Dziś najważniejszy od lat dzień dla Europy. Skutki decyzji Niemców będą potężne. „Potrzebujemy radykalnego wstrząsu”

news.5v.pl 5 godzin temu

Tym spodziewanym zwycięzcą jest Friedrich Merz, 69-letni lider Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU). Według sondaży CDU wraz ze swoją bawarską siostrzaną partią CSU zdobędzie około 30 proc. głosów — znacznie więcej niż jakakolwiek partia, ale to nie wystarczy do uzyskania większości. Tworzenie koalicji zajmie miesiące i nie jest jasne, czy Merz zdecyduje się na sojusz z socjaldemokratami, czy Zielonymi. Może choćby potrzebować drugiego partnera, co byłoby złą wiadomością: nieporęczna trójpartyjna koalicja kierowana przez dotychczasowego kanclerza, Olafa Scholza, skazała Niemcy na trzy lata marazmu, a gdy się rozpadła, na przedterminowe wybory.

Największa tajemnica dotyczy jednak samego Merza. Jak z euforią podkreślają jego przeciwnicy, nigdy nie był on ministrem i nigdy nie kierował niczym większym niż klub parlamentarny CDU. Jego kariera w biznesie miała charakter doradczy i organizacyjny. Zakładając, iż zdobędzie najwyższe stanowisko, w jaki sposób przekształci popsute Niemcy? A ponieważ Europa funkcjonuje najlepiej, gdy ma silne francusko-niemieckie przywództwo, w jaki sposób Merz poprowadzi kontynent, gdy jego francuski odpowiednik, Emmanuel Macron, jest skompromitowany?

Staramy się rzucić światło na tego człowieka. Jest wiele rzeczy, które można pochwalić. Jest pewny siebie, inteligentny i niezwykle spokojny, biorąc pod uwagę stawkę. Jego instynkt podąża we adekwatnym kierunku. Rozumie obawy biznesu i obiecuje krucjatę przeciwko biurokracji, czy to generowanej przez Brukselę, czy Berlin. Bez ogródek deklaruje, iż niemiecki model biznesowy „odszedł do lamusa”. Wierzy w wolne rynki, wolny handel i sojusz atlantycki, a jego obietnica przywrócenia Niemiec do serca Europy jest mile widziana. Wie, iż rozwiązanie kwestii imigracji ma najważniejsze znaczenie dla osłabienia atrakcyjności niemieckiej twardej prawicy, Alternatywy dla Niemiec (AfD), ostrzegając, iż „może to być jedna z naszych ostatnich szans na rozwiązanie problemów, zanim populiści większość”.

KAY NIETFELD / PAP

Friedrich Merz, przewodniczący Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej Niemiec (CDU) i kandydat na kanclerza, po przemówieniu na 37. federalnej konferencji partyjnej CDU, Berlin, Niemcy, 3 grudnia 2025 r.

Niemcy i Europa potrzebują wstrząsu

Wszystko to jest uspokajające. Ale są też powody do wątpliwości. Merz wydaje się, jeżeli nie zadufany w sobie, to nieco zbyt zrelaksowany, zbyt skłonny do faworyzowania tego, co brzmi jak stopniowa zmiana, zamiast radykalnego wstrząsu, którego potrzebują Niemcy i Europa.

Rozważmy jeden przykład: popiera on sfinalizowanie ogólnoeuropejskiej unii bankowej, która jest niezbędna, jeżeli jednolity rynek europejski ma dorównać rynkowi amerykańskiemu i chińskiemu. Jednak niemal tym samym tchem sprzeciwia się proponowanemu przejęciu niemieckiego Commerzbanku przez UniCredit, włoskiego pożyczkodawcę, ponieważ oferta jest „nieprzyjazna”. Takie przejęcia są dokładnie tym, jak powinien działać jednolity rynek.

Albo weźmy coś większego: wydatki publiczne i „hamulec zadłużenia”, zapis konstytucyjny, który zabrania rządowi osiągania więcej niż niewielkich deficytów. Z tego powodu Niemcy nie były w stanie odpowiednio inwestować w swoje drogi, koleje, infrastrukturę cyfrową czy obronność; cierpią również wydatki na edukację i inne usługi społeczne. Zapytany o to, czy będzie starał się to zmienić, Merz powiedział tylko: „Jestem otwarty na dyskusję na ten temat, ale nie jest to nasz pierwszy wybór”.

Wtajemniczeni twierdzą, iż prace nad hamulcem zadłużenia są w toku, ale Merz nie chce mówić o tym otwarcie, ponieważ niemieccy wyborcy są bardzo oszczędni. Cokolwiek więcej niż drobne poprawki będzie kontrowersyjne i trudne. Byłoby lepiej, gdyby Merz już teraz zasygnalizował, iż chce być odważny. Idealnie byłoby, gdyby dążył do całkowitego zniesienia hamulca zadłużenia i powiedział o tym. Dzisiejsze jasne postawienie sprawy wzmocniłoby również jego pozycję w rozmowach koalicyjnych, które w przeciwnym razie mogą wylądować na grząskim gruncie.

Największe zagrożenie dla Europy

Ten sam inkrementalizm przewija się w wielu wypowiedziach Merza. choćby jeżeli rozmowy między Donaldem Trumpem a Władimirem Putinem doprowadzą do zawieszenia broni w Ukrainie, Rosja pozostanie egzystencjalnym zagrożeniem dla Europy. Merz i inni europejscy przywódcy powinni być szczególnie zaniepokojeni tym, iż Trump zachowuje się tak, jakby chciał negocjować ponad ich głowami.

Członkowie NATO są zobowiązani do wydawania dwóch proc. PKB na obronność każdego roku. Niemcy zawsze pozostawały w tyle, ale po inwazji Rosji na pełną skalę w 2022 r. Scholz ustanowił specjalny fundusz, aby uzupełnić wydatki do poziomu, który Niemcy w tej chwili (ledwo) spełniają. Fundusz ten wyczerpie się w ciągu najbliższych kilku lat. Biorąc pod uwagę zagrożenie ze strony Rosji, dwa proc. już nie wystarczy. Po zawieszeniu broni Trump prawdopodobnie będzie chciał zmniejszyć zaangażowanie Ameryki w NATO.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Eksperci są zgodni co do tego, iż nowym punktem odniesienia powinno być 3,5 proc. PKB. Merz nie chce się do tego zobowiązać i stanowczo odradza rozmowy na temat wspólnych europejskich obligacji, które miałyby pokryć większe wydatki na obronność. A jeżeli największy i najbogatszy członek UE nie będzie liderem w dziedzinie dozbrojenia, nikt inny — poza odważnymi Polakami i Bałtami na froncie kolejnej wojny — także nie będzie ambitny.

Innym kryzysem, przed którym stoi Merz i cała UE, jest imigracja. Toksyczne przekonanie, iż granice Europy nie są bezpieczne, skłoniło wyborców w wielu krajach do poparcia skrajnych partii, co znacznie utrudnia tworzenie stabilnych, umiarkowanych rządów. Merz był tutaj odważny, ale w sposób chwiejny. Wprowadzając do Bundestagu niewiążący wniosek wzywający do złamania niemieckich zobowiązań dotyczących bezpaszportowego podróżowania po Europie, nie osiągnął niczego. Głosowanie przeszło z poparciem AfD, łamiąc tabu przeciwko współpracy , ożywiając jego przeciwników, niepokojąc zwolenników i demonstrując niepokojąco słabe poczucie tego, czym jest przywództwo.

Zbyt często Merz zachowuje się tak, jakby najtrudniejszym zadaniem było zostać wybranym. Rządzenie będzie jednak znacznie trudniejsze. Aby dowodzić swoją koalicją i przeprowadzić trudne reformy w czasach zawirowań, będzie potrzebował mandatu do gruntownych zmian. Jak dotąd był zbyt nieśmiały, by o niego poprosić.

Idź do oryginalnego materiału