Wiceminister Gołota z Ministerstwa Aktywów Państwowych pojechał w czwartek do Waszyngtonu z jasnym przekazem dla amerykańskich gigantów zbrojeniowych: Polska wydała już kilkadziesiąt miliardów dolarów na uzbrojenie ze Stanów Zjednoczonych i teraz domaga się inwestycji w drugą stronę. Towarzyszyli mu przedstawiciele polskiego przemysłu obronnego, aby negocjować nie zlecenia, ale prawdziwe partnerstwo – joint venture, transfer technologii i wspólne projektowanie uzbrojenia.
Delegacja spotkała się z przedstawicielami największych koncernów zbrojeniowych: Lockheed Martin, Northrop Grumman, L3 Harris, Boeing, a także nowymi graczami na rynku jak Anduril i Palantir. Gołota położył na stole konkretną ofertę współpracy.
«Jestem tutaj razem z przemysłem obronnym, żeby negocjować współpracę, by położyć na stole ofertę współpracy dla amerykańskich firm. Inwestycji w Polsce, ale nie takiej, gdzie jesteśmy zleceniobiorcą jakichś tam prostych działań, tylko gdzie tworzymy partnerstwa, spółki joint venture, gdzie do Polski trafia transfer technologii i gdzie zaczynamy projektować i budować wspólne uzbrojenie», powiedział wiceminister polskim mediom.
Od klienta do konstruktora
Gołota nie ukrywał, iż Polska zmienia podejście do relacji z amerykańskimi dostawcami uzbrojenia. «To jest takie przejście od klienta do konstruktora, od kupca do współprodukującego (…). My w tej chwili wydaliśmy już w Stanach Zjednoczonych ponad kilkadziesiąt miliardów dolarów. To jest absolutny tytuł do tego, żeby domagać się i oczekiwać inwestycji w drugą stronę i nie cieszyć się tylko z tego, iż ktoś nas pochwali, iż jesteśmy świetnym klientem, który dużo kupuje (…). Te czasy się już skończyły», podkreślił.
Polska interesuje się trzema obszarami kooperacji: centrami serwisowymi dla już nabytego uzbrojenia (silniki czołgów Abrams, silniki śmigłowców Apache), produkcją wyspecjalizowanych komponentów (części do myśliwców F-35) oraz koprodukcją istniejącego uzbrojenia, na przykład systemów rakietowych.
Program SAFE i europejskie wymagania
Wizyta w Waszyngtonie ma też wymiar europejski. Gołota przedstawił firmom amerykańskim wymagania programu SAFE Unii Europejskiej – jeżeli chcą uczestniczyć w europejskim rynku zbrojeniowym, muszą spełnić określone warunki: 65 procent produkcji w Europie plus transfer własności intelektualnych.
«Firmy amerykańskie, o ile chcą uczestniczyć w tym europejskim rynku, muszą spełnić wymagania SAFE-u, czyli 65 proc. produkcji w Europie plus transfer własności intelektualnych. I tę ofertę dzisiaj też kładziemy na stole, mówiąc, iż o ile wyrobicie się z tym procesem z nami, z podpisaniem Memorandum of Understanding, z przejściem już dalej w stronę produkcyjną, to będziecie brani przez europejskie kraje w mechanizmie SAFE w tej drugiej grupie, która idzie do czerwca przyszłego roku», wyjaśnił wiceminister.
Termin aplikacji do drugiej fazy programu SAFE upływa w czerwcu przyszłego roku.
Odpowiedź na presję USA
Gołota odniósł się do doniesień mediów, w tym Politico, iż amerykańscy urzędnicy, jak zastępca szefa dyplomacji USA Christopher Landau, otwarcie wyrażali niezadowolenie z europejskich zasad podczas spotkań ministrów NATO. Wiceminister był jednak stanowczy: «ta presja nic nie da».
«Presja nic nie da, dlatego iż SAFE został przyjęty, wnioski zostały złożone, kraje europejskie będą wzmacniały swoją bazę przemysłową i to, co my tutaj uświadamiamy Amerykanom, to to, iż o ile oni nie wejdą do tego mechanizmu SAFE, to pociąg będzie odjeżdżał i ich obecność w Europie przemysłowa będzie coraz mniejsza», ostrzegł.
Wiceminister powiedział PAP, iż jako przykład kooperacji wymienił systemy rakietowe: «Na przykład systemy rakietowe, których dzisiaj w Polsce nie produkujemy i zaczynamy je wspólnie produkować razem z Amerykanami na rynek europejski, na rynki trzecie, mając u siebie transfer technologii i mając tę własną, niezależną produkcję».
Minister Balczun o zarządzaniu spółkami
W tym samym czasie minister Aktywów Państwowych Wojciech Balczun udzielił wywiadu Business Insider Polska, w którym odniósł się do przyszłości zarządzania spółkami Skarbu Państwa. Ministerstwo rozważa przedłużanie kadencji prezesów i członków zarządów bez nowych konkursów, aby nie spowalniać procesów strategicznych.
«Nie będzie żadnej miotły», powiedział Balczun, odpowiadając na pytania o oczekiwania wobec tzw. "miotły Balczuna" w spółkach państwowych. Minister zaprzeczył, jakoby planował masowe zmiany: «Nie ma czegoś takiego jak "miotła Balczuna"».
Balczun odniósł się także do wyzwań w kluczowych spółkach. JSW potrzebuje około 3 miliardów złotych na płynność w nadchodzącym roku. Grupa Azoty walczy z problemami projektu Polimery Police, gdzie poprzedni zarząd "przeskalował" inwestycję zakładając "nieograniczony dostęp do taniego rosyjskiego gazu". W przypadku Orlenu minister ocenił niedawne zmiany w zarządzie jako "naturalne prawo właściciela", a rynek zareagował "neutralnie lub pozytywnie".
Robert Kropiwnicki, były wiceminister w MAP, odszedł z ministerstwa na decyzję premiera, który chciał zbudować "niepolityczny zarząd" – Kropiwnicki był posłem.
Uwaga: Ten artykuł został stworzony przy użyciu Sztucznej Inteligencji (AI).

1 godzina temu






