Dziesięć lat od podporządkowania prokuratury PiS. Czas na prawdziwe sprzątanie

14 godzin temu
Zdjęcie: Dziesięć lat od podporządkowania prokuratury PiS. Czas na prawdziwe sprzątanie


Za kilka miesięcy minie dziesięć lat od momentu, gdy Prawo i Sprawiedliwość przejęło prokuraturę i włączyło ją w orbitę politycznej kontroli. To rocznica, której nikt w Polsce nie powinien świętować, bo symbolizuje ona zapaść jednej z kluczowych instytucji państwa. W 2015 i 2016 roku politycy PiS nie ukrywali swoich zamiarów. Nie było w tym finezji ani dyplomacji – była brutalna szczerość. Stanisław Piotrowicz, wtedy jeszcze prominentny poseł PiS, mówił wprost: prokuratura ma być polityczna, ma być ramieniem rządu.

Słowa, które dziś brzmią jak groteskowy manifest autorytarnego myślenia, były wówczas realnym programem działania. „Niezależne mają być sądy, niezawiśli sędziowie – ale nie prokuratura” – powtarzał Piotrowicz, dodając, iż to właśnie poprzez prokuraturę rząd może wpływać na orzecznictwo. W normalnym państwie byłby to polityczny samobój, w Polsce tamtych lat – fundament „dobrej zmiany”.

Dziesięć lat później ci sami ludzie, którzy z dumą opowiadali o politycznej prokuraturze, biją dziś w dzwony alarmowe, krzycząc o jej rzekomo „nielegalnym przejęciu” przez obecną władzę. Trudno o większy przykład cynizmu. PiS latami budował model prokuratury jako partyjnego instrumentu, w którym prokurator generalny był jednocześnie szefem partii odpowiedzialnej za spektakularne nadużycia władzy. A dziś ci sami politycy udają obrońców niezależności? To farsa tak gruba, iż choćby satyrycy mają z nią problem.

Tymczasem prawda jest banalna i o wiele mniej atrakcyjna dla komentatorów: prokuratura wcale nie została przejęta przez nową władzę. Nie została choćby realnie zreformowana. Na kluczowych stanowiskach wciąż siedzą ludzie lojalni wobec Ziobry, wychowani i awansowani w epoce pełnego podporządkowania instytucji politycznemu interesowi. Ci sami, którzy przez lata umarzali niewygodne śledztwa, przeciągali dochodzenia, blokowali postępowania dotyczące afer obozu władzy i wykonywali polityczne zlecenia bez mrugnięcia okiem. Oczekują teraz „lepszych czasów”, licząc, iż historia jeszcze raz się odwróci.

Oczywiście są też osoby, które próbują to zmienić. Minister Waldemar Żurek – postać symboliczna, odważna, odporna na presję – pokazuje, iż instytucję da się odbudować, ale potrzebne jest coś więcej niż indywidualna determinacja. Potrzebna jest decyzja polityczna. Prawdziwa, konkretna i nieodwracalna. A tę, polityczną, może podjąć tylko rząd, na czele z Donaldem Tuskiem.

Czas przestać udawać, iż wystarczy kosmetyka. Prokuratura to nie jest instytucja, którą można „przywrócić do normy” samymi apelami i deklaracjami o nowym otwarciu. Tu tkwią prawdziwe złogi polityczne – ludzie powiązani, wdzięczni, lojalni wobec poprzedniej władzy, a jednocześnie wciąż realnie decyzyjni. Instytucja odpowiedzialna za ściganie przestępstw nie może być w połowie ulepiona z kadr wybranych przez człowieka oskarżanego o zbudowanie siatki nadużyć na historyczną skalę.

Jeśli Polska ma się rozliczyć z czasami PiS, jeżeli mają zostać wyjaśnione afery Funduszu Sprawiedliwości, respiratorów, Pegasusa, Orlenu, CPK i setek pomniejszych przekrętów – prokuratura musi zostać oczyszczona z ludzi, którzy byli częścią problemu. Bez tego każde rozliczenie będzie farsą.

Pamiętajmy, cały PiS kradnie! Ich miejsce jest w więzieniu.

Idź do oryginalnego materiału