25 stycznia 2025 r., miasto Halle obok Lipska. Konwencja partii Alternatywa dla Niemiec (AfD) trwa już ponad dwie godziny, ale po jej uczestnikach nie widać znużenia. Wszyscy czekają na Alice Weidel - kandydatkę partii na urząd kanclerza. Są kartonowe serduszka z napisem "Kanzlerin der Herzen" ("Kanclerka serc"). Są czapeczki z napisem "Alice für Deutschland" ("Alice dla Niemiec"); to hasło tylko jedną głoską różni od sloganu hitlerowskich bojówek "Alles für Deutschland" ("Wszystko dla Niemiec"), za którego powtarzanie Björn Höcke, lider AfD w Turyngii, usłyszał jakiś czas temu wyrok sądu. W końcu na scenę wychodzi wyczekiwana Weidel, a sala ogarnia niepohamowany entuzjazm. Jest burza oklasków, owacje, okrzyki, wyznania miłości. Wtem Weidel z niemieckiego przechodzi na angielski. Oho, będzie niespodzianka.
REKLAMA
Zobacz wideo Musk posuwa się coraz dalej. Miliarder chce ustawić Europę po swojemu
Elon Musk na wiecu AfD
Niespodzianka średnio się udaje, bo przeszkadzają problemy z połączeniem. Sala słyszy Elona, zanim jeszcze na ekranie pojawia się jego wizerunek, Elon za to nic nie słyszy, wszystko przypomina irytujący korporacyjny call, jak nie można się dogadać, bo koledze rwie internet. W ogóle, zanim przejdziemy do tego, co adekwatnie powiedział zgromadzonym Musk, zaznaczmy jedno: to nie jest porywające wiecowe przemówienie, bo ten człowiek kompletnie nie radzi sobie z przemawianiem. Dysonans jest kuriozalny. Musk to dziś jeden z najpotężniejszych ludzi na świecie, z ust wychodzą mu przerażające hasła, a jednocześnie jest spięty, non stop się zacina, myli, nie rozumie struktury przemówienia, nie wie, kiedy i w jaki sposób je skończyć. Nie potrafi panować nad publicznością - wydaje się, iż to raczej reakcje tłumu kierują jego zachowaniem, sprawiając, iż jeszcze coś dopowiada, zachwycony, iż on, Elon, budzi aż taki entuzjazm. Kto chce to zobaczyć i usłyszeć na własne oczy, można tutaj (tak od 2:29:30):
A oto co Musk przekazał członkom i sympatykom AfD:
Duma z niemieckich wartości: "Myślę, iż to bardzo ważne, żeby być dumnym z Niemiec i z bycia Niemcem. [...] To dobrze czuć dumę z niemieckiej kultury i niemieckich wartości, nie zatracić tego w jakimś multikulturalizmie, który wszystko rozwadnia. [...] Nie chcemy, żeby wszystko było wszędzie takie samo, jak jakaś zupa". Jakie są te specyficznie tylko dla Niemców wartości, których nie podzielają inni, Musk nie zdradził.
Tysiącletnie Niemcy: "Niemcy to starożytny naród z tysiącami lat historii. Czytałem wspomnienia Juliusza Cezara z pierwszego spotkania z germańskimi plemionami w wojnach galijskich i pomyślałem sobie: robi wrażenie, to byli naprawdę potężni wojowie".
Koniec poczucia winy za zbrodnie Trzeciej Rzeszy: "Za dużo jest skupienia na winach z przeszłości. Musimy pójść dalej. Dzieci nie mogą się obwiniać za grzechy rodziców czy za grzechy pradziadków. Musimy być optymistami i czuć ekscytację na myśl o przyszłości Niemiec". Tu aplauz. Podobne pogodne podejście do niemieckiej historii promował wspomniany już Björn Höcke: kilka lat temu nazwał berliński Pomnik Pomordowanych Żydów Europy "pomnikiem hańby" i dodał, iż "potrzebujemy odwrócenia polityki pamięci o 180 stopni". Alexander Gauland z AfD twierdził zaś, iż Niemcy mają prawo być dumni z osiągnięć niemieckich żołnierzy w obu wojnach.
Wpływy globalnych elit [sic!]: "Myślę, iż pragniecie więcej samostanowienia w ramach europejskich państw, a mniej [wpływów] Brukseli. Uważam, iż za dużo jest brukselskiej biurokracji. Za dużo kontroli ze strony globalnej elity". Gdyby ktoś zapomniał: to mówi do Niemców Elon Musk, cudzoziemiec z samych szczytów globalnej elity, który od jakiegoś czasu robi wszystko, żeby wpływać na politykę państw w Europie.
AfD jako nadzieja dla cywilizacji: "Według mnie nadchodzące wybory w Niemczech są niezwykle ważne. Myślę, iż mogą zdecydować o losach całej Europy. Być może losach całego świata. Taka jest stawka tych wyborów. [...] Nie mówię tego lekko: uważam, iż od tych wyborów może zależeć przyszłość cywilizacji".
Jasne wsparcie: "Mam nadzieję, iż Alice Weidel zostanie kanclerką. To byłaby świetna wiadomość dla Niemiec. Z całej siły wspieram AfD. Robicie słusznie. Alles ist gut".
Duma z niemieckiej kultury, walka o losy cywilizacji, starożytny naród, tysiącletnie Niemcy, apel, żeby już tak może nie rozmyślać nad zbrodniami Trzeciej Rzeszy - może gdyby te hasła padały pojedynczo, w innych kontekstach, nie zrobiłyby takiego wrażenia, ale padły wszystkie razem, na wiecu skrajnie prawicowej niemieckiej partii. Trzeba być naprawdę naiwnym dziecięciem - albo starać się celowo mydlić ludziom oczy - żeby uznać, iż Musk nie odwołuje się świadomie do nacjonalistycznej retoryki i nie gra na nazistowskich konotacjach.
Przypomnijmy: Musk już od dawna wspiera AfD
W maju, po wyborach do Parlamentu Europejskiego, Musk napisał, iż AfD przedstawia się jako partię ekstremistyczną, ale on się z taką oceną nie zgadza. (Teraz, w sobotę 25 stycznia, też stwierdził, iż postulaty AfD są są "zdroworozsądkowe").
W grudniu Elon Musk napisał tweeta "Tylko AfD jest w stanie uratować Niemcy".
Również w grudniu Musk opublikował w "Die Welt" tekst, w którym nazwał AfD "ostatnią iskierką nadziei" dla Niemiec, chwalił jej postulaty dotyczące migracji i gospodarki.
W styczniu przeprowadził z Alice Weidel publiczną pogawędkę na Twitterze - podobną do tej, którą w lipcu przed amerykańskimi wyborami zrobił z Donaldem Trumpem. Rozmowa była jednym wielkim aktem poparcia dla AfD, Musk kilkukrotnie namawiał na to, by na nich głosować, nie kontrował w żaden sposób wypowiedzi rozmówczyni, tylko wystawiał jej same łatwe piłki. Weidel - zapytana o nazistowskie konotacje jej partii - miała dzięki temu okazję powiedzieć, iż AfD to ugrupowanie liberalno-konserwatywne, a Hitler był "komunistą" (oczywiste kłamstwo, komuniści w Trzeciej Rzeszy trafiali do obozów koncentracyjnych jako więźniowie polityczni), więc jak można w ogóle porównywać jedno z drugim. Więcej o ich rozmowie w tym tekście:
Czytaj także:
Elon Musk kolejny raz kokietuje AfD. "Ostatnia nadzieja dla Niemiec"
Co zapowiedziała sama Alice Weidel?
Po pierwsze: AfD będzie młotem na migrantów. Generalny ton przemówienia liderki był taki: Niemcy muszą stać się bezpieczne, bo teraz nie są. "Narasta strach" - mówiła grobowym tonem, nie wspominając o tym, iż samo AfD ten strach sieje, bo na nim politycznie korzysta. Wymieniła niedawne akty przemocy w Aschaffenburgu, Magdeburgu, Mannheim, Solingen i Monachium - wszystkie skrajna prawica wykorzystuje jako paliwo dla swojej antymigranckiej retoryki (choć np. zamachowiec z Magdeburga podzielał poglądy AfD, krytykował niemiecki rząd za przyjmowanie muzułmańskich imigrantów i popierał teorie o islamizacji Europy). To inne partie - mówiła Weidel - otworzyły imigrantom drzwi, ale AfD nie ma zamiaru "importować kryminalistów". Bez skrępowania używała też kontrowersyjnego pojęcia "remigracja", w języku europejskiej skrajnej prawicy oznaczającego wyrzucanie z kraju tych mieszkańców (nawet obywateli), którzy mają inne pochodzenie niż etniczni Niemcy, Holendrzy czy Francuzi. "Potrzebujemy remigracji, żeby móc bezpiecznie żyć!" - mówiła Weidel.
Więcej o tym, jak AfD konferuje o deportacjach, napisałam w tym tekście:
Czytaj także:
Złe wiadomości dla Polaków w Niemczech. AfD ogłasza program
Po drugie, trzecie, czwarte i piąte: usłyszeliśmy typowe piosenki z repertuaru nowej skrajnej prawicy. Jak ktoś nie zna niemieckiego, może posłuchać Konfederacji i dowie się mniej więcej tego samego. Podatki mają być niskie, bo dziś państwo łupi ludzi. Energia ma być tania, dlatego koniec z zielonymi programami. jeżeli chodzi o tę kwestię: Weidel chce też wracać do energii atomowej (co ma sens) i odbudowywać Nord Stream (Rosja w optyce niemieckiej skrajnej prawicy najwyraźniej nie jest wcale taka zła). Do tego AfD zrobi porządek z budżetem, bo państwo za dużo wydaje. To z kolei teza, która do rzeczywistości ma się średnio, akurat reguła budżetowa w Niemczech jest tak rygorystyczna, iż blokuje rozwój i inwestycje - mówiliśmy o tym dużo w tym odcinku "Co to będzie". Ogólnie Weidel "chce, żeby Niemcy znów były silne i bogate" - a to, iż jej pomysły im tego nie przyniosą, to inna sprawa.
Niemcy przed wyborami: chadecy zmieniają kurs
Wybory w Niemczech odbędą się 23 lutego. W sondażach stabilnie prowadzą chadecy - CDU ma ponad 30 proc. poparcia. Drugie jest AfD (20 proc.), później idą dwie z partii tworzących obecną koalicję rządzącą, czyli SPD i Zieloni. jeżeli nie wydarzy się żadne trzęsienie ziemi, AfD nie będzie rządzić krajem - w mocnych słowach wykluczył to lider chadeków, Friedrich Merz. CDU będzie szukało koalicji nie ze skrajną prawicą, tylko innymi partiami głównego nurtu.
Ale w ostatnich dniach Merz zmienia kurs - i zbliża się do tego, który wytyczyło AfD. Na początku kampanii wyborczej niespecjalnie dużo mówił o migracji, wolał skupiać się na tym, jak rozwiązać kłopoty niemieckiej gospodarki. Ale ostatnio, po zamachu w Aschaffenburgu (którego dokonał Afgańczyk), zmienił front. Ogłosił, iż jego pierwszą decyzją w roli kanclerza będzie wprowadzenie na stałe kontroli granicznych, tak żeby już nikt nie dostał się do Niemiec nielegalnie. Byłoby to złamanie układu z Schengen (który dopuszcza najwyżej czasowe zamykanie granic), ale Merz nie wydaje się tym przejęty. Jak stwierdził: "Stoimy na ruinach dekady złej polityki azylowej i migracyjnej. Doszliśmy do ściany". To jest hasło, które równie dobrze mogłaby wygłosić Alice Weidel. CDU chce przyciągnąć wyborców, którzy wierzą w antymigracyjne opowieści AfD. Być może jeszcze w najbliższych wyborach to się uda. A na przyszłość? Osiągnie tyle, iż coraz ostrzejsze podejście do migrantów i łamanie europejskich porozumień stanie się nową niemiecką normą. I AfD będzie łatwiej, a nie trudniej.