Dziennikarz wstydzi się za antywojenny transparent

myslpolska.info 1 rok temu

Michał Torz to dziennikarz sportowy „Superexpressu”. To taka gazeta brukowa, pardon gazeta bulwarowa o poziomie poniżej bruku, czyli tak zwanego brukowca. Za to pierwsza tego typu w Polsce, bo niemiecki „Fakt” wszedł znacznie później.

I wyżej wymieniony cieszył się z mojej strony pewną sympatią, ale wynikało to tylko z faktu, iż ów dziennikarz jest w bardzo ostrym konflikcie z prezydentem Wrocławia Jackiem Sutrykiem i ostro punktuje przekręty jego i jego ludzi. Przez co sutrykowscy urzędnicy wydali na niego „wyrok” i próbują mu szkodzić wszędzie gdzie się da i w każdy możliwy sposób. Tylko, iż ta jedna jaskółka wiosny nie czyni i pomijając spór z prezydentem Wrocławia cała reszta wyczynów pismaka z brukowca jest co najmniej „kontrowersyjna”, żeby nie określić tego w inny, bardziej dosadny sposób. Na co cała twórczość Michała Torza w pełni zasługuje.

Aj waj Ukraina jest naj…

„Wstyd mi za to coś. Po prostu wstyd. Na szczęście większość kibiców Śląska rozumie o co toczy się gra i nie daje się ogłupiać ruskiej propagandzie. Tak czy owak – taka szmata nigdy nie powinna zawisnąć na naszym stadionie” – uzewnętrznił swoje emocje towarzysz redaktor.

Akurat szmat to towarzysz Torz powinien poszukać w swoim bezpośrednim otoczeniu. Być może choćby w swoje własnej redakcji… Ktoś na pewno by się znalazł. Sam mam parę osobistych typów (i typiar płci odmiennej) z jego redakcji, które są nie tylko żywym dowodem na to, iż plastik żyje, ale uzasadniają twierdzenie, iż głupota w dziennikarstwie, tak samo jak w polityce w niczym nie przeszkadza, a choćby pomaga zrobić karierę. Szczególnie te dwa twierdzenia mają sens w kontekście bzdur, które owe „dziennikarki” i „dziennikarze” opowiadają na temat obecnej wojny, jak i wcześniejszej pandemii. Właśnie może sprawdźmy co pisał wówczas redaktor Torz i jak to się miało do medialnej nagonki na osoby niezaszczepione i osoby, które od początku miały gdzieś maseczkowy kretynizm. I co wówczas wypisywał redaktor Torz?

Piewca najmodniejszego wirusa

Warto przypomnieć, co się działo, kiedy mieliśmy medialną pandemię najmodniejszego wirusa i co wówczas bzdurzył wyżej wymieniony pismak. Przytoczmy jego wpis z twittera z 21 marca 2021 roku. Kiedy to nam oznajmił, iż „Wrocław. Park Południowy. Tłumy. Imprezy z muzyką na żywo. Kolejki do gastronomii. „Na wynos” = w ogródku, w grupie. Maseczki? Rzadko. Większość osób ma to wszystko gdzieś. Wśród nas jest mnóstwo zwykłych durniów, przez nich epidemia będzie trwała, a ludzie będą umierać”.

Jakoś mu niezaszczepieni Ukraińcy nie przeszkadzali…

Za to po 24 lutego zeszłego roku, kiedy konflikt przeszedł z fazy letniej i przewlekłej znowu w fazę gorącą i ostrą w postaci pełnoskalowej (choć raczej półskalowej) inwazji sił rosyjskich na Ukrainę to jakoś redaktor Torz nie nawoływał do masowego szczepienia na granicy ukraińskich uchodźców. Po to ,żeby ludzie nie musieli umierać. interesujące czemu? Polecenie służbowe, czy nagła pomroczność jasna?

Cóż powiem tak – oczywiście, iż takie transparenty powinny wisieć wszędzie i uświadamiać Polaków, żebyśmy nie pchali się na siłę w nieswoje wojny. Co czynimy od początku XVIII wieku do dzisiaj. Przez co przestaliśmy być podmiotem, a staliśmy się przedmiotem działań politycznych obcych (i często nam wrogich) mocarstw. Co skończyło się rozbiorami Polski i potworną dla tego narodu tragedią II Wojny Światowej. Z czego nie możemy podnieść się do dzisiaj. Fizyczne wepchnięcie nas, jako jedno z pierwszych państw w Trzecią Wojnę Światową skończy się podobną, o ile nie większą hekatombą, jak poprzednia. A po konflikcie na taką skalę może nie być komu mówić po polsku na tym świecie. A jedyne co pozostanie niedobitkom to czuć się „moralnymi zwycięzcami”.

Oczywiście jako optymista jedyną nadzieję pokładam nie w naszym, nie najmądrzejszym i sterowanym narodzie, ale po raz kolejny w Boskiej Opatrzności i interwencji Matki Bożej. Pomogła uniknąć powstań 1878 i 1914 roku oraz wsparła nas w 1920 w czasie wojny polsko-bolszewickiej. Później przez wiek pozwoliła nam rządzić się samemu. Co skończyło się dla nas po wielokroć źle i bardzo źle. A więc może znów się ulituje nad tą, znękaną ziemią i nad tym ludem – może nie najmądrzejszym, ale też w sumie w swoich serduszkach całkiem dobrym. Przynajmniej na tle sąsiednich Niemców, Rosjan, Litwinów, Ukraińców i pewnej nacji, której nazwy choćby nie wolno wymieniać.

Zdzisław Markowski

Idź do oryginalnego materiału