Dzień kota.

niepoprawni.pl 11 miesięcy temu

"Ja wam wójta nie wybierałem".

Spora grupa rzemieślników, starszych Cechów oraz Urzędników Ratusza Barachłowa przemierzała uliczki grodu.
Burmistrz i jego sekretarz wskazywali szybko: Tu!, Tu!, Tu! Tu i Tu! Poprawić, zamalować, zasypać, załatać, chlapnąć tynkiem z wapna i krowiego łajna a potem gwałtownie pokryć samym wapnem. Byle szybko! Kopnął szczurze truchło do rynsztoka. Nno, jak sami nie potrafią tego zrobić, dodał zdenerwowany.
Panie Burmistrzu, usłużnie odezwał się Sekretarz. A co z nimi?
Z jakimi"nimi"? Aaaa, oni to problem.
Wasza łaskawość, może.
Nie"moguj", to zbyt poważne, Problem jest. Ale znajdziemy sposób, tylko trzeba zwołać Radę. A choćby taką nadzwyczajną. Rozumiesz? No, chyba iż strażnicy dadzą im do zrozumienia. Wiesz?
Nieodłączny sekretarz przytaknął ruchem głowy. Zarechotał szyderczo. gwałtownie uślinionym ołówkiem nabazgrał punkt na grubym arkuszu papieru.
Rajcy królewskiego miasta Barachłów, postanowili wydać kolejną istotną Uchwałę. Burmistrz, nerwowo wiercił się na fotelu i bawił ciężkim łańcuchem.
Wreszcie, las rąk, zdecydował o wprowadzeniu światłego pomysłu w życie.
Coś trzeba było zrobić ale teraz... Sprawa zbyt poważna.
Uprzednio, poradzono już sobie w ten z żebrakami, zatruwającymi wakacyjne krajobrazy Gminy, chętnie odwiedzanej przez turystów z zaprzyjaźnionego Zwellingen.
Oferującej leśne ostępy, źródła i ustronne chaty w których można było... No adekwatnie wszystko. Poza tym tutejsze jadło tańsze dzięki śmiesznie niskim zarobkom mieszkańców zatrudnionych u Mistrzów cechowych było bardzo cenione. A już dawno nałożono srogie kary na tych którzy próbowali u siebie zrobić domowym sposobem choćby kiełbasy. Czego dopilnowywały gorliwie grupy strażników oraz spore grono donosicieli.
Już dawno zlikwidowano pod pretekstem walki z nałogami domowe warzenie piwa i pędzenie gorzałki. Dało to kolejne przychody do miejskiej kasy, oraz nie mniejsze zadowolenie miejscowego Proboszcza, cieszącego się z tak zdecydowanej walki ze zgubnymi nałogami.
W międzyczasie wybuchła afera. Okazało się bowiem iż mimo znaczących przychodów, pieniędzy było wciąż mało. Tymczasem już dawno przejęta przez gród tłocznia oleju stała się zarzewiem protestów. Niejaki Marcin Buła, krzykacz nad krzykacze wpadł do Sali posiedzeń i w grubych słowach wytknął Burmistrzowi i rajcom złodziejstwo oraz bogacenie się kosztem zwykłych obywateli Barachłowa.
Został wykopany, zniknął a po paru dniach znaleziono w lesie jego resztki rozwłóczone przez wilki i lisy. Podobno upił się z rozpaczy. Któż to wie...
Straż Miejska sprawnie wyrzuciła protestujących na skwerze przed Ratuszem pracowników tłoczni.Nic to iż wielu straciło pracę w manufakturach na które nakładano coraz większe daniny. A ich zarobki stały się głodowe. Mimo tego ich właściciele mieli się nadzwyczaj dobrze.
Burmistrz miał Plan.
Gmina miała stać się Gminą Młodości, Miłości, Pokoju i Pojednania, stado darmozjadów nie licowało z wizytówką Grodu Królewskiego. Co prawda pokolenie wcześniej był ofiarą straszliwej masakry, ale kto by śmiał teraz pamiętać o jakiejś tam napaści ówczesnego władcy Zwellingen.
Już wcześniej zabroniono staruszkom, wychodzenia na ulice przed zmierzchem, a wszyscy inni obywatele, dostali urzędowy nakaz uśmiechania się od ucha do ucha. Zwłaszcza ci pamiętający najazd miasta z którym w tej chwili wiązano spore nadzieje.
Miejski wyrwiząb przestrzegał przed nadmiernym eksponowaniem efektów jego ciężkiej pracy, ale lepszy taki uśmiech niż żaden.Pozostała jeszcze kwestia wałęsających się kotów, dokarmianych przez wypełzających po zmroku staruszków i nielicznych mieszczan.
Byli niezbyt zadowoleni z wprowadzonych zmian a część zabiła deskami odrzwia i okiennice, wyjechała za chlebem. Byle dalej. Ale i to, stosowną uchwałą załatwiono. Gród przejął pozostawiony majątek a tych którzy opuścili Barachłowo pozbawiono obywatelstwa oraz prawa do powrotu.
Nieznani sprawcy, spalili żywcem kilka schwytanych kotów, parę powiesili, na staruszków padł blady strach. Zrozumieli iż i ich może spotkać podobny los.
Pewnej nocy wszyscy zniknęli. Wraz z nimi cześć mieszkańców.
Córka Burmistrza twierdziła, iż widziano dużą grupę ludzi idących z tobołkami, przy świetle księżyca, towarzyszyło im ogromne stado kotów z podniesionymi ogonami, ale, kto by uwierzył bajdurzeniu podnieconej winem młódki?
Faktem jest, iż miasto pozbyło się antyeuropejskiego i wstecznickiego elementu oraz zdecydowanie rozwiązało problem uciążliwej plagi.
Jednak rozpowszechniła się dziwna pogłoska. Mówiono, iż kilka staruszek, obróciwszy się w stronę Barachłowa, rzuciło na gród straszną klątwę, coś o odebraniu nadziei na przyszłość, ale kto by i temu dał wiarę? Przecież choćby Ksiądz Proboszcz stanowczo zaprzeczył temu w czasie jednego z kazań.
Co prawda jego słuchaczami było niewielu, reszta choćby nie opuszczała domostw.
Jakoś nikt wtedy nie pomyślał o związku ilości kotów ze szczurami i szczurów z epidemią dżumy, nadciągającej nomen omen, od strony partnerskiego Zwellingen.
Ręce podniosły się, Rajcy przegłosowali Uchwałę zarządzającą usunięcie szczurów z Miasta.
Ale te widać nie chciały się jej poddać.
Jednak, brak było wykonawcy i funduszy po tym jak poprzednią Uchwałą zmieniono nazwę z Barachłowa na bardziej europejską. Nie przystało by turyści z którymi wiązano spore nadzieje spytali o sens tłumaczenia poprzedniej.
Na ozdobne tablice oraz szyldy dla gospód i nielicznych nie rozsypujących się zamtuzów wydano pieniądze pochodzące z pożyczek od kilku miejscowych lichwiarzy. Bowiem nikt z miejscowych oficjeli oraz starszych Cechów nie chciał nadszarpnąć swych oficjalnie nie istniejących funduszy.
Pozostał jeszcze jeden palący a adekwatnie śmierdzący, piszczący, rozsiewający dżumę i zżerający ziarno problem. Z którym należało jak najszybciej zrobić porządek. Jak najszybciej...
Do rogatek miasta zbliżał się cudacznie ubrany jegomość o ciut diabolicznych rysach.
Zza pazuchy sterczało mu narzędzie pracy, kunsztownie rzeźbiona piszczałka.
Zakłopotany, spojrzał na nową tablicę z nazwą, to tu?
Mówiono mu, iż do oczyszczenia jest Barachłowo a tu jak wół stała nowa, wywalona ozdobnym gotykiem nazwa: Hammellin

Idź do oryginalnego materiału