracy”.
  • Scena trzecia: cisza. Do następnego odcinka.

Widzowie, czyli mieszkańcy, znają ten serial na pamięć. Wiedzą, iż po każdym „dużym wydarzeniu promocyjnym” przychodzi sezon przerwy w emisji – aż do kolejnej wizyty, gdy ktoś z Brukseli znów przyjedzie, by zapewnić, iż „tym razem naprawdę się uda”.

Elbląg – miasto spotkań, ale nie zmian

Czy Elbląg naprawdę potrzebuje kolejnych towarzyskich wizyt, by poczuć się ważny? Czy wystarczy kilka zdań o „paktach wsparcia” i „przygranicznych regionach”, by mieszkańcy uznali, iż ich miasto się rozwija?

Bo jeżeli tak, to może warto zorganizować stały cykl – „Spotkania przy kawie z przyszłością Elbląga”. Wstęp wolny, kawa własna, a na ekranie – slajdy z poprzednich obietnic. Byłby to przynajmniej jakiś konkret: regularność.

Panie pośle Protas, panie prezydencie Missan – elblążanie nie oczekują cudów, tylko konkretów. Chociaż może się mylę. Może w Elblągu sukcesem nie jest rozwój portu, inwestycje czy miejsca pracy – tylko udana wizyta. Bo przecież jak wiadomo: były rozmowy, były uśmiechy, były zapewnienia. Czyli było wszystko, czego potrzeba do… niczego.

Na koniec – morał w stylu elbląskim

Tak oto Elbląg, znów stał się sceną wielkiej polityki w wydaniu mini. Spotkanie było, media napisały, zdjęcia są, a mieszkańcy – cóż – mogą odetchnąć z ulgą, iż „coś się dzieje”. Choć to „coś” od lat wygląda dokładnie tak samo.

A kiedy ktoś znów zapyta, co Elbląg zyskał na tych wszystkich wizytach, wystarczy odpowiedzieć:
„Sojuszników. I kilka ładnych zdjęć”.

Bo przecież w Elblągu – jak w starym porcie – wszystko płynie.
Z wyjątkiem pieniędzy.

Edmund Szwed

Idź do oryginalnego materiału