
Europejski Dzień bez Samochodu to okazja, by przypomnieć, iż nikt nie chce zakazywać posiadania i używania samochodów, bo to świetny środek transportu w wielu sytuacjach. To również doskonała okazja, by zwrócić uwagę na znany od dawna fakt, iż miasta nie są z gumy, a miejska przestrzeń jest droga i nikt nie będzie dostosowywał miejskiej infrastruktury wyłącznie do samochodów – pisze Filip Jarmakowski*.
Miasto budowaliśmy dla siebie przez wieki. Mieliśmy i mamy pieszych, rowery, konie i furmanki (te akurat zniknęły), samochody oraz transport zbiorowy. To całkiem sporo różnych grup przemieszczających się z miejsca na miejsce różnymi środkami transportu.
Każda z tych grup ma swoje problemy – jedna jest szybsza, inna wolniejsza, jeszcze inna mniej bezpieczna, a kolejna mniej komfortowa. W ostatnich dekadach w Krakowie, w którym piszę ten tekst, samochody zdominowały jednak miejską przestrzeń. W ten sposób stały się samonapędzającym się problemem: więcej samochodów oznacza więcej korków, więcej korków oznacza presję na władze, by je rozładowywać kolejnymi pasami lub drogami, więcej pasów i dróg zachęca do przemieszczania się samochodem, co z kolei tworzy korki – i tak dalej.
- Czytaj także: Strefa Czystego Transportu w Krakowie od stycznia 2026. Najważniejsze informacje w jednym miejscu
Dzień Bez Samochodu. „Autobusy stoją w korkach, rowery nie mają spójnej sieci”
Powoli zbliżamy się do granicy nasycenia miasta – a zwłaszcza szeroko rozumianego centrum – samochodami.
W międzyczasie rozwój infrastruktury transportu zbiorowego, rowerowego i pieszego nie nadążał za rozwojem miasta. Autobusy stoją w korkach razem z samochodami, bo buspasów w Krakowie nie jest zbyt dużo. Infrastruktura rowerowa nie tworzy spójnej sieci, a piesza – choćby przejścia przez krakowskie Aleje czy inne duże ulice – często wymaga pokonywania ich na raty, na kolejnych światłach.
Oczywiście Kraków nie jest pępkiem świata (pozdrawiamy Warszawę), jednak to samo tak naprawdę odnosi się do zdecydowanej większości miast w Polsce.
I o ile miasta większe powoli zdają sobie sprawę z tego problemu o tyle tzw. mniejsze ośrodki przez cały czas bardzo często tkwią w paradygmacie zbyt mocno samochodowym. Szczęście w nieszczęściu, iż w Polsce mamy zwyczaj reagowania na trudne sytuacje dopiero wtedy, kiedy stają się bardzo trudne.
Częściej niż raz w roku
Nie inaczej jest z podejściem do alternatyw dla samochodów. Po latach zaniechań i zaniedbań zaczęły się inwestycje w kolej – i nagle okazuje się, iż kolej cieszy sie dużym powodzeniem. Kiedy w miastach powstaną faktycznie sensownie skomunikowne drogi rowerowe pewnie też pustkami świecić nie będą. A w międzyczasie powstają – i słusznie – obwodnice dużych miast i drogi ekspresowe.
Może więc kiedyś nie będzie już trzeba obchodzić Dnia bez Samochodu, a zamiast tego będziemy świętowali Dzień Zbalansowanej Komunikacji (bo słowo „zrównoważony” jest ostatnio bardzo wyświechtane). Być może także politycy przypomną sobie, iż przykład idzie z góry i mogą fotografować się w transporcie publicznym częściej niż raz w roku.
*Autor jest koordynatorem ds. transportu w Polskim Alarmie Smogowym, wcześniej pracował w wydziale przedsiębiorczości i innowacji UMK.
–
Zdjęcie tytułowe: facebook.com/rafal.trzaskowski